Strona 1 z 1

Pozostał smutek... (*) Mały ptaszek i mój Piesek

PostNapisane: Wto cze 01, 2010 11:32
przez Karolina8
Historia, być może, jak wiele innych. Selekcja naturalna? Ale i tak przykro jest :(

Wczoraj wracając z rodziną z miasta zobaczyliśmy na ulicy siedzącego, Żyjącego ptaszka. Oczywiście podnieśliśmy, obejrzałam skrzydla itd. wygląda na to że uczył się fruwać... burasek z jasnożółtymi piórkami...

Mój ogród jest azylem ptaków - karmione w zimie, zakładają gniazda, będą miały poidło naturalne w lecie. Jedyne zagrożenie to koty i inne... ptaki.

Wyniosłam maluszka na pole, pomyślałam, że tam będzie może bezpieczniejszy. Doglądałam, siedział, drzemał, podskakiwał, prostował skrzydełka. Aż w końcu pod wieczór z mamą wróciłyśmy z karmnikiem - miałyśmy zamiar wsadzić tam malucha i gdzieś bezpiecznie ulokować. Niestety nie znalazłyśmy go. Początkowo myślałyśmy, że odfrunął, ale... znalazłyśmy sporo piórek... Coś go upolowalo ;( [*]

Czy źle zrobiłam zabierając go z ulicy? Jak pomagać takim ptaszkom...? Proszę o opowiedzi i pomoc.

Re: Pozostał smutek... (*) Jak pomagać skutecznie?!

PostNapisane: Wto cze 01, 2010 13:23
przez Henia
Karolinko ,nie powinno się zabierać pisklaków .Gdzieś mogła być matka.
Teraz jest taki czas ,że małe wylatują z gniazd ,często za wcześnie i rodzice je karmią na ziemi.Taka jest przyroda ,część przetrwa ,część nie.Jest mokry maj więc pewnie przetrwa ich mało.Cięzko wychować pisklaka ,a jeżeli nawet to co potem ?
rodzice go nauczą wszystkiego ,Ty nie.
Ja dawno ,dawno temu zabrałam wróbla pisklaka ,oczywiście wychował się ,ale nigdy nie odzyskał wolności.Został "ptasim kaleką "nie boi się ludzi ,kotów ,i nie potrafi sam zdobyć jedzenia.
Dlatego pomagam ptakom ,ale staram się nie zabieram pisklaków ,zabieram ptaki chore, poranione którym można pomóc a potem wypuścić, ewentualnie chore do uśpienia.Nie lubię patrzeć jak chore gołebie są rodziobywane żywcem przez wrony :twisted:

Re: Pozostał smutek... (*) Jak pomagać skutecznie?!

PostNapisane: Czw cze 03, 2010 10:23
przez zeberka4
Tak ,nie zabiera się piskląt zwłaszcza uczacych sie latać,rodzice zawsze sa w poblizu i nawołują maleństwo w razie potrzeby równiez karmią,ja nigdy nie zapomne młodej kawki która uczyła sie i wołała rodziców niestety spłoszyła się i prosto na jezdnię,pierwszy samochód ptaszka ominął chciałam po nią pobiegnąć ale juz nie zdarzyłam drugi potrącił ją na amen :( Nigdy jej nie zapomnę. :( :(

Re: Pozostał smutek... (*) Jak pomagać skutecznie?!

PostNapisane: Czw cze 03, 2010 19:00
przez Karolina8
Kochane, miałam zostawić go na ulicy, gdy wokół pełno kotów? Nawet moich...
Ten rok jest jakiś pechowy - katastrofa na ziemi Katyńskiej, potem powódź...
I śmierć zwierząt... W poniedziałek ten ptaszek... Wczoraj mój piesek (*) ;( ;( ;(... Dziś rocznica śmierci Gwersjusza...
Nie wiem już co robić, może tylko wierzyć w przyszłość... Nie mogę się otrząsnąć po śmierci Rokiego... Miał tylko półtora roku, niecałe... Ale teraz zbyt ciężko mi o tym pisać...

Re: Pozostał smutek... (*) Mały ptaszek i mój Piesek

PostNapisane: Sob cze 05, 2010 20:41
przez harpia
Takie ptaszki nie wypadają z gniazd to tak zwane podlotki, młodzież, która uczy się latać, ale wyszła już z gniazda i jest pod opieką rodziców, jeżeli znajduje się takiego bąbla w niebezpiecznym dla niego miejscu, najlepiej odnieść go w miarę blisko w miejsce bezpieczne, cudownie jak jest to drzewo z wysoką gałęzią, rodzice na pewno odnajdą zgubę.

Re: Pozostał smutek... (*) Mały ptaszek i mój Piesek

PostNapisane: Nie cze 06, 2010 0:16
przez KaleidoStar
Nie można z góry zakładać, że ptak wychowany przez ludzi nie poradzi sobie na wolności. Sporo ptasich kalek wyprowadziłam "na ludzi", w tym np sierpówkę. Znalazlam ją w miejscu, gdzie nie było możliwości odseparowania od samochodów, kotów i ludzi. Krzaki mizerne, drzewa za wysokie, żeby na gałęzi posadzić. Obserwowalam pisklaka kilka minut, jak kolejny raz omal nie został rozdeptany przez jednego z licznych przechodniów, zabrałam go ze sobą. Teraz ma się całkiem nieźle na wolności, tzn..przez rok go widywałam, siadał czasami gdzieś w granicach ogrodu i się gapił. Gdzie my, tam ptak lecial. Ale zbliżyć się nie pozwalał. Czasem ewentualnie dał się na słonecznik skusić, ale i wtedy był czujny.
Inne sytuacje, to np wyjęcie (kawki w tym wypadku) z kocich łap. Ale fakt, najlepiej zabezpieczyć malucha na wolności, w miarę możliwości popilnować go trochę z daleka.. rodzice powinni gdzieś być. Co innego w sytuacjach, gdy pierzak jest ranny i wiadomo, że sobie nie poradzi...

Re: Pozostał smutek... (*) Mały ptaszek i mój Piesek

PostNapisane: Nie cze 06, 2010 17:07
przez Henia
Pewnie że są pisklaki które potem odsyskuja wolność ,właśnie chyba najwiecej wron i kawek.
Ale gorzej jest np.z wróblami ,one maja jakieś stopnie i terytorim.Często można zauważyc na ulicy jak stado wróbli goni i tłucze jednego wróbla.Wtedy są bardzo okrutne.Dlatego ogólnie się mówi że ptaki powinno się wypuszczać w to miejsce skąd został zabrany.W ptasim azylu ,młode wróble jak już same zaczynają jeśc wypuszca się całym stadem np, 30 sztuk ,wtedy tworzą nową kolonie.Natomiast jeden nie da rady.