Robik- maleńki, szorstki- schron Elbląg

3 były punkty zwrotne w życiu Robika
Trzy momenty, które zaważyły na jego losie
Pierwszy, kiedy wyjęto go jako najmniejszego z miotu, od mamy i rodzeństwa, jeszcze przytulonego, jeszcze cieplutkiego od mamowego mleczka, i zabrano do nowego domu, gdzie każdy, zachwycał się szorstką małą kuleczką stąpającą nieporadnie na dywanie
Drugi, w wieku 2 lat kiedyPaństwo wyjechali, a do niego przychodziła obca osoba. Siedział wtedy i strasznie tęsknił, ale wrócili
Trzeci- kiedy trafił do schroniska.
Robik nie wiedział, że tamta chwilowa tęsknota, którą czuł, kiedy Państwo wyjechali na urlop, która rozrywała jego małe serduszko, w pewnym momencie stanie sie głównym jego uczuciem.
Kiedy Robik skończył 5 lat, jego Pani stwierdziła, że nie chce już mieć psa.
Nie chce u już. I koniec i kropka, i nie ma dyskusji, i co mi będziecie o psie gadać, pies jest do psiego życia, a człowiek nie będzie wieczorami w deszczu z głupim psem łaził i jeszcze kudeł jego sprzątał po całym domu. .. .
Nie chcę wnikać, nie chcę próbować nawet zrozumieć motywów jego Pani.
Byłam przy jego przyjęciu do schroniska, i czy tego chcę, czy nie chcę, będę, nawet gdybym tą pamięć chciała wyskrobać czymś ostrym z głowy, będę więc pamiętać o tym, jak cierpiał ten maleńki pies, kiedy w podskokach przyszedł z "panią", myśląc, ze na spacerek idzie, na przechadzkę, rzuć mi patyczka, zawsze ci przyniosę, cokolwiek bedziesz chciała, będę patrzeć w twoje oczy i spełniać twe życzenia.
Tym razem nie był to miły spacer- pani sżła szybko, i zdecydowanie, zostawiła Robika w obcym miejscu, w tłumie psów, nic nie było słychać, tak ujadały, nie było na nic miejsca, do tak ciasnego boksu go włożono.
Pani odeszła szybkim krokiem, a Robik stał z nosem w kratach, przyklejony, wpatrzony w dal, przerażony.
Jakoś to dobrze zapamiętałam, bo już wtedy i dla mnie zaczął się czas, że ciężko mi zaczęło być w schronisku, że zaczęłam się nadmiernie przejmować, że widok psich pyszczków powsadzanych między sztachetki ogrodzeń, kiedy tylko na horyzoncie pojawiał się jakikolwiek człowiek, ich zagryzanie się z zazdrości i walki o ludzką uwagę, powodowały u mnie trudne myśli, nie dające się znieść uczucia.
Maleńki, szorstkowłosy Robik stał się wtedy dla mnie symbolem wszystkich skrzywdzonych.
Odwiedzałam go w wolnych chwilach w jego boksie. Odrywał się wtedy na chwilę od czekania na panią, od gorączkowego, uważnego, dzień i noc czuwania przy kracie, żeby nie przeoczyć, kiedy przecież wróci po niego. Wchodził sam na moje kolana, bo jest malutki, i dobrze się tam mieścił, przytulał się trzęsącym się ciałkiem i tak siedzieliśmy- Robik tęskniacy, i ja, zastanawiająca się, ile jeszcze nieszczęść w schronisku muszę zobaczyć, żeby wstać i uciec udając przed samą sobą, ze tego nie ma, że tak jak większość "normalnych" ludzki nic o tym nie wiem i nigdy nie wiedziałam.
Starczy tego, ech.
Co mogę powiedzieć o Robiku, bo Robik potrzebuje domu i będę robić wszytko, żeby mu go znaleźć? Jest mały, sprytny, uwielbia spacery z wolontariuszami, ale trafiają się one rzadko, bo wolontariuszy jest mało. W każdym razie cieszy się każdą chwilką spędzoną na spacerach, przynosi rzucane patyczki, biega. Bardzo ładnie chodzi na smyczy, nie szarpie. Utrzymuje czystość w domu. Jest łagodny i bardzo przyjazny.
Zaszczepiony, zaczipowany, odrobaczony, zdrowy, z książeczką zdrowia.
Nr do wolontariuszki, która dobrze Robika zna: 509 705 880




http://img89.imageshack.us/img89/8690/d ... 40x480.jpg
Trzy momenty, które zaważyły na jego losie
Pierwszy, kiedy wyjęto go jako najmniejszego z miotu, od mamy i rodzeństwa, jeszcze przytulonego, jeszcze cieplutkiego od mamowego mleczka, i zabrano do nowego domu, gdzie każdy, zachwycał się szorstką małą kuleczką stąpającą nieporadnie na dywanie
Drugi, w wieku 2 lat kiedyPaństwo wyjechali, a do niego przychodziła obca osoba. Siedział wtedy i strasznie tęsknił, ale wrócili
Trzeci- kiedy trafił do schroniska.
Robik nie wiedział, że tamta chwilowa tęsknota, którą czuł, kiedy Państwo wyjechali na urlop, która rozrywała jego małe serduszko, w pewnym momencie stanie sie głównym jego uczuciem.
Kiedy Robik skończył 5 lat, jego Pani stwierdziła, że nie chce już mieć psa.
Nie chce u już. I koniec i kropka, i nie ma dyskusji, i co mi będziecie o psie gadać, pies jest do psiego życia, a człowiek nie będzie wieczorami w deszczu z głupim psem łaził i jeszcze kudeł jego sprzątał po całym domu. .. .
Nie chcę wnikać, nie chcę próbować nawet zrozumieć motywów jego Pani.
Byłam przy jego przyjęciu do schroniska, i czy tego chcę, czy nie chcę, będę, nawet gdybym tą pamięć chciała wyskrobać czymś ostrym z głowy, będę więc pamiętać o tym, jak cierpiał ten maleńki pies, kiedy w podskokach przyszedł z "panią", myśląc, ze na spacerek idzie, na przechadzkę, rzuć mi patyczka, zawsze ci przyniosę, cokolwiek bedziesz chciała, będę patrzeć w twoje oczy i spełniać twe życzenia.
Tym razem nie był to miły spacer- pani sżła szybko, i zdecydowanie, zostawiła Robika w obcym miejscu, w tłumie psów, nic nie było słychać, tak ujadały, nie było na nic miejsca, do tak ciasnego boksu go włożono.
Pani odeszła szybkim krokiem, a Robik stał z nosem w kratach, przyklejony, wpatrzony w dal, przerażony.
Jakoś to dobrze zapamiętałam, bo już wtedy i dla mnie zaczął się czas, że ciężko mi zaczęło być w schronisku, że zaczęłam się nadmiernie przejmować, że widok psich pyszczków powsadzanych między sztachetki ogrodzeń, kiedy tylko na horyzoncie pojawiał się jakikolwiek człowiek, ich zagryzanie się z zazdrości i walki o ludzką uwagę, powodowały u mnie trudne myśli, nie dające się znieść uczucia.
Maleńki, szorstkowłosy Robik stał się wtedy dla mnie symbolem wszystkich skrzywdzonych.
Odwiedzałam go w wolnych chwilach w jego boksie. Odrywał się wtedy na chwilę od czekania na panią, od gorączkowego, uważnego, dzień i noc czuwania przy kracie, żeby nie przeoczyć, kiedy przecież wróci po niego. Wchodził sam na moje kolana, bo jest malutki, i dobrze się tam mieścił, przytulał się trzęsącym się ciałkiem i tak siedzieliśmy- Robik tęskniacy, i ja, zastanawiająca się, ile jeszcze nieszczęść w schronisku muszę zobaczyć, żeby wstać i uciec udając przed samą sobą, ze tego nie ma, że tak jak większość "normalnych" ludzki nic o tym nie wiem i nigdy nie wiedziałam.
Starczy tego, ech.
Co mogę powiedzieć o Robiku, bo Robik potrzebuje domu i będę robić wszytko, żeby mu go znaleźć? Jest mały, sprytny, uwielbia spacery z wolontariuszami, ale trafiają się one rzadko, bo wolontariuszy jest mało. W każdym razie cieszy się każdą chwilką spędzoną na spacerach, przynosi rzucane patyczki, biega. Bardzo ładnie chodzi na smyczy, nie szarpie. Utrzymuje czystość w domu. Jest łagodny i bardzo przyjazny.
Zaszczepiony, zaczipowany, odrobaczony, zdrowy, z książeczką zdrowia.
Nr do wolontariuszki, która dobrze Robika zna: 509 705 880




http://img89.imageshack.us/img89/8690/d ... 40x480.jpg