Strona 1 z 1

Kupka psiego nieszczęscia w schronisku

PostNapisane: Wto mar 02, 2010 9:51
przez terenia1
Byłyśmy wczoraj z Baśką w sosnowieckim schronisku po kociaki, przchodząc kolo jednego z psich boksów zauważyłyśmy tego pieska .Ta psina to kupa nieszczęścia :cry: Baśka mówi że to beagle nie wiem czy tak się to pisze, dla mnie to nie jest ważne ten psiak ledwie trzyma się na nogach z ledwością wstał praktycznnie cały czas leży w roku boksu - boks numer 39 może mógłby ktoś założyć mu wątek na dogomanii albo chociaż przekleić zdjęcia na wątek schroniska sosnowieckiego na dogomanii choć nie wiem czy tam jeszcze ktoś zagląda, może coś da się wymysleć żeby mu pomóc :!: :!: Ja jakoś nie mam pomysłu bo my raczej kociakowe.
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek

Re: Kupka psiego nieszczęscia w schronisku

PostNapisane: Wto mar 02, 2010 17:56
przez mercy

Re: Kupka psiego nieszczęscia w schronisku

PostNapisane: Wto mar 02, 2010 22:37
przez terenia1

Dziękuję :D miałam się zaraz za to zabierać - ja tez próbuję coś gdzieś zdziałać

Re: Kupka psiego nieszczęscia w schronisku

PostNapisane: Śro mar 03, 2010 16:42
przez
może wrzućcie na http://www.e-beagle.pl/forum/index.php
tam chyba jest dość silnie działająca ekipa

Re: Kupka psiego nieszczęscia w schronisku

PostNapisane: Śro mar 03, 2010 23:23
przez terenia1
Sunia już wyciągnięta ze schroniska

Re: Kupka psiego nieszczęscia w schronisku

PostNapisane: Pon kwi 05, 2010 20:23
przez mercy
Szkoda,ze nie napisałyscie ,ze małej juz nie ma....:( (*)(*)(*)

Wysłany: Pią 05 Mar 2010 23:18
"Atunia dziś po 20 została uśpiona ;(
Po przetoczeniu krwi, gdy narządy zaczęły szybciej pracować zaczęła krwawić z jelit. Po kolejnym USG, dzięki lekom, które odgazowały żołądek i jelita było widać więcej szczegółów. Nowotwór zaatakował ścianę żołądka i trzustki. Było to przyczyną jej wyniszczenia, właściwie zagłodzenia. Zmiany nie były operacyjne, nie było też szans na zastopowanie procesu lekami. Mimo, że była bardzo słaba i praktycznie na nic nie reagowała, to przy omacywaniu brzucha silnie reagowała. Musiało to ją po prostu boleć i cierpiała. Nie było szans, aby przedłużone życie było dla niej chociaż w niewielkim stopniu komfortowe, dlatego razem z weterynarz podjęłyśmy taką decyzję.
Jest mi cholernie ciężko, mimo świadomości, że robiliśmy wszystko, co tylko się dało. To zawsze boli tak samo ;(
Dokładny opis z leczenia, badań i sekcji zrobiony przez weterynarza wstawię jutro.
Bardzo dziękuję Wam za zaangażowanie. Za jedzonko, za dawcę, za transport, za wpłaty na pokrycie kosztów leczenia, za tak wiele ciepłych słów i trzymanych kciuków.
Szczególne podziękowania należą się Weterynarzom, dr Hyli i dr Świerczek którzy poświęcali swój czas i swoje emocje, szczególnie dr Karinie Nowak, która nie po raz pierwszy bardzo zaangażowała się w pomoc potrzebującym zwierzętom, zostawała po godzinach i szukała jak najlepszych rozwiązań.
Bardzo mi przykro, że muszę przekazywać Wam takie wiadomości ;( Jednak najważniejsze jest, że Atunia już nie cierpi. "