Filozof i reszta futer, wątek do śmiechu a czasem łez.

Prawdę mówiąc, temat zakładam z lekkimi obawami. Na odpowiedzialność Never. Na dodatek jestem padnięta, więc będę się streszczać.
Dziś przyjechał do nas Filozof. Najpierw zwiedził ogród, ale za dużo jest śniegu. Ledwo mu grzbiet wystawał. (A w karcie mu napisali: "Owczarek Belgijski" !!! Niskopienny chyba...) Obejrzał budę, wszedł, wyszedł, wpadł w australijską dziurę, sześć razy obsikał dom, wpadł na większość sosen i krzaków.
W końcu trafił na resztkę tarasu i stanął przy szybie. Otworzyłam - wszedł, wyszedł, wszedł. Zdumiony niesamowicie. Koty zdumiały się jeszcze bardziej. A ja chyba najbardziej, bo Fuk zamiast naprychać, ostrożnie obszedł psa dookoła i się ewakuował na dwór. Następną godzinę Fuk co jakiś czas zaglądał przez okienko, mając najwyraźniej nadzieję, że to mu się tylko śni i zaraz zniknie. Ale że nie znikało, to w końcu wszedł i za przykładem reszty kotów starannie piesa omijał - w zupełnej ciszy.
Nie mam pojęcia, skąd one od razu wiedziały, że z Filozofem jest coś nie tak...?
Gabunia także odniosła się do kolegi z pewną dozą tolerancji - oczywiście, tylko dopóty, dopóki nie siedzi mi na kolanach. Ale na kolanach to ona warczy na wszystkich z Teżetem włącznie.
Oczywiście odbyła się dyskusja w kwestii imienia, stanęło na Filozofie pod warunkiem, że będzie w skrócie Filo, ale jak usłyszałam z kuchni tekst Teżeta - "połóż się synek, wyluzuj..." to mam jakieś dziwne przeczucie...
A teraz niech Never napisze co o Filozofie wie, bo ja z nerwów nic nie zapamiętałam, poza tym, że miał raka i coś z jądrami nie halo. Ja wiem, że nie wyglądałam na nerwową, ale pozory mylą, a historia chorób Filozofa zaginęła.
PS. Udało się zrobić kilka zdjęć, ale cholerny fotosik mnie nie lubi i co usiłuję go użyć, to mi wywala całego ff. Komu przesłać na maila...?
Dziś przyjechał do nas Filozof. Najpierw zwiedził ogród, ale za dużo jest śniegu. Ledwo mu grzbiet wystawał. (A w karcie mu napisali: "Owczarek Belgijski" !!! Niskopienny chyba...) Obejrzał budę, wszedł, wyszedł, wpadł w australijską dziurę, sześć razy obsikał dom, wpadł na większość sosen i krzaków.
W końcu trafił na resztkę tarasu i stanął przy szybie. Otworzyłam - wszedł, wyszedł, wszedł. Zdumiony niesamowicie. Koty zdumiały się jeszcze bardziej. A ja chyba najbardziej, bo Fuk zamiast naprychać, ostrożnie obszedł psa dookoła i się ewakuował na dwór. Następną godzinę Fuk co jakiś czas zaglądał przez okienko, mając najwyraźniej nadzieję, że to mu się tylko śni i zaraz zniknie. Ale że nie znikało, to w końcu wszedł i za przykładem reszty kotów starannie piesa omijał - w zupełnej ciszy.
Nie mam pojęcia, skąd one od razu wiedziały, że z Filozofem jest coś nie tak...?
Gabunia także odniosła się do kolegi z pewną dozą tolerancji - oczywiście, tylko dopóty, dopóki nie siedzi mi na kolanach. Ale na kolanach to ona warczy na wszystkich z Teżetem włącznie.
Oczywiście odbyła się dyskusja w kwestii imienia, stanęło na Filozofie pod warunkiem, że będzie w skrócie Filo, ale jak usłyszałam z kuchni tekst Teżeta - "połóż się synek, wyluzuj..." to mam jakieś dziwne przeczucie...
A teraz niech Never napisze co o Filozofie wie, bo ja z nerwów nic nie zapamiętałam, poza tym, że miał raka i coś z jądrami nie halo. Ja wiem, że nie wyglądałam na nerwową, ale pozory mylą, a historia chorób Filozofa zaginęła.
PS. Udało się zrobić kilka zdjęć, ale cholerny fotosik mnie nie lubi i co usiłuję go użyć, to mi wywala całego ff. Komu przesłać na maila...?