A nie mieliśmy dziś weny do podsumowań i pijaństwa (jakoś to nam się zazwyczaj nieodłącznie łączy, hm)
Za to - uwaga, uwaga - relacja z pańciowego poranka. Dzień powszedni.
- dzwoni budzik w telefonie. Nie chcecie wiedzieć, o której godzinie, w każdym razie, odkąd Kartofel wymaga osobnego śniadania, na początku jest czwórka.
- należy zgasić drania już po pierwszym, wstępnym piknięciu, bowiem jest jakaś szansa, że Fistaszek się nie obudzi.
- ponieważ jednak w 19stu przypadkach na 20 się budzi, wstajemy normalnie.
- wdziewamy szlafrok i kapcie i nasypujemy Patyczakowi żarcie. Staramy się nie upuścić metalowej pokrywki od puszki, z doświadczenia wiemy, że można przez to paść na serce.
- zapalamy światło na schodach i schodzimy, udając, że wcale nie jesteśmy paralitykami i starając się jednak nie spaść na ryj.
- zapalamy światła w salonie, łazience, i przedpokoju. Leon już stoi gotów do wyjścia. Filozofa wołamy nerwowym szeptem, nakierowując go głosem, by nie wpadł na kominek, na komodę, na ścianę, na drzwi od wiatrołapu.
- psy wychodzą, Fistaszek cały czas warczy na Leona.
- zamykamy za nimi drzwi, Fistaszek zaczyna szczekać. Nie wiemy, co na to sąsiedzi. Na szczęście.
- zabieramy z wiatrołapu kurtkę i buty i składujemy to w pobliżu kominka, by się trochę ogrzało.
- Kartofel się rozgląda z posłanka, bierzemy go na ręce (staramy się nie stękać, co to kogo obchodzi, że boli nas kość ogonowa...?) zapalamy światło na tarasie i wynosimy psa na siusiu.
- stoimy na śniegu w kapciach i udajemy, że wcale nam w tym szlafroku nie jest zimno.
- Kartofel sika.
- łapiemy psa na ręce i wnosimy z powrotem.
- Fistaszek wpada przez kocie okienko do domu, karcimy go za szczekanie.
- lecimy na drugi koniec pokoju, gdzie teraz mamy prowizoryczną kuchnię i włączamy wodę w czajniku.
- wyjmujemy z lodówki w przedpokoju miskę z kartoflowym żarciem i wkładamy ją na 20 sek do mikrofali.
- przez te 20 sek szykujemy sobie miskę z chińska zupką.
- wyjmujemy psie żarcie.
- zalewamy swoją zupkę.
- idziemy z żarciem do łazienki, starając się uzyskać wewnątrz tejże Kartofla, a nie szybszego Fistaszka.
- zamykamy się z Kartoflem z łazience.
- z drugiej strony drzwi Fistaszek zaczyna szczekać.
- z góry słychać brzydkie wyrazy. Albo i nie.
- stawiamy Kartofla nosem w misce, pies je a my przez ten czas możemy zrobić siusiu i umyć lica.
- pomagamy Kartoflowi wybrać wszystko z miski, wycieramy mu wilgotną chusteczką nos.
- wychodzimy z łazienki i opieprzamy Fistaszka za szczekanie.
- bierzemy pojemnik i idziemy do kotłowni po kocie chrupy.
- wracamy, grzechocząc znacząco i nasypujemy owe do kocich misek.
- łapiemy Księciunia i wypychamy przez okienko. O ile się da złapać.
- j.w. tylko z Dupencją.
- otwieramy kominek, grzebiemy w nim pogrzebaczem, ładujemy doń drewno. Dużo drewna.
- lecimy do wiatrołapu i wpuszczamy Leona. Wołamy Filozofa po raz pierwszy.
- lecimy na górę.
- ubieramy się stosownie do wielkości mrozu. Trochę to trwa, zwłaszcza wciąganie dziurawych rajstop. Dziurawych, bo podspodniowych.
- retorycznie pytamy szeptem Sielawkę, czy nie zamierza iść się wyszczać.
- całujemy rozespaną Gabunię.
- opieprzamy Fistaszka za stukanie pazurkami po panelach.
- schodzimy ponownie na dół, starając się nie zapomnieć ze sobą telefonu.
- lecimy do wiatrołapu i wychylamy się przez drzwi i wołamy Filozofa po raz drugi.
- jemy zupkę.
- wołamy Filozofa po raz trzeci.
- myjemy zęby, wcieramy w lico krem na mróz.
- wołamy Filozofa po raz czwarty.
- ładujemy rzeczy do torebki, szykujemy sobie okulary, by nie zapomnieć zmienić.
- wkładamy ciepłe skarpety i buty.
- wołamy Filozofa po raz kolejny. Wkurzeni oblatujemy dom dookoła i zaganiamy cholernika do środka.
- zakładamy kurtkę puchową, puchową kamizelkę, czapkę i szalik.
- zmieniamy okulary, chowamy drugie do torebki, staramy się nie zapomnieć o telefonie.
- układamy Kartofla na posłanku, opieprzamy Fistaszka, by poszedł na górę spać.
- przynosimy sobie stołeczek pod drzwi i z trudem zakładamy na buty kolce, mając świadomość, że inaczej znowu obtłuczemy sobie kość ogonową. Albo i gorzej.
- gasimy wszelkie światła i drepczemy do furtki, by sprawdzić, czy da się otworzyć normalnie kluczem.
- wracamy i wtykamy w przycisk domofonu zapałkę.
- lecimy do furtki po raz kolejny i usiłujemy otworzyć, w myślach składając najlepsze życzenia obu smacznie śpiącym na górze panom.
- i tak siedem razy.
- w końcu osiągamy sukces, zamykamy dom, otwieramy dom, wracamy się po torebkę, zamykamy dom ponownie, zatrzaskujemy furtkę i ruszamy śliską drogą przez las na stację...