Z PAMIĘTNIKA
STAREGO FILOZOFA.
Ostatnio jedna cicha poczytywaczka, niezarejestrowana na miau w ogóle (pozdrawiamy ciocię Bożenkę P!

) wytknęła pańci, że ogólnie jest za mało filozofa w filozofie. Pańcia mętnie pamięta z jakiegoś filmu z Pokorą, że ktoś miał za mało cukru w cukrze, ale żeby od razu filozofa...? No już pędzę, pędzę nadrobić braki, bowiem pańcia ma doła straszliwego, jak stąd do niewidać i sama nie wie, co z tym zrobić.
Wątek miał być wesolutki, krzepiący i z rumieńczykami na policzkach, a w obecnym stanie pańcia może jedynie smęcić. Na dodatek - a może raczej to jest przyczyna główna - państwo się pokłócili i mają tak zwane ciche dni. Pańcia, choć z natury gadatliwa, to jak się zaweźmie to potrafi się nie odzywać, oj potrafi. A że dyskusję przerwał pańcio, pańcia tylko trzasnęła drzwiami i czeka, aż pańcio jakoś sytuację naprawi. Pańci ogólnie jest przykro, bowiem co by nie powiedzieć - pańcia pańcia lubi, jednakowoż i nie lubi jak pańcio zachowuje się jak idiota.
Generalnie w rodzinie nie jest dobrze, bowiem ojczym pańciowy - bardzo przepraszamy, że tak osobiście się zwierzamy.... - otóż jest w bardzo ciężkim stanie a pańcia bardzo go zawsze lubiła i lubi. Dobrze to się już nie skończy, niestety i paradoksalnie pańcia ma pretensje do własnej matki (która nie żyje od 2009 roku) bowiem uważa, że to Ona ciągnie swojego męża za sobą, bowiem nawet martwa żyć bez niego nie może.
Tak to jakoś jej metafizycznie wychodzi.
Na dodatek ulubiona koleżanka pańci poszła sobie na urlop i zostawiła pańci drapieżne chomiki pod opieką. Niech ciocie ręka boska broni przywiązywać się do chomików! To straszne stworzenia są! No, chyba, że pojedynczo! Taka chomicza matka potrafi własnemu dziecku oko wydłubać! I to dwutygodniowemu, więc wcale jeszcze to nie jest problem, że dorosłe dziecko trzeba skłonić do opuszczenia domu! Pańcia dziś miała takich problemów parę i nie pałała do ulubionej koleżanki sympatią, oj nie. A w ogóle jakby roboty w robocie coraz więcej było. A pańcia coraz starsza czy co? I sił ma coraz mniej, czy co? Niech sobie ciocie wyobrażą, że w poniedziałek pańcia wróciła do domu, nie było prądu, więc nawet nie mogła sobie zagrzać rosołku ku pokrzepieniu sił, więc zaległa by się chwilę zdrzemnąć. Po owej chwili, czyli za dziesięć pierwsza w nocy, pańcia dość nieprzytomna wstała, umyła zęby, przebrała się w piżamkę i ponownie zaległa na kolejną chwilę, czyli do piątej rano, kiedy to budzik dzwoni bezdyskusyjnie.
Pańcia się pyta retorycznie, co to za życie, kur... mać, hę?
Nic jej się nie chce, no nic. Nie, przepraszam. Spać, to owszem. Wyłącznie może spać, każdą ilość godzin. No, jeszcze na basen jeździ z sąsiadką, ale wraca kompletnie wypluta.
Dobra, pańcia idzie zamówić straszne ilości żarcia dla nas, bo się kończy. Mamy nadzieję, że w weekend będzie weselej, albo co.
Niech się ciocie nie martwią - my tu czuwamy i się wszyscy mamy nieźle. Co prawda, niezidentyfikowany obiekt szcza pod państwa łóżkiem, ale ponieważ nie wiadomo kto (najbardziej podejrzany Moś, Genek i Sielawka) to nikt nie został skrócony o główkę...