Nie dokończyłam opowieści o Fredzie, bo wróciliśmy dopiero wczoraj wieczorem (ja mocno przeziębiona) i przyznam, że marzyłam tylko, żeby się wykąpać i położyć...
Jeżeli chodzi o jego stan to --- jest fatalny...
Ropiejące ranki na uszach, wyłamany tylny palec, nie wiem czy nie zainfekowany oczodół..................
Ale! Jest dość silny

! Ciągnął smycz całkiem mocno
Teraz los Freda jest w rękach Eulalii - wzięła na siebie wielką odpowiedzialność, ale bardzo chciałabym, żeby nie musiało to być równieć obciążenie finansowe...
Pytałam o koszty odopcji wirtualnej - to niezwykle delikatna i skromna osoba; odpowiedziała po prostu, że: "Każda kwota będzie dobra"...
W schroniskach taka adopcja to zwykle 40-50 zł miesięcznie --- cudownie byłoby gdyby udało się nam to wspólnymi siłami zebrać. Ja mam już parę psów w tej wiosce, którym pomagam, stąd cała kwota to dla mnie spore obciążenie. Będę wpłacała 15 zł na pewno, a jak zdaży się, że będę mogła to więcej, bo wiem, że to wszystko pójdzie na szlachetny cel w dobre ręce. Jest tam dużo zwierząt, które często potrzebują lekarstw i pomocy. Dużo i coraz więcej... ostatnio podrzucono kilka psów....
Nie potrafię tego zrozumieć....
Eulalia oczywiście będzie się starała znaleźć dom dla Freda, ale ma świadomość, że będzie to bardzo trudne - choć może jak Fred już wyzdrowieje i odżyje --- stanie się kolejny cud...
Jej dom jest jak Arka - maleńki skrawek przyjaznego raju. Skoro są tacy Ludzie to może jeszcze nie wszystko stracone i takie wioski, gdzie okrucieństwo wobec zwierząt jest normą, kiedyś będą jedynie wstydliwym wspomnieniem...
Aha! Na powitanie Fred dostał michę rosołu z siemieniem!
Czeka go teraz trudny czas adaptacji, ale mam nadzieję, że za tydzień zacznie wierzyć, że on też może być kochany....