Krótkie miałam święta i w końcu nie zrobiłam żadnych zdjęć, ani w ogóle nie kiwnęłam palcem. To znaczy, owszem, kiwałam palcem na pilocie. Przez calutki rok nie spędziłam tylu godzin przed TV co przez ten piątek!
Z ostatnich niusów - dziś zachwiałam się w przekonaniu, że Amel nie słyszy. Jak wróciłam z pracy, wyszłam jak zwykle na spacer, Gabunia jak szalona biegała po świeżym śniegu, chwilami poszczekując z nadmiaru emocji i słowo daję, wyglądało tak, jakby Amel jej odszczekiwał.
Było to szalenie zabawne, bo Gabunia to jak karabin szybkostrzelny a Amel powiedzmy, moździerz.
Takie łałałałałałałałałałałałałałałał!!! A w odpowiedzi: ŁAŁ! ŁAŁ! I dwa odważne podskoki. W ogóle Amel chodzi coraz szybciej, przynajmniej TAM. Z POWROTEM już wolniej.
No i także dziś zginął Teżetowi po raz pierwszy. Bez paniki, zginął na chwilę.
Teżet przyjechał z pracy autkiem i jak zwykle otworzył bramę, wjechał... Przez wszystkie poprzednie lata Wacław na ten czas wjeżdżania wychodził sobie na drogę, obwąchiwał płot sąsiada, sikał pod sosną, Teżet po zaparkowaniu w garażu szedł do bramy, czekał, aż Wacek wróci, co następowało po minucie, zamykał i git. Amel do tej pory w ogóle nie kojarzył samochodu z jego czy też naszym powrotem i nawet się nie zbliżał do bramy. Dziś pierwszy raz podszedł i.. wyszedł. Teżet z przyzwyczajenia potraktował go jak Wacka i założył, że pies zaraz wróci. No, ale Amel miał swoje plany. I gdy Teżet chciał pozamykać, skonstatował, że psa nie ma w zasięgu wzroku. Przez chwilę sądził, że Amel od razu wrócił i gdzieś się poszedł poszwędać po ogrodzie, ale śnieg wciąż prószył i zostały ślady...
Teżet ruszył tropem niczym Winetou i dopadł Amelka za zakrętem za płotem zachodniego sąsiada, gdzie najwyraźniej czekał by się trochę pokłócić z pekińczykiem.
Bo wiecie - w prawo się idzie do lasu na spacer dalszy, a po drodze się wita z psami sąsiada za wschodnim sąsiadem.
W lewo idzie się do lasu na spacer krótszy, a po drodze czasem przy płocie jest pekińczyk, nasz wróg!
Tak jeszcze się zastanawiam nad tym szczekaniem. Może Gabunia szczekając wydaje jakieś częstotliwości, nam niedostępne, które Amel jakoś słyszy? A nas nie słyszy, bo nadajemy na innych?