Bardzo będę wdzięczna. Każda informacja dla mnie teraz to skarb. Ciągle jestem w powijakach, jeśli chodzi o DS dla jeżynki. A Edzia flejtuchowatością plasuje się chyba w czołówce jeżowej populacji

Za to na szczęście albo ją widuję albo słyszę. Wczoraj na przykład wypuściła się na spacer tuż przy tarasie, na którym siedziałam ja wraz z całym kocio-psim towarzystwem. Fakt, że było cicho, bo koty spały zmęczone nagłym upałem, a Nero obserwował, co się dzieje za ogrodzeniem, ale za to było mocno oświetlone. Nero do niej podbiegł i podobnie jak poprzednio (już kiedyś Edzia weszła mu w drogę) szczekał, ale na szczęście bez skłonności do łapania. Mój pies jednak okazał się stworzeniem nadzwyczaj grzecznym, bo na polecenie
zostaw odstąpił i tylko potem z daleka zerkał. Edzia siedziała pod tarasem zwinięta w kłębuszek, a że godzina była już słuszna (tuż przed 22), zamknęłam towarzystwo w domu i jeżynka miała spokój. Kwadrans później już jej pod tarasem nie było. Mam nadzieję, że Nero oswoi się szybko z obecnością jeża i w ogóle nie będę musiała interweniować.
Bardzo chętnie wybuduję Edzi osobną stołówkę. Z tym, że ona w ogóle nie jest zainteresowana jedzeniem
sztucznym (w sensie chrupki i kurczak). Przedwczoraj zdaje się zjadła dosłownie kilka sztuk z miseczki ustawionej pod domem, ale głównie chyba skupiona była na wywalaniu reszty. Trochę mnie to niepokoi, bo Edzia to podobno łakomczuch. Z drugiej strony pewnie ma co jeść
w naturze.
Aaa, i jeszcze zapomniałam. Teraz wjazd o garażu, gdy jest już ciemno, to prawdziwy horror. Najpierw odpalam zdalnie światło nad wjazdem, sprawdzam, czy na podjeździe albo w okolicy nie widzę Edzi. Otwieram najpierw garaż, potem bramę. Potem wjeżdżam ostrożnie gapiąc się intensywnie w obraz z kamery cofania. Potem wysiadam i sprawdzam, czy Edzi znowu nie ma na podjeździe i bezpośrednio w okolicy. Dopiero włączam zamykanie bramy i nieruchomo obserwuję, czy jeżynka nie nadleci skądś nagle. Potem drzwi garażu. Normalnie, to było pyk pyk i szłam do domu nie czekając nawet na zamknięcie.