Z Krosna przyjechała jeżynka, ale nie tylko

O tym wkrótce
Przedwczoraj uwalnialiśmy jeże zimujące w pomieszczeniach. Trafiły do zagrody zewnętrznej, gdzie nie mają już kontaktu z człowiekiem i przygotowują się do całkiem samodzielnego życia. W zagrodzie zewnętrznej jest już kilka jeży, które zimowały na w dworze w ocieplonych domkach - między innymi nasz ulubieniec Ryjcio, który wychudł, wypiękniał... ale charakterek się mu nie zmienił
Na pierwszy ogień poszła Misia. Misia jest jeżycą bardzo spokojną i stonowaną. Dokładnie obejrzała włosci i zdecydowanym krokiem wyszła z transportera.


Następny był Puchatek. Oj ciężko z nim było, bardzo ciężko. Nie mógł się zdecydować czy pozostać, czy też wkroczyć w nowy rozdział swojego życia. Jak już wydawało się, że decyzja została podjęta - nie spodobało mu się wyjście. A dlaczego tędy - może uda się przeniknąć przez tylną ścianę. Houdini jakiś czy co ? Po ponad godzinie puchatkowych zmagań, stwierdziłam, że muszę mu pomóc, bo spędzimy tak całą noc, a na uwolnienie czekał jeszcze Grodzio. Uwolniony Puchatek stwierdził, że najlepiej będzie ukryć się między donicami.




Grodzio to już była szybka piłka. Nie od parady ma na pyszczku mazy jak żołnierz udający się na akcję w dżungli. Trochę tak niemęsko został wyposażony w różowy czub na głowie, ale nie wydaje się, żeby w czymś mu to przeszkadzało. Wyjrzał, popatrzył, nawęszył... popędził w krzaki ... i tyleśmy go widzieli ...



