selenicereus pisze:Obiło mi się o uszy, że populacja wróbli skurczyła się wraz ze zmniejszeniem roli konia w gospodarstwie i zmianą sposobu przewożenia i przechowywania ziarna. Co do koni, to miało chodzić o to, że w końskich odchodach było sporo niestrawionego ziarna, no a zmiana przewożenia... Sama pamiętam z dzieciństwa, że jak była kampania żniwna, to całe pobocza dróg zasłane były ziarnem spadającym z byle jak ładowanych wozów.
Ale jakoś mi się te teorie kupy (nawet końskiej) nie trzymają. Wróble, które spotykam wydają się być dość otwarte na różny rodzaj pokarmu - i owadem nie pogardzą. Na Ukrainie widziałam wróbelki chętnie przysiadające się do straganów z mięsem i korzystające z nieuwagi sprzedawcy. Babcie handlujące mięsem tak na ulicy, z foliowego wora (obrzydlistwo) wyróżniają się trzymanymi w garściach gałązkami z liśćmi, którymi oganiają swój towar nie tyle od much (pani, a ile taka mucha zeżre?) co od podstępnych wróblaszków.
Lubię te małe zadziory, strasznie są bitne i czupurne, z drugiej strony tworzą takie fajne wielopokoleniowe rodziny.
Ja to o tych koniach czytałam u Żabińskiego chyba. A z tym mięsem to problem taki, że dorosły wróbel na ziarnach daje radę, natomiast pisklęta musi karmić owadami i w ogóle białkiem zwierzęcym, dlatego na wiosnę robi się mięsożerny.
Jeśli w waszych karmnikach żarełka w bród, to nie ma po co się bić i tracić cennej energii. Dlatego nie widzicie żadnych morderstw.