» Wto sty 15, 2013 17:33
Re: Lara z alergią szuka domu i $ na karme wet TYCHY .
No Justyna niestety nie ma za dużo czasu, żeby odpisywać ostatnio, bo te małe potworki potrafią dać w kość. Nawet nie ma chwili, żeby sobie posiedzieć i odpocząć. Wczoraj u niej byłam, to parę minut oddechu znalazła, bo zajęłam się mizianiem kociaków i na chwilę zapomniał, że muszą się upominać o swoje:D Przydałaby się kolejna para rąk do głaskania, bo niestety 2 ręce to za mało na tyle stworzeń, a każdy chce być wygłaskany:/ No niestety te, które wczoraj spały to tylko trochę przemiziałam, a wymęczyłam te, które przyszły sie przytulić. O dziwo zamiast chmary kotów jak zwykle napadło mnie mniej niż połowa:( Kociaki opanowały nowy drapak i już nie chcą leżeć na tapczanie( drapak jest prześwietny, co poniektórzy mają juz swoje zaklepane miejsce, np. Węgielek:))
No i nasza maleńka księżniczka wpadła na kolanka sie połasić. Oczywiście skończyło się na podgryzaniu wiszących elementów moich ubrań:D
Eryk też został wygłaskany na tyle, na ile pozwolił. Głaskam go sobie tutaj grzecznie, kulturalnie, mruczy wniebogłosy a tu nagle chaps! i ręka pogryziona:( Z początku myślałam, że któreś miejsce go drażni i wtedy gryzie, ale wczoraj bez niczego podgryzał co jakiś czas. Nie wiem skąd sie to u niego bierze. Moja kotka robi podobnie, można ją głaskać, słodko sobie mruczy i nagle próbuje pogryźć. Mówię próbuje, bo przez chorobę nie ma zębów. Ale podrapać potrafi:D
Ale się dzisiaj rozpiszę:) Bo to jeszcze nie koniec. Narazie tylko napisałam parę słów o kotach.A jak wszyscy wiedzą Justyna ma nie tylko koty. Bartuś wczoraj był podrywany przez Karolka:] Zamiast ręcznika został owinięty białą serwetką(śmiałyśmy się, że będzie z niego transwestyta). A królik albo chciał zagadać, albo mu sie ubranko spodobało, bo co jakiś czas go gonił po pokoju:)
No i teraz psiaki.
Z Justyną zabrałyśmy wszystkie 3 do parku, żeby sie wybiegały. No ja sie pokusiłam, żeby te dwie panie prowadzić. Naiwna:D Zapanować nad nimi to jak wejść na Mount Everest. Z początku latały wszędzie, smycze to mi się poplątały tak, że trenowałam do tańca z gwiazdami co chwile obracając się z rękami w górze, żeby je trochę odkręcić. Jakbyście to widzieli to tarzanie ze śmiechu gwarantowane! Wybiegały sie te psiaki równo. Sara próbowała za sobą taszczyć dosć spory konar drzewa, ale raczej jej sie nie udało. Za to razem z Laryską udało im sie coś innego. Lara goniąc młodszą koleżankę tak zrobiła zwrot w tył, że biedna Justyna robiła aniołka na śniegu:)Mnie na szczęście nie podcięły, ale próbowały dzielnie. Fibi też miał niewesoło, musiał sie rozglądać, gdzie ten huragan krąży. Ale jakoś dał radę.
Psy były tak zmęczone, że po zjedzeniu i napiciu sie poszły spać. Jak się zbierałam do domu, to jeszcze raz poszłyśmy z psami do drugiego parku. Niby niedaleko, ale nawet nie wiem kiedy nam godzinka przeleciała:D Znowu sie wygoniły te dwie małe bestie, i nie wiem kto się bardziej zmęczył: one, czy ja. A czemu ja? Bo oprócz trzymanie ich na smyczy( a siły mają baaardzo dużo, raz mi prawie rękę urwały:)) trochę musiałam pobiegać, żeby ich nie szarpać za smycz:)
To chyba narazie tyle, jak mi się coś jeszcze przypomni to napiszę znowu:)
Przydały by sie codzienne odwiedziny, żeby chociaż pomiziac te futrzaki, no ale niestety nie mogę dojeżdżać codziennie:( Szkoda, że nie mieszkam w pobliżu. Ciekawe kiedy miały by mnie już dość wszystkie zwierzaki i Justyna:D