Bardzo go polubiłam (mimo kloaki) - rzeczywiście tupta, grucha, rano domaga się wypuszczenia z transporterka waląc dziobem w ścianki. Powiesiłam woal, żeby nie walił w okno. Nie jest ekspansywny - zajmuje pól pokoju (oczywiście tylko wyższe jego partie). Mniej więcej dwie godziny dziennie lata (trójkąt: szafa - żyrandol - karnisz) i to jest dość upierdliwe, ale już się przyzwyczaiłam.
Wiem, że będę musiała go oddać ale odwlekam ten moment. To jest życie na wyższym poziomie, po prostu. Kela wpatrzona jest w niego non stop. Nie ma obawy - kotka ma tak kiepski refleks (od zawsze), że Malusi zawsze ucieknie. Głuptak wpadł za szafę - kiedy nasypywałam mu karmę podchodził i uciekał i po prostu się zsunął - musiał ją potem okrążyć na piechotę, a Kelka już tam na niego czekała, od razu jej zwiał

.

- aktywność, o której nie może być mowy w transporterze przecież
P.S. Z minusów jest ten jeszcze, ze łuski które spadają z niego podczas toalety uczulają mi oczy.