Nieudane adopcje.

O wszystkich stworzeniach poza kotami

Moderator: Moderatorzy

Post » Pon sie 02, 2010 20:41 Re: Nieudane adopcje.

luelka pisze:Nie uważam, żeby to była amerykanizacja, nigdy nie oddałam kota do domu wychodzącego i zapewne nigdy nie oddam.

Kot dobrze zadbany, w mieszkaniu czy domu, to kot szczęśliwy - decydując się na opiekę nad zwierzakiem chyba każdy POWINIEN brać pod uwagę, że to drapieżniki, że trzeba im codziennie dostarczać rozrywki i urozmaicenia - i że to jak najbardziej należy do OPIEKI nad zwierzakiem. A gdybym miała dom z ogrodem? Wypuszczałabym koty, oczywiście. Do ogrodu z wolierą.

Tak się składa, że lubię koty szczęśliwe i żywe. Najlepiej - żyjące długo, w dobrym zdrowiu, bezpieczne. Wypuszczanie kotów samopas po prostu tego nie gwarantuje.

A każda adopcja, która tego nie gwarantuje - jest zgodnie z tytułem wątku adopcją nieudaną, przynajmniej dla mnie.

Chyba sobie sama przeczysz. Skoro kot jest drapieznikiem , to powinien żyć na wolności , a nie w mieszkaniu czy w domu .
To czlowiekowi sie wydaje , ze jak zamknie kota w czterech scianach na 50m2 i pomacha mu przed oczami patyczkiem, to kot jest szczesliwy . Nie ,nie jest. Dlatego moje koty mają zawsze do dyspozycji wielgachny balkon/taras oraz ogród u rodziców. Mimo , ze to koty rasowe , to jednak instynkt nadal jest bardzo silny.
Kot zdrowy i szczesliwy , to nie tylko kot zdrowy fizycznie , ale przede wszystkim psychicznie ,ludzie niestety o tym zapominają .
A zwolennicy trzymania kota w czterścianach przez całe jego zycie , sami powinni się zamknać razem z tym kotem i zaznać tego szczęscia, dobrego zdrowia i bezpieczeństwa, bo przecież wychodzenie z mieszkania tego nie gwarantuje.

Agaaa

 
Posty: 1259
Od: Wto sty 18, 2005 17:04
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon sie 02, 2010 20:55 Re: Nieudane adopcje.

a ja mimo domu z ogrodem i całkiem spokojnej okolicy, braku wielkich psów, świadomie stwierdziłam, że kot jeśli będzie to będzie stricte domowy, ogród tylko na smyczy, a jeśli bez to na chwilę i na zasadzie chodzenia za kotem.
na początku to dla nas był kłopot (pilnowanie by zamykać ciągle drzwi, pilnować itd ale się dało. i na pewno nie zdecydowałabym się na wypuszczanie by sobie chodził sam sobie :roll:
jeśli chce 'polować' to ma okazję będąc na smyczy - nawet ma dość dużo okazji, jednak gonić innych kotów i bić się z nimi nie musi...
i żeby było jasne, to w pełni moja decyzja, bo nikt przy adopcji kota tego ode mnie nie wymagał, a domownicy musieli się dostosować.

zresztą, wolę wiedzieć, że mój kot nie łapie myszy ani ptaszków, ani innych fajnych stworzonek :twisted:
Gdyby można było skrzyżować człowieka z kotem, skorzystałby na tym człowiek, a stracił kot.

Aniołek_

 
Posty: 2489
Od: Pon sie 14, 2006 17:28
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon sie 02, 2010 21:05 Re: Nieudane adopcje.

Biedny kot, biedni domownicy. Ciągłe pilnowanie drzwi oj twoja decyzja , ale kot na smyczy to upokorzony kot i jego duma. Mój persik przez dwa lata mimo otwartych drzwi nie wychodził sam wynoszono go na szelkach oj jak on się darł. Nigdy więcej. Adoptując kota to tylko z opcją kot wychodzący i za razem radosny , a nie niewolnik egoizmu ludzkiego. Chcemy wszystko wiedzieć o naszych kotach , a one chcą być sobą.

persiak1

 
Posty: 1469
Od: Sob paź 17, 2009 17:04

Post » Pon sie 02, 2010 21:15 Re: Nieudane adopcje.

Agaaa pisze:Chyba sobie sama przeczysz. Skoro kot jest drapieznikiem , to powinien żyć na wolności , a nie w mieszkaniu czy w domu .
To czlowiekowi sie wydaje , ze jak zamknie kota w czterech scianach na 50m2 i pomacha mu przed oczami patyczkiem, to kot jest szczesliwy . Nie ,nie jest. Dlatego moje koty mają zawsze do dyspozycji wielgachny balkon/taras oraz ogród u rodziców. Mimo , ze to koty rasowe , to jednak instynkt nadal jest bardzo silny.
Kot zdrowy i szczesliwy , to nie tylko kot zdrowy fizycznie , ale przede wszystkim psychicznie ,ludzie niestety o tym zapominają .
A zwolennicy trzymania kota w czterścianach przez całe jego zycie , sami powinni się zamknać razem z tym kotem i zaznać tego szczęscia, dobrego zdrowia i bezpieczeństwa, bo przecież wychodzenie z mieszkania tego nie gwarantuje.


Droga Agaaa, kot jest z natury drapieżnikiem, kot domowy z natury mieszka przy człowieku (np. w domu). Drapieżniki, które mieszkają u mnie, to nie koty wolno żyjące, które żyłyby sobie w lesie i polowały. To koty, które, gdyby zostały tam, skąd zostały wzięte, już dawno by nie żyły. Co do wielu rzeczy mogę mieć wątpliwości, ale jednego jestem pewna - kot żywy jest kotem szczęśliwszym od nieżyjącego. Drugiego też jestem pewna - kot przyzwyczajony do życia w mieszkaniu nie poradziłby sobie z życiem w środowisku naturalnym. Nigdy nie twierdziłam, że dzikie, miejskie czy wiejskie, nieoswojone koty powinno zabierać się do mieszkań - one sobie radzą w swoim środowisku. Ja mówię o kotach, które były skazane na łaskę czy raczej niełaskę człowieka.

Ja za swoje koty - i swoich podopiecznych czuję się odpowiedzialna. To są zwierzaki, nie ludzie, więc nie mogę liczyć na to, że przewidzą konsekwencję swoich zachowań, że przewidzą niebezpieczeństwo - od tego jestem ja. Powtarzam - wypuszczanie kotów do ogrodu - TAK! ALE - pod warunkiem, że ma się wolierę. Bo jeżeli nie ma woliery czy innego zabezpieczenia - to nie możesz odpowiadać za to, co tam kota spotka: głupi, okrutny człowiek, nieraz nieświadomie, ale okrutne zabawy dzieci, samochody, psy, a raczej: ludzie szczujący psy na koty, trutki.

Opiekując się kotami trzeba próbować zrozumieć ich naturę, ich potrzeby. Takimi potrzebami jest polowanie, zabawa, bodźce zewnętrzne, urozmaicenie, bezpieczeństwo. To zależy od inwencji człowieka i chęci, czy się będzie starało zaspokoić te potrzeby. Więc zabawy - ale naprawdę niekoniecznie na trawie (chociaż fajnie by było - naprawdę marzę o tym ogrodzie z wolierą :kotek: ) I jeszcze raz: BEZPIECZEŃSTWO.
"Wykuj własny szlak przez kraj dziki i surowy..."

luelka

 
Posty: 4356
Od: Sob cze 30, 2007 8:14
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon sie 02, 2010 21:21 Re: Nieudane adopcje.

persiak1 pisze:Biedny kot, biedni domownicy. Ciągłe pilnowanie drzwi oj twoja decyzja , ale kot na smyczy to upokorzony kot i jego duma. Mój persik przez dwa lata mimo otwartych drzwi nie wychodził sam wynoszono go na szelkach oj jak on się darł. Nigdy więcej. Adoptując kota to tylko z opcją kot wychodzący i za razem radosny , a nie niewolnik egoizmu ludzkiego. Chcemy wszystko wiedzieć o naszych kotach , a one chcą być sobą.


Tak, i marzą o umieraniu na ulicy, mruczą na myśl o byciu potrąconym przez samochód, wchodząc Ci na kolana nic, tylko fantazjują na temat sympatycznych ludzi, którzy lubią patrzeć na to, jak ich psy sobie polują na kotki. Dobrze, że nie jesteś egoistką 8O .

Ja sobie mogę tak w kółko - kot żywy ma szansę na bycie szczęśliwym, kot martwy tej szansy nie ma. A Ty ryzykujesz życiem swoich kotów. A zabezpieczenie ogrodu to znowu nie taka trudna sprawa, naprawdę :!: . I mogłabyś mieć BEZPIECZNEGO kota wychodzącego.
"Wykuj własny szlak przez kraj dziki i surowy..."

luelka

 
Posty: 4356
Od: Sob cze 30, 2007 8:14
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon sie 02, 2010 21:45 Re: Nieudane adopcje.

Tak wracając do tematu nieudanych adopcji - nieudane adopcje, niezależnie od poglądów na różne sprawy i tego, kto co uważa za szczęście dla kota - nie wynikają z tego, że ktoś wypuszcza czy nie wypuszcza kota.

Nieudane adopcje są wynikiem tego, że osoba adoptująca wprowadza w błąd osobę, która kota adoptuje (bądź odwrotnie). Tak było w mojej sytuacji - warunkiem adopcji mojego podopiecznego było zabezpieczenie okien, kotek pojechał do swojego domu, po czym dostałam zdjęcia kota wylegującego się... przy otwartym oknie. I chwała siłom najwyższym, że dostałam, bo udało mi się kota odebrać, zanim spadł.

Gdy dzwonią do mnie osoby, z którymi się nie zgadzam co do opieki nad kotami, zawsze staram się odnosić wobec nich kulturalnie - i spokojniej niż tutaj na forum. Tłumaczę swoje poglądy, ale naprawdę doceniam i szanuję, gdy słyszę: nie zgadzam się, nie mogę spełnić wymogów umowy, dziękuję.

Co dopisuję z powodu wyrzutów sumienia spowodowanych OT-ami.
"Wykuj własny szlak przez kraj dziki i surowy..."

luelka

 
Posty: 4356
Od: Sob cze 30, 2007 8:14
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto sie 03, 2010 9:41 Re: Nieudane adopcje.

luelka pisze:
persiak1 pisze:Biedny kot, biedni domownicy. Ciągłe pilnowanie drzwi oj twoja decyzja , ale kot na smyczy to upokorzony kot i jego duma. Mój persik przez dwa lata mimo otwartych drzwi nie wychodził sam wynoszono go na szelkach oj jak on się darł. Nigdy więcej. Adoptując kota to tylko z opcją kot wychodzący i za razem radosny , a nie niewolnik egoizmu ludzkiego. Chcemy wszystko wiedzieć o naszych kotach , a one chcą być sobą.


Tak, i marzą o umieraniu na ulicy, mruczą na myśl o byciu potrąconym przez samochód, wchodząc Ci na kolana nic, tylko fantazjują na temat sympatycznych ludzi, którzy lubią patrzeć na to, jak ich psy sobie polują na kotki. Dobrze, że nie jesteś egoistką 8O .

Ja sobie mogę tak w kółko - kot żywy ma szansę na bycie szczęśliwym, kot martwy tej szansy nie ma. A Ty ryzykujesz życiem swoich kotów. A zabezpieczenie ogrodu to znowu nie taka trudna sprawa, naprawdę :!: . I mogłabyś mieć BEZPIECZNEGO kota wychodzącego.


To ja na moment wrócę do offtopa :oops: Koty jeszcze marzą o zakażeniu FIV lub FeLV (szacuje się, że co piąty-szósty kot wolno żyjący jest nosicielem). No żyć bez wirusa te koty po prostu nie mogą... A śmierć na białaczkę lub w wyniku postępującego spadku odporności (pełna gama wspaniałych objawów: od wyniszczającej biegunki po zaburzenia neurologiczne) to po prostu raj dla każdego sierściucha!
Obrazek
UWAGA - Angalia to IKA 6 (na FB Krystyna Kowalska) nie wysyłajcie kotów!!!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=117164

Zofia.Sasza

 
Posty: 15958
Od: Wto wrz 09, 2008 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto sie 03, 2010 10:36 Re: Nieudane adopcje.

persiak1 pisze:Biedny kot, biedni domownicy. Ciągłe pilnowanie drzwi oj twoja decyzja , ale kot na smyczy to upokorzony kot i jego duma. Mój persik przez dwa lata mimo otwartych drzwi nie wychodził sam wynoszono go na szelkach oj jak on się darł. Nigdy więcej. Adoptując kota to tylko z opcją kot wychodzący i za razem radosny , a nie niewolnik egoizmu ludzkiego. Chcemy wszystko wiedzieć o naszych kotach , a one chcą być sobą.


też wrócę do OT (choć czy to taki OT?)
akurat pilnowanie drzwi, na zasadzie 'albo mają byc zamknięte wejściowe (na klucz) albo drzwi z piętra/parteru' to raczej żadne 'obostrzenie' zwłaszcza, że wszelkie drzwi mam szklane, więc przeciągi im jakoś nie służą. Zresztą, każdy stwierdził, że tak będzie lepiej :roll:
a jeśli by to było wbrew jego dumie, chodzić na smyczy, to by się na niej nie kład i miauczał, żeby ją ubrać i iść - tak samo jak na widok smyczy od razu się ożywia i staje by mu ładnie ją ubrać.
Kot wychodzący, to kot, który może pójść wszędzie - skąd wiesz jaką drogę przebywa Twój kot, gdy jest na zewnątrz? z iloma zwierzętami ma do czynienia?
nie chce wspominać o FIV, FeLV, psach, autach, ludziach dla których kot=zabawka, ale... są także ludzie 'ooo. jaki śliczny kotek! wezmę go sobie!' - no chyba, że ogród zabezpieczony w 100% (jest kilka osób na forum z takimi ogrodami) ale to nie jest kot wychodzący wtedy... ;)
Gdyby można było skrzyżować człowieka z kotem, skorzystałby na tym człowiek, a stracił kot.

Aniołek_

 
Posty: 2489
Od: Pon sie 14, 2006 17:28
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto sie 03, 2010 12:57 Re: Nieudane adopcje.

Rozśmieszył mnie ten upokorzony kot w szelkach :mrgreen: :mrgreen:
Moja kocica śmiga na smyczy tak, że niejeden pies tak ładnie na smyczy chodzić nie potrafi.
Dobrze, że kocica nie umie czytac i nie wie, jak bardzo ją upokarzam :lol:

enigma

Avatar użytkownika
 
Posty: 47076
Od: Wto wrz 13, 2005 14:25

Post » Wto sie 03, 2010 13:07 Re: Nieudane adopcje.

To fajny kot , który lubi smycz i szelki. Mój pers tak darł paszczę,że aż uszy więdły. Smycz jest w brew naturze kociej, ale widać czasy się zmieniają. :D

persiak1

 
Posty: 1469
Od: Sob paź 17, 2009 17:04

Post » Czw sie 05, 2010 0:23 Re: Nieudane adopcje.

persiak1 pisze:Biedny kot, biedni domownicy. Ciągłe pilnowanie drzwi oj twoja decyzja , ale kot na smyczy to upokorzony kot i jego duma. Mój persik przez dwa lata mimo otwartych drzwi nie wychodził sam wynoszono go na szelkach oj jak on się darł. Nigdy więcej. Adoptując kota to tylko z opcją kot wychodzący i za razem radosny , a nie niewolnik egoizmu ludzkiego. Chcemy wszystko wiedzieć o naszych kotach , a one chcą być sobą.

Taak... wszystkie te sielanki, ptaszki, motylki, trawka i wolność w bezpiecznej okolicy istnieją do czasu. To znaczy do tego konkretnego dnia, kiedy kot wychodzący, który przecież "zawsze wracał", po prostu nie wróci.
Albo - tak jak moja Kicia - wróci po tygodniu, ciężko ranny.
Kotka, której tylko kunszt chirurga uratował raz łapę a drugi raz - życie (miała poważne obrażenia wewnętrzne). Nigdy nie zapomnę tej nocy po operacji, kiedy siedziałam przy niej i wypatrywałam słabego oddechu :cry:
Już po wypadku z łapą powinna była zostać w domu. Tak naprawdę, "nieegoistycznie" :? wybrałam dla niej straszne cierpienie. I po co?
Gdyby nie wróciła wcale, mogłabym się pocieszać, że "wybrała wolność" albo "inny dom, u innych ludzi". A tak - wiem, że spotkała ją krzywda.
Okolica spokojna i bezpieczna, jak najbardziej, wszystkie koty wychodzące... kotka sąsiadów nie miała tyle szczęścia. Przywlokła się, żeby umrzeć w domu.
Krótko mówiąc - mam bardzo złe doświadczenia, dlatego nigdy więcej kota wychodzącego :!:
W zabezpieczone ogrody niestety nie wierzę. Dom jest spory i koty mają różne możliwości zabawy. Myślę też, że przez osiatkowane okno przyjemniej się kotom ogląda ogród niż ulicę, więc jakaś korzyść z niego jest :wink: Żaden z nich zresztą nie zna innego życia.
Wyglądają na zadowolone 8)
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Czw sie 05, 2010 0:30 Re: Nieudane adopcje.

viewtopic.php?f=1&t=115244&start=0

Myślę że to też na temat :(
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Pt sie 06, 2010 12:51 Re: Nieudane adopcje.

Najpierw OT:
persiak1 pisze:To fajny kot , który lubi smycz i szelki. Mój pers tak darł paszczę,że aż uszy więdły. Smycz jest w brew naturze kociej, ale widać czasy się zmieniają. :D


Tak czytam Twoje posty i mam wrażenie, że mam do czynienia z świetnym znawcą natury kociej. Ale dobrze się składa, bo mam pewien koci problem. Otóż w pokoju :strach: w klatce :strach: mam cholernie przerażoną kotkę, jak ją TŻ wyjmuje z klatki do transportera (żebym mogła wymienić podkład w klatce) siusia pod siebie ze strachu, o przeraźliwym płaczu nie wspominając. No i teraz nie wiem, może ja źle robię i powinnam ją wypuścić? W końcu jakoś sobie na tej wolności radziła (to, że jest śmierdząca, brudna, umazana krwią, gównem i błotem pomińmy), tylko taki mam jeden malutki problemiś, kotka nie jest ciachnięta, a ja nie chcę do zwiększania bezdomności kociej ręki przykładać (no taką mam fantazję), no a ciachnąć jej nie mogę z dwóch powodów, w sobotę jak ją złapałam, złowiłam też dwa kociaki 1-2 dniowe max (w czwartek jeszcze miała brzuch) a wet kazał troszkę odczekać (zatrzymanie laktacji i takie tam), a do tego z tej super wolności przyniosła taki malutki katarek, że wciąż (mimo dwóch antybiotyków) leci jej z nosa ropa z krwią. No i nie wiem co robić. W niedzielę jedziemy do weta, ale pewnie wrócimy z decyzją dalszej terapii antybiotykami, dopiero z tydzień, dwa po zakończeniu antybiotyków możemy kotę ciachnąć. No i nie wiem. W wielkiej dupie jestem. Ogromnej. Ale w jeszcze większej jest ta śmiertelnie przerażona kotka, która moim zdaniem jest kotka domową (no bo dzikus to by chyba łapoczynów próbował, a ta tylko prychnie bez przekonania, ale pogłaskać ją można i zastrzyk zrobić).
Ale znawca kociej natury na bank mi pomoże. Bardzo by mi się taka pomoc przydała.
Bo, że mojego Amisia królewicza z toczniem układowym mam na ulicę wystawić to już dzięki temu i paru innym wątkom wiem (a bo w swoim egoizmie robię z kotów figurki na półki), no i moją Misi-Pysię Mocchę półdługowłosą królewnę z nawracającym mimo regularnych szczepień kk, która się boi drzwi też na ulicę to też wiem.
Sorry za OT, ale mi się ulało.
No bo kot nie wychodzący to na pewno kot nieszczęśliwy, załamany i w ogóle. Zapraszam do mnie (ale dopiero w drugiej połowie września, teraz nie czasowa dla obcych jestem) w celu obejrzenia tych kocich figurek nieszczęśliwych, załamanych w ich więzieniu.

A teraz trochę w temacie.
Nie mam szczęścia do tymczasów, takie wpadają mi w serce, którym albo nie wiele mogę pomóc, albo zostają na stałe. Dwa z moich tymczasów zostały u mnie jako rezydenci (miłość wzajemna TŻ do Czarnulki i moja do Amisia), reszta odeszła za TM.
Ale może kiedyś jakiś tymczas będzie szukał przy mojej pomocy domu. I będę mieć swoje wymagania: zabezpieczone okna, jeśli wychodzenie to tylko szelki, jeśli ogród to zabezpieczony tak, by kot nie mógł wyjść, a inne koty wejść, stała opieka weterynaryjna, wizyta przed adopcyjna potencjalnych opiekunów u mnie i moja u opiekunów, niekoniecznie wiedza na temat kotów, ale koniecznie chęć do jej przyswajania. W zamian opiekunowie dostaną ode mnie całkowitą, rzetelną i absolutnie prawdziwą wiedzę na temat kota, możliwość kontaktu w dzień i w nocy w kociej sprawie, gwarancję wzięcia kota do siebie, gdyby z jakiś przyczyn nie mogli być dalej jego opiekunami, całą moją obecną wiedzę (która może duża nie jest, ale lepsza od powszechnej).
Moje dwa tymczasy zostały u nas (oprócz miłości) z ważnych powodów. Postanowiliśmy sobie z TŻ-tem, że naszego domu nie opuści płodny kot - to po pierwsze, a po drugie, jeśli kot choruje to my go leczymy, a potem szukamy domku. Czarna leczyła nam się długo, przed sterylizacją chcieliśmy ją zaszczepić, trafiła do nas pod koniec listopada, dopiero w październiku udało nam się ją wysterylizować. I została, bo była tak długo, że nie mieliśmy serca jej wydać (no i kocha nas bardzo, zwłaszcza TŻ-ta). Amiga przyniosłam do domu we wrześniu ubiegłego roku, trafił do nas wykastrowany z podejrzeniem alergii pokarmowej i ranami na grzbiecie. Okazało się, że ma w komplecie świerzba skórnego i grzybicę (o usznym nie wspominam, bo to standard jest). A potem, gdy Amigo próbował przejść na drugą stronę Tęczowego Mostu, intensywna diagnostyka przyniosła nam wytłumaczenie całości jego problemów, czyli toczeń układowy. I został. W końcu to kot nad koty. Mój kot nad koty.
I moje warunki wydania kota do nowego domu, to moje warunki. Tylko jako niewychodzący i radosny.
Etyka szacunku dla życia nakazuje nam wszystkim poszukiwać sposobności, by za tyle zła, wyrządzonego zwierzętom przez ludzi, pośpieszyć im z jakąkolwiek pomocą. Albert Schweitzer
Jeśli komuś zalegam z płatnością, bądź wysyłką proszę o pw.
Rózne różności.

hydra_pl

 
Posty: 3466
Od: Nie cze 08, 2008 8:16
Lokalizacja: to ja wiem że w Łodzi, ale na jakim morzu?

Post » Pt sie 06, 2010 14:23 Re: Nieudane adopcje.

hydra_pl, ja znawcą nie śmiem się nazwać, ale na bieżąco przerabiam domowe, przerażone do granic możliwości, koty. Chętnie się podzielę tym czymś (bo doświadczeniem tego nazwać nie można) co sprawiło, że jedno poszło do DS, a drugie leży kołami do góry po miesiącu u mnie. Przejrzyj wątek z mojego podpisu, może coś Ci się przyda.
ObrazekObrazekObrazekObrazek

spinca

 
Posty: 1429
Od: Pon paź 19, 2009 12:49
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt sie 06, 2010 14:24 Re: Nieudane adopcje.

spinca pisze:hydra_pl, ja znawcą nie śmiem się nazwać, ale na bieżąco przerabiam domowe, przerażone do granic możliwości, koty. Chętnie się podzielę tym czymś (bo doświadczeniem tego nazwać nie można) co sprawiło, że jedno poszło do DS, a drugie leży kołami do góry po miesiącu u mnie. Przejrzyj wątek z mojego podpisu, może coś Ci się przyda.


Dzięki. Tylko obmierzę i obfocę poszewki, które chcę wystawić na PT i się biorę do czytania :)
Etyka szacunku dla życia nakazuje nam wszystkim poszukiwać sposobności, by za tyle zła, wyrządzonego zwierzętom przez ludzi, pośpieszyć im z jakąkolwiek pomocą. Albert Schweitzer
Jeśli komuś zalegam z płatnością, bądź wysyłką proszę o pw.
Rózne różności.

hydra_pl

 
Posty: 3466
Od: Nie cze 08, 2008 8:16
Lokalizacja: to ja wiem że w Łodzi, ale na jakim morzu?

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości