Najpierw OT:
persiak1 pisze:To fajny kot , który lubi smycz i szelki. Mój pers tak darł paszczę,że aż uszy więdły. Smycz jest w brew naturze kociej, ale widać czasy się zmieniają.

Tak czytam Twoje posty i mam wrażenie, że mam do czynienia z świetnym znawcą natury kociej. Ale dobrze się składa, bo mam pewien koci problem. Otóż w pokoju

w klatce

mam cholernie przerażoną kotkę, jak ją TŻ wyjmuje z klatki do transportera (żebym mogła wymienić podkład w klatce) siusia pod siebie ze strachu, o przeraźliwym płaczu nie wspominając. No i teraz nie wiem, może ja źle robię i powinnam ją wypuścić? W końcu jakoś sobie na tej wolności radziła (to, że jest śmierdząca, brudna, umazana krwią, gównem i błotem pomińmy), tylko taki mam jeden malutki problemiś, kotka nie jest ciachnięta, a ja nie chcę do zwiększania bezdomności kociej ręki przykładać (no taką mam fantazję), no a ciachnąć jej nie mogę z dwóch powodów, w sobotę jak ją złapałam, złowiłam też dwa kociaki 1-2 dniowe max (w czwartek jeszcze miała brzuch) a wet kazał troszkę odczekać (zatrzymanie laktacji i takie tam), a do tego z tej super wolności przyniosła taki malutki katarek, że wciąż (mimo dwóch antybiotyków) leci jej z nosa ropa z krwią. No i nie wiem co robić. W niedzielę jedziemy do weta, ale pewnie wrócimy z decyzją dalszej terapii antybiotykami, dopiero z tydzień, dwa po zakończeniu antybiotyków możemy kotę ciachnąć. No i nie wiem. W wielkiej dupie jestem. Ogromnej. Ale w jeszcze większej jest ta śmiertelnie przerażona kotka, która moim zdaniem jest kotka domową (no bo dzikus to by chyba łapoczynów próbował, a ta tylko prychnie bez przekonania, ale pogłaskać ją można i zastrzyk zrobić).
Ale znawca kociej natury na bank mi pomoże. Bardzo by mi się taka pomoc przydała.
Bo, że mojego Amisia królewicza z toczniem układowym mam na ulicę wystawić to już dzięki temu i paru innym wątkom wiem (a bo w swoim egoizmie robię z kotów figurki na półki), no i moją Misi-Pysię Mocchę półdługowłosą królewnę z nawracającym mimo regularnych szczepień kk, która się boi drzwi też na ulicę to też wiem.
Sorry za OT, ale mi się ulało.
No bo kot nie wychodzący to na pewno kot nieszczęśliwy, załamany i w ogóle. Zapraszam do mnie (ale dopiero w drugiej połowie września, teraz nie czasowa dla obcych jestem) w celu obejrzenia tych kocich figurek nieszczęśliwych, załamanych w ich więzieniu.
A teraz trochę w temacie.
Nie mam szczęścia do tymczasów, takie wpadają mi w serce, którym albo nie wiele mogę pomóc, albo zostają na stałe. Dwa z moich tymczasów zostały u mnie jako rezydenci (miłość wzajemna TŻ do Czarnulki i moja do Amisia), reszta odeszła za TM.
Ale może kiedyś jakiś tymczas będzie szukał przy mojej pomocy domu. I będę mieć swoje wymagania: zabezpieczone okna, jeśli wychodzenie to tylko szelki, jeśli ogród to zabezpieczony tak, by kot nie mógł wyjść, a inne koty wejść, stała opieka weterynaryjna, wizyta przed adopcyjna potencjalnych opiekunów u mnie i moja u opiekunów, niekoniecznie wiedza na temat kotów, ale koniecznie chęć do jej przyswajania. W zamian opiekunowie dostaną ode mnie całkowitą, rzetelną i absolutnie prawdziwą wiedzę na temat kota, możliwość kontaktu w dzień i w nocy w kociej sprawie, gwarancję wzięcia kota do siebie, gdyby z jakiś przyczyn nie mogli być dalej jego opiekunami, całą moją obecną wiedzę (która może duża nie jest, ale lepsza od powszechnej).
Moje dwa tymczasy zostały u nas (oprócz miłości) z ważnych powodów. Postanowiliśmy sobie z TŻ-tem, że naszego domu nie opuści płodny kot - to po pierwsze, a po drugie, jeśli kot choruje to my go leczymy, a potem szukamy domku. Czarna leczyła nam się długo, przed sterylizacją chcieliśmy ją zaszczepić, trafiła do nas pod koniec listopada, dopiero w październiku udało nam się ją wysterylizować. I została, bo była tak długo, że nie mieliśmy serca jej wydać (no i kocha nas bardzo, zwłaszcza TŻ-ta). Amiga przyniosłam do domu we wrześniu ubiegłego roku, trafił do nas wykastrowany z podejrzeniem alergii pokarmowej i ranami na grzbiecie. Okazało się, że ma w komplecie świerzba skórnego i grzybicę (o usznym nie wspominam, bo to standard jest). A potem, gdy Amigo próbował przejść na drugą stronę Tęczowego Mostu, intensywna diagnostyka przyniosła nam wytłumaczenie całości jego problemów, czyli toczeń układowy. I został. W końcu to kot nad koty. Mój kot nad koty.
I moje warunki wydania kota do nowego domu, to moje warunki. Tylko jako
niewychodzący i radosny.