Kya - zupełnie nie rozumiem, o co Ci chodzi... To może w ogóle zrezygnujmy z hodowania rasowych zwierząt, czy to gryzoni, czy psów, czy kotów, a nawet bydła czy koni ? A może w ogóle wypuśćmy wszystkie zwierzęta na wolność i niech się krzyżują do woli, doprowadzając populację do stanu wyjściowego, dzikiego ? A, pewnie... Czemu nie... Tylko my, ludzie, byśmy chyba nie mieli co zrobić z naszą wiedzą i pasjami...
Bo hodowla to pasja - PASJA ! Zupełne oddanie się zwierzętom hodowlanym, myślenie o nich dzień i noc, ciągła troska o zdrowie, o ich samopoczucie - no i w końcu ta zasłużona radość, jak na naszych oczach dorasta kolejne pokolenie, zdrowe i pogodne, tak, jak tego chcieliśmy..
Gdybym nie miała tej wiary, to dawno bym zrezygnowała z hodowli, nie jechałabym w 6-tym miesiącu ciąży 1800 km, dla zdobycia dwóch samic hodowlanych. Ale na pewno było warto. Szczurki mnie nigdy nie zawiodły - zawiodli mnie jedynie niektórzy ludzie...
Lecz tych parę pokoleń na świat powołałam i mam nadzieję, że w życiu będzie im się powodzić i dadzą w Polsce piękne rodowodowe linie. Na pewno wszystkie są zdrowe i szczęśliwe i jestem też pewna, że i kolejne pokolenia nie skończą w zoologikach, albo jako hodowla karmówki dla węży.
Każdy gatunek jest jakoś obciążony genetycznie i pewne krzyżowania mogą dać negatywny efekt. A niby po co się liczy inbred i spokrewnienie, po co są wielopokoleniowe rodowody ? Właśnie po to - aby śledzić przepływ genów z pokolenia na pokolenie i odpowiednim krzyżowaniem utrzymać odpowiednią zdrowotność zwierząt.
Możemy się równie dobrze zastanawiać nad sensem hodowli niektórych kotów rasowych, czy to abisyńskich, czy persów, czy tym bardziej manxów, bo są pewne cechy i wady, które wyszły w hodowli - jak Ty to nazywasz - obciążenie genetyczne danej populacji. Ale o to chodzi, aby właśnie przez właściwą hodowlę eliminować takie cechy. Po temu właśnie służy wiedza hodowlana, po to są te całe zabawy w rodowody, inbredy i spokrewnienia, żeby, cholera, hodowcy przystępowali do pracy z głową i byli odpowiedzialni za swoją działalność.
I nie ma znaczenia, czy to szczur hodowlany, czy nie. Każde zwierzę może lub nie, być obciążone genetycznie, przy czym prawdopodobieństwo to wzrasta w przypadku chowu w pokrewieństwie - a tutaj już na pewno "osiągnięcia" większe mają gryzonie, bo sklepy zoologiczne i laboratoria nie dbają o chów wsobny, bo nie rozdzielają rodzeństwa po osiągnięciu dojrzałości, bo szczury nawet były wsobnie hodowane całymi liniamii.. A co my teraz, hodowcy, robimy ? Staramy się tą niekorzystną sytuację, która powstała, jako że szczur był zwierzęciem laboratoryjnym, odkręcić.. Śledzimy rodowody, choroby, obowiązkowo robimy sekcje zwłok zmarłych zwierząt. Po to właśnie, aby mieć kontrolę nad chorobami dziedzicznymi.
Przy okazji - żaden mój rasowiec na nowotwór nie umarł, choroby serca miały tylko moje szczury sklepowe (i na to umarły), staramy się też podnieść średnią dożywanego wieku i już dostrzegam różnicę, bo jednak nasze szczurki jakoś dłużej żyją wesołe i w zdrowiu... Starzenie się u szczurków sklepowych przebiega szybciej i dłużej też pozostają niedołężne, schorowane.
A czemu tak u kotów walczy się z pseudohodowlami ? Głównie dlatego, że nie ma tam żadnej kontroli nad genetyką, bo dla wyglądu robi się wszystko, byle tylko wyprodukować jak najwięcej młodych o pożądanym wyglądzie.. Kto wie, ilu z pseudohodowców pokryło rodzeństwo, albo córkę ojcem, itd. I w dodatku zbijają na tym kasę.
Tak samo jest ze szczurkami. Pseudohodowle, to sklepy zoologiczne, bo tak naprawdę założenie takiej hodowli w zoologiku nie wymaga żadnego wysiłku, a kasa za to jest spora - większość zwierząt idzie na karmę, te, co trafią do opiekunów, to i tak nie pożyją długo, więc opiekunowie wróca po kolejnego zwierzaka i kolejnego.. I znów kasa leci.. I zero odpowiedzialności...
A w hodowlach domowych dbamy o te zwierzaki, jak się tylko da.. Odchuchane, wypieszczone, od pierwszego dnia życia, nigdy nie agresywne czy bojaźliwe. Na pewno będą wspaniałymi przyjaciółmi przyszłych opiekunów, przez długie miesiące.
A na to, że gatunkowo szczury są predysponowane do 2-3 lat życia, a nie do 14, jak koty, to już nic nie poradzę...
Przy okazji - nowotwory u szczurków rasowych zdarzają się rzadko. Jak już się zdarzą, to oczywiście rodziców takiego szczura trzeba wyeliminować z hodowli, a całe rodzeństwo obserwować. Podobnie jest też u kotów przecież. Czasami linie boczne dają zupełnie dobre efekty, a linie proste mogą nieść zagrożenie wystąpienia ponownie nowotworu.
Mam teraz myszkę rasową, ma może z 5 miesięcy i ma guza, który rośnie w oczach. Nie sprawia jej bólu, ani cierpienia, jakiś taki guz, nie rak. Ale myszy ogólnie są na guzy bardzo wrażliwe i szybko u nich takie zmiany wyrastają. Oczywiście hodowla jest powiadomiona o problemie, takich myszy się już dalej nie rozmnaża. Guz też może skrócić życie myszy, bo jak nie będzie się mogła poruszać lub pobierać pokarmu to trzeba będzie ją uśpić....
Z kotami też są różne historie. Ale nikt nie kwestionuje, czy hodowla rasowych ma sens...
Co do wetów, to różnie to bywa... Ten, co się zna na kotach i psach, to nie będzie się znał na koniach, ten co zna się na ptakach, może mieć małe pojęcie o kotach. Są też tacy, zo robili specjalizacje z gryzoni i są w tym dobrzy, a nawet bardzo. Jak któryś interesuje się danym problemem, to nie ma powodu, żeby nie wiedział, co zwierzęciu dolega. I wcale nie racja, że trudno jest leczyć choroby u szczurów, bo wiele leczy się znakomicie, czasami tylko czas reakcji na problemy zdrowotne może być zbyt długi, bo przy tym metabolizmie (szybkim u gryzoni) choroby rozwijają się w zastraszającym tempie. Czasami jedna choroba może być przyczyną drugiej, no ale to chyba wiadomo... U nas też były takie przykłady. Były też przykłady zupełnie nieoczekiwane, przypadkowe, nie mające nic wspólnego z genetyką - na przykład zachłyśnięcie pokarmem, które potem przemieniło się w zapalenie płuc i zmiany włóknikowe...
Trudno jednoznacznie orzec, co jest dobre dla danych zwierząt, a co nie, ale jest na pewno plusem to, że są rodowody, liczenie inbredów i że nie nabija się kasy pospolitym rozmnażaczom - obojętnie o jaki gatunek chodzi.
Kicorek:
Jak liczysz inbredy? Dla mnie niestety to nadal trudny temat, kiepsko się w nim orientuję
Znasz może jakieś pozycje do przeczytania i wzbogacenia mojej wiedzy?
właśnie pracuję nad udoskonaleniem tego dokumentu, bo nieco niejasno chwilami brzmi, ale na razie jest taki:
http://alcedo.topworld.org/docs/inbred.doc
muszę go poprawić, bo jak go przeczytałam jeszcze raz, to się okazało, że gdybym nie wiedziała, o co chodzi, to pewnie bym nie umiała tego przeliczyć

No ale dam nieco wiecej przykładów, wymażę zbędne rzeczy, to wszystko będzie bardziej jasne
