Z PAMIĘTNIKA GABUNI
Dziś pańcia wróciła z pracy całkiem zdechnięta. Pańcio z kolei w ogóle do pracy nie pojechał, bo jest coraz bardziej chory. Dzięki temu Dupencja szaleje na dole cały dzień, przyprawiając Celinę o ataki stresu. Jak pańcio usłyszał, że pańcia wchodzi, to się ucieszył, bo myślał, że jakiś posiłek dostanie. Ale nic z tego. Pańcia niemrawo się rozebrała z płaszcza i butów i zaległa w poprzek na fotelu i tak zalegała do tej pory. Więc pańcio chcąc nie chcąc, musiał wziąć na siebie sprawy domowe.
Najpierw usiłował napoić pańcię mlekiem z miodem i czosnkiem, twierdząc, że to na pewno jej pomoże. Wypowiedzi pańci nie zacytuję, bo jestem dobrze wychowana. Więc pańcio ruszył nakarmić koty.
Pańcia (niemrawo): "za dużo im sypiesz..."
Pańcio: Oj tam, oj tam, nie będą się kicie potem prosić, jest zima, kotecki muszą był tłuściutkie!"
Pańcia (niemrawo): "Ale Dupencja się napcha tym, co zostawią i obsra wszystko..."
Pańcio (rusza w stronę Dupencji): Nieeee, kicia wyjdzie na dwór i poczeka...
Pańcia (niemrawo):"a jak ją wypuszczałeś, to schowałeś jej hillsa?"
Pańcio: (skasowano)
Pańcia(niemrawo): "No, to mała jej zeżarła..."
Pańcio: "Fak" i ruszył nasypać żarcie nam, psom.
Pańcia (niemrawo) "wody..."
Pańcio: "Ale nie zamierzasz zemdleć??"
Pańcia: "dżizas... psom wody nalej!"
Pańcio: "A, dobra"
Chwila przerwy.
Pańcia (niemrawo):"Księciunia przynieś..."
Pańcio leci na górę po Protazego.
Pańcia (niemrawo): Małemu kiełbaskę trzeba podgrzać..."
Pańcio leci do kuchni i dokonuje stosownych manewrów z mikrofalą.
Pańcia(jak wyżej): "Protazego wypchnij, bo sam nie wyjdzie sikać..."
Pańcio łapie markiza i perswaduje mu konieczność sikania na dworzu.
Pańcia(j.w.): "Filo chce wyjść..."
Pańcio otwiera drzwi i kieruje psa we właściwym kierunku.
Pańcia(j.w.):"Sprawdź, czy Felek zjadł..."
Pańcio leci do kuchni, stwierdza, że zjadł i kieruje do okienka, tłumacząc mu, że duży pies wychodzi dużym oknem, a mały - małym, Felek z kolei tłumaczy mu, że nie zamierza wychodzić na deszcz, GRYZIE pańcia kłapiąc ząbkami, więc pańcio chichocząc kładzie prosiaczka na pańci, ale Feluś nie lubi być ponad podłogą wyżej niż 10 centymetrów, więc dalej kłapie i na dodatek wierzga łapami.
Potem pańcio latał i wołał Protazego, który ma nawrót okienkofobii, przesuwał fotele, by Szyszeczka mogła wskoczyć na parapet nie zwalając z niego niczego, robił uniki, bym nie mogła go ugryźć w nos (a Felkowi pozwolił!) i na koniec stwierdził, że w pracy jest dużo spokojniej...
No proszę.
I co tu się dziwić, że wolimy z Księciem spać na górze?

W sprawie psa - pańcia mówi, że spokojnie, niech się najpierw przewali sprawa Lamparci, Dziczy-zza-pralki i reszty, zresztą, Wermutek już stoi w kolejce i właśnie widzę następnego przystojniaka. Jako kobieta rządząca muszę się pozastanawiać!
