Właśnie wprowadziły się do nas dwie nowe formy życia. Są śliczne jak nie-wiem-co, malutkie, urocze i w ogóle. I są roślinami, więc zastanawiam się ile czasu im zostało

albo mi na nacieszenie się nimi...
Jakimś zrządzeniem losu, jedyne co u mnie zielonego potrafi przetrwać to kaktusy, w ramach wyjaśnień

I nie wiem czemu

Choć podpowiedzią może być to, że właśnie nabyłam choinkę. Do domu. Do kuchni...
Nie wiem czy to był słuszny wybór, ale podobno kobiety juz tak mają, że czasami kupują coś bez zastanowienia.
Popołudnie spędzone w Necie i wiem, że jestem posiadaczką cudownego 27centymetrowego cyprysika żywotnikowatego i równie pięknego wrzosu

oraz to, że ni w ząb nie znam się na ich pielęgnacji
Oto:

Poza tym nie mogę odpędzić od siebie myśli o zamyszeniu. Uwielbiam gryzonie. Nałogowo oglądam zdjęcia myszaków (jest tyle ich odmian! a każda następna piękniejsza od poprzedniej

) A jakie gadżety w tych czasach mają :>
A z Kajetanem byliśmy nad rzeką, na odludnym polu, za stadniną koni. Mam wrażenie, że jedyne co docenił w całej wyprawie to to, że podzieliłam się z Nim kawałkiem kalarepy

W drodze powrotnej prawie zasnął na moich rękach

W domu padł.