właśnie wracam z tej "budowy" - otóż byłam coś załatwić na mieście i korzystając z okazji ,że akurat miałam chwilkę ( poza pracą), widziałam uchylone drzwi przez lukę w ogrodzeniu - więc ktoś tam było

pewnie jakiś "ochroniarz"
tam był jakiś chłopak na bank - ale wejście główne ogrodzenia było zamkniete na kłódkę - płot cały osłoniony żeby tam nikt nie wchodził
stanęłam koło luki krzyczałam "halo" itp - niestety chyba ten ktos nie usłyszał,może radio miał włączone czy coś, z 10 minut kręciłam się w koło ,ale nikt nie zaareagował
na 100% psa tam nie ma bo nic nie szczekało
powoli się poddaje ,pomysłów brak