*anika* pisze:Aia pisze:a My po jednym takim i od razu chrapiącym
dobrze, że mój psi w przedpokoju śpi, bo bym nie wytrzymała w jednym pokoju z takim

A Ty myślisz, że dlaczego Kajetan spał pod ręką, prócz sprawdzania Mu pulsu co godzinę
było tylko: "Te! Ej! No ciszę nocną zachować!" (i szturch, szturch, szturch

)
choć i tak najlepiej działało "Kaj... a ciasteczko chcesz...?" (w myśli : "ciasteczkiem"

)
On się budził, a ja udawałam, że śpię i to Mu się przyśniło
okrutyzm kłamliwy stosowany 
PS
a propo chrapania... przypomniało mi się. Pierwszy czy drugi dzień kiedy Kaj wylądował na noc ze swoim koszykiem w drugim pokoju... Koło drugiej w nocy. Budzę się z czujnego snu, bo slyszę właśnie takie podchrapywanie. Ale na moje przeczulone ucho, jakieś dziwne. Nadsłuchuje. Wydaje się jakby za głośne jak na taki mruk. Ale rozglądam się po pokoju, podłoga pusta (w mieszkaniu nie mam żadnych dywanów, tak dla uzupełnienia opisu sytuacji). Nadsłuchuje dalej, jednak z zamiarem ponownego przyśnięcia (bo w zasadzie nic złego się nie dzieje - hamujemy urojenia

). Ale COŚ mi chrapie pod uchem! Tak jakby dosłownie

Więc zagladam pod łóżko (a łoże niczym lotnisko, nieskończone... pod nim podłoga takowoż).
Pacze, a tam w połowie psi zwinięty w najciaśniejszy kłębek, taki uciśniony..., na jakiejś mikroszmatce leży, którą zapomniałam sprzątnąć

tak na gołych panelach... bida, Panie, bida

rozczulił do granic niemożliwości

szkoda, że aparat nie pod ręką był, a że późna pora i delikatna sytuacja, już nie szukałam
Psi został wyciągnięty spod łóżka, przeniesiony na rączkach do swojego koszyczka, szmatka poleciała do łazienki i z braku miękkiego podłoża, już Kajetan został do rana na swoim miejscu
