Z PAMIĘTNIKA STAREGO FILOZOFA
Pańcia kazała powiedzieć, że pańcio przerzuci fotki z aparatu na kompa, jak mu przestaną tupać jakieś mewy.
Pańcio został w domu, by pilnować Gabuni, która bardzo się boi strzelania - nie mam pojęcia czemu, doprawdy... poza tym miał pilnować młodzieży, ale pańcio fajny jest, więc balanga była zarąbista i skończyła się dopiero dziś w południe. Obżarłem się, bo ktoś w kuchni zgubił pół pizzy z pepperoni, a ja takich okazji nie przepuszczam.

Sałatka też była niezła.
Natomiast pańcia spędziła Sylwestra w przyjaciółką, potrzebującą kobiecego wsparcia, ale skoro u nas Sylwester trwał dwa dni, to spokojnie zdążyła na jego drugą część.
Ale, ale, oj tam, oj tam, ja tu o pierdołach, a 30 grudnia nastąpiło BARDZO WAŻNE WYDARZENIE. Pańcia zdążyła je uwiecznić, ale pańcio nie zdążył przegrać... patrz wyżej.
Zatem wzmagam napięcie, ciąg dalszy po reklamach, zostańcie z nami!!
PS - Reklamy mogą potrwać.