Z PAMIĘTNIKA...GABUNI
Tak, tym razem to ja - Gabunia. Tak naprawdę i oficjalnie w książeczkę mam wpisane imię Babetka, ale nikt tego już nie pamięta. Jestem Ganiusią, Niuniusią, Niuniaczkiem, ah, imion pańcia wymyśla na poczekaniu wiele.
Muszę zastąpić Fila, bo on taki skromny jest i pewnie sam nie napisze, że ostatnio pobił rekord! Co prawda pańcia twierdzi, że taki wyczynowy sport to wcale nie jest samo zdrowie, a pańcio nawet Filozofa przepraszał za swoje roztargnienie, ale ostatnio ma strasznie dużo pracy i jest zakręcony. Co się stało, zapytacie? Wyobraźcie sobie, że Filo nie sikał calutkie 20 godzin! Moim zdaniem to jest wyczyn!
Wieczorem poszedł na siusiu ok 20stej, rano pańcia go już nie wypycha, jeśli sam nie chce, dopiero wypycha go pańcio, który wychodzi z domu kilka godzin później. Zazwyczaj Filo bynajmniej nie współpracuje (wyrzucają biednego psa na mróz! Straszne! Okropne! okrutne po prostu...!) więc pańcio wyciąga fotel z Filem prawie na taras, potrząsa fotelem i szybko zamyka drzwi. Tamtego dnia odebrał telefon - żadne dziwo, pańcio w zasadzie bez przerwy odbiera telefony całą dobę na okrągło, ale tym razem wyjątkowo szybko potem wyleciał z domu. No i zapomniał wystawić Fila na dwór! Pańcia wróciła przed piątą po południu... Od razu zabrała nas na spacer, choć Filek wcale nie był zdenerwowany, ani nic.
No, rekord, prawda?
A poza tym, muszę Wam opisać niedzielną przygodę Sielawki i Prota. Filo był na dworze, więc nic nie słyszał, zresztą, to trzeba było WIDZIEĆ, zdecydowanie. Pańcia zrobiła uszka na Wigilię a z reszty ciasta lepiła ulubione pańciowe pierogi z ziemniakami, na uszach miała słuchawki, bo gadała przez telefon, a Sielawka ocierała się o jej nogi, bo dawno minęła pora karmienia. I wyobraźcie sobie, w pewnym momencie Sielawka przykucnęła przy kuchence i zaczęła sikać! Pańci wyleciał pieróg z ręki, złapała ścierkę i zamachnęła się z okrzykiem. No to Sielawka w nogi! Pańcia za nią, ja za pańcią! Kocica ucieka prosto do kociego okienka, na przełaj przez duży pokój, a my za nią!
I traf chciał, że na środku pokoju, centralnie na naszej drodze, siedział zaspany, rozziewany Protazy, który właśnie zszedł na dół, by się dowiedzieć dlaczego jeszcze nie ma obiadu.
Jak wiecie, Prot nie lubi przełazić przez kocie okienko, zawsze długo się zastanawia i szykuje, by na pewno w nie trafić...
Dwie sekundy później okienko trzasnęło za Protkiem, trzy za Sielawką, a następne pięć minut pańcia siedziała na fotelu i smarkała ze śmiechu w ścierkę, opowiadając o wszystkim przez telefon...
A tak w ogóle, to pańciowi nos się już zagoił. Macie tu przykład, jak dobrze należy pańcia wykorzystać.
