Pierwszy raz kupiłam! A jadłam pierwszy raz 2 lata temu, u koleżanki, jak ciasto zrobiła (onomomomom ) Do kompotu mam zamiar też wykorzystać, myślę że będzie mi on ratunkiem na upalne dni Dziś stanęło jednak na pancakes'ach, bo skoro miało być obiadowo, to wydały mi się bardziej syte od naleśników. Nie żebym robiła komuś specjalnie smaka, ale tak z dobroci serca polecam, cobyście też zrobiły i poczuły tą dobroć
Z dobroci serca, powiadasz? Ja od pancakesów stronię, tutaj się je nauczyłam wcinać na potęgę i moje ubrania to odczuły. Jestem więc na odwyku. Bo jak sobie raz zaserwuję, to puszczą mi znowu hamulce...
Mnie to się nie chce robić Odkąd się nauczyłam smażyć naleśniki, to uznałam tą czynność za cholernie nudną...tyle rzeczy mam ochotę robić w trakcie, że szok Dlatego unikam wszelkich pochodnych (omlety, placki itp). No i nie jestem za bardzo pierogowo-naleśnikowa. Wolę samo mięcho i warzywa... Ale jeszcze nie próbowałam syropu klonowego, więc to jeszcze przede mną
Ja też nie lubię smażyc takich plackowatych rzeczy, zwykle wrzucam na patelnię i idę zająć się czymkolwiek, w międzyczasie oglądam serial albo cos czytam... niektóre się przypala, o niektórych sobie przypomnę na czas.
Ale tutaj nauczyłam się isć na łatwiznę i po prostu kupować gotowce, tego tutaj mnóstwo bo to popularna potrawa. A ja jestem kulinarnym abnegatem, więc mi to pasuje. Syrop klonowy mam ale tak srednio lubię, nieraz dosładzam musli albo herbate owocową, do nalesników nie bardzo lubię. Pewnie to kwestia przywyczajenia... ale może lepiej nie przyzwyczajac się za wszelką cenę do kolejnej kalorycznej potrawy
Wczoraj zrobiłam sobie 5 godzinny wypad na łono natury. Tak nieplanowanie... tzn w planach był spacer i nawet posiedzenie nad wodą, poczytanie książki, ale że się zachmurzyło, pogrzmiało, popadało, to wzięłam tylko aparat i poszłam. I szłam, szłam i szłam i nie wiem kiedy minęła pora obiadowa, a zrobił się wieczór Kierunek: ujście Wkry, tam gdzie chodziłam na spacery z Kajem, gdzie była robiona sesja z parasolką.. Napatrzyłam się, nasłuchałam, nawdychałam i nawąchałam. Choć przez ten czas w głowie spokój i ukojenie, przyjemne uczucie. (wieczorem oczywiście wróciły ostatnie dni Kaja, a w nocy śnił sen, że był chory, a ja nie mogłam go wyciągnąć od Jego oprawców. Leżał pod łóżkiem, a ja się kłóciłam, by pozwolili mi Mu pomóc, bo cierpi, że nie może umierać sam) Okazuje się, że przyroda woli, jak jest deszczowo, aniżeli słonecznie i bezchmurnie. Pokazała to, co ma najpiękniejszego. Czapla siwa, Narew + w oddali Twierdza Modlin Przy okazji stwierdziłam, że jestem jak ta czapla, też włażę na najdalej wysunięty głaz czy konar i patrzę przed siebie Na plaży o mało co nie dostałam zawału, bo zajęta robieniem zdjęć nie patrzyłam pod nogi, a kiedy już opuściłam wzrok, to moim oczom ukazała się na brzegu ryba wielkości przedramienia W sekundę wykonałam sus na 10 metrów w głąb lądu i przeniosłam się na wał. A tam.. a tam Zapraszam na sesję terapeutyczną na ukojenie duszy
Niestety wieczorami nie jest się w stanie długo stać w jednym miejscu, bo człowieka żywcem zjadają komary. Dla większości z nich byłam ostatnim posiłkiem w życiu Zna ktoś jakiś skuteczny odstraszacz komarowo-kleszczowy?
PixieDixie pisze:Black out jest świetny. Pożarłam w dwa dni!!
Coś Ty A ja nie mogę od dwóch chyba tygodni zmęczyć Nie męczą Cię te opisy działania wirusów, elektrowni...? Mnie trochę tak Dziewczynę z pociągu ma koleżanka i obiecała pożyczyć, ale najpierw przeczytam to, co mam
PixieDixie pisze:Emme...jestem inżynierem, informatykiem... Takie rzeczy fo mój żywioł, zboczenie zawodowe:)))
I to wszystko tłumaczy!!! Nie dziwię się zatem, że ją połknęłaś Fajna, owszem, ale jakoś nie mam serca do niej. Następny Bernard Minier (czyli ten, którego Aia teraz będzie czytała). A Ty co teraz zaczniesz?