Udało się. Co prawda inaczej niż miało być, ale z pozoru prosta torba, okazała się trudniejsza w wykonaniu, aniżeli ta bardziej awangardowa.
Zabrakło materiału na pasek, ale z czasem dorobię. Muszę powiedzieć, że efekt przewyższył moje oczekiwania. Podoba mi się. Nie wstyd pokazać się na zewnątrz

Mam już plan, co dalej. Tylko jestem ciekawa czy w ogóle ktoś będzie chciał taką przeróbkę... Prócz Megany ofc
Przed snem myślę o innych rzeczach, nie wałkuję tematu. Ale on i tak wraca w snach... Nie ma za bardzo co tu przerabiać. Ponoszę konsekwencję mojej decyzji. Mój najgorszy koszmar stał się jawą, pomimo, że żadne z posunięć nie było przypadkowe i ukierunkowane tak, by było jak najlepiej dla Kaja. Wszystko dobrze przeanalizowałam, nie było to podyktowane chwilą, wszystko zostało sprawdzone. I wszystko źle poszło. Nie dość, że straciłam jedyną mi bliską istotę na świecie, moje szczęście, moje wsparcie, moją siłę i sens, dla którego warto było żyć, to straciłam w sposób najokrutniejszy. Nie zdołałam uchronić Kaja przed cierpieniem. Jak ja się zawsze bałam, że któregoś razu Kaj zostanie pogryziony przez innego psa albo że jakimś sposobem zaginie i trafi do schroniska, gdzie będzie przerażony, nie będzie wiedział co się stało, dlaczego mnie nie ma... A na końcu to ja stałam się Jego katem, wydałam wyrok. To fakt, którego podważyć się nie da, nawet jeśli nie chciałam by się tak stało i mojej złej woli w tym żadnej. Nie da się tego przepracować. Trzeba by było zaakceptować fakt, że stało się. Trudno. Ale nigdy to nie będzie tego "trudno", bo stało się bardzo dużo. Dużo złego, którego zostawić za sobą, wybaczyć sobie i iść dalej, się nie da. Zbyt dużo Kaj dla mnie znaczył.