Mnie Irlandia rozczarowała. Też miałam podobne oczekiwania, jak to, o czym piszecie. A tymczasem... wszystko było takie mdłe, zieleń monotonna, góry płaskie... no, a przynajmniej bardzo małe. Prawie żadnych lasów

Owce, konie, krowy, owce, owce... proste drogi kilometrami i znowu łąki, znowu monotonia. Są miejsca, gdzie jest pięknie i dziko, klify, wyspy, piękne wybrzeża, ale zwykle są pełne turystów. Generalnie - spodziewałam się czegos dzikiego i szmaragdowej zieleni, a dostałam tęsknotę za pagórkami, lasami, polami zboża, na których rosną chabry i maki (takie rosliny, które u nas są chwastami, w Irlandii zostały wytępione i niektóre z nich są nwet chronione)... co mnie w sumie zaskoczyło, bo zawsze kochałam nowe miejsca, zmiany i innosc. A tu jakos za nic nie mogłam się przekonać do tego krajobrazu. I czułam stały, ostry zespół niedoboru kolorów

Irlandzkie cmentarze też mnie rozaczarowały - niby były takie jak na filmach, a jednak nie takie. Czegos mi w tym wszystkim ciągle brakowało.
Aż po kilku miesiącach poleciałam na tydzień służbowo do Brukseli (to miasto to w ogóle się nadaje na osobną opowiesć). Po powrocie TZ mnie odebrał z lotniska i jechalismy wsród tych płaskich, monotonnych pól, około godzinę do naszej miejscowosci. I zorientowałam się, że z minuty na minutę czuję się coraz bardziej błogo i spokojnie, takie ukojenie... te monotonne łąki, łaciate jak krowy konie i owce z czarnymi pyskami były jak balsam na duszę. I tak od teraz odbieram Irlandię - uwielbiam tutejszy spokój. Jest tu cos takiego i w krajobrazie, i w ludziach. Luz, spokój, zero spiny - choć klimat niełatwy i w wielu miejscach widać, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu było tu biednie i że ludzie zaznali wiele złego. A mimo to nigdzie indziej nie spotkałam kasjerów, którzy nucą pod nosem w pracy czy kelnerek, które spiewają głosno roznosząc kawę. Ludzi, którzy w autobusie potrafią aż tyle gadać, z obcymi. Uwielbiam tu wracać nawet z najpiękniejszych miejsc. Nadal mi brakuje lasów i takich krajobrazów, jak chociażby na Twoich zdjęciach, Aiu - ale przekonałam się do tego, co tu mam

A że nadal nie wiem, gdzie będę chociażby za rok - to staram się tym nacieszyć póki mogę

Co do studiów to ja też wtedy internetów nie miałam

ale od młodosci chciałam pracować kiedys jak ludzie w tv, którzy gdzies tam na sawannie ratują lwy albo inne zwierzęta. I przeczytałam kiedys artykuł o tym, jak lesnicy reintrodukują rysie w Puszczy Kampinoskiej bodajże. I uznałam - aha! to jest sposób, żeby mieć taką pracę. Co niekoniecznie okazało się prawdą, choć trochę się o podobne rzeczy otarłam... ale w sumie nie był to najgorszy wybór. Choć dzisiaj wybrałabym raczej biologię.
No i chciałam dodać, że przeczytałam wreszcie wątek. Kajus był cudowny i strasznie mi przykro, że tak bardzo teraz cierpisz... Chciałabym napisać cos pocieszającego, ale nie umiem

Z czasem będzie lepiej, ale wiem sama, że zadra zostaje na zawsze... jednak kiedys dobre wspomnienia wyprą te złe, taką mam nadzieję.
I życzę Ci, żeby ten rok był zupełnym przeciwieństwem poprzedniego. Żebys na koniec roku pamiętała go jako pasmo radosci i dobrych chwil.
