Moderator: Moderatorzy
anzorka pisze:Niestety mam bardzo złą wiadomość. Bebi, adoptowana na jesieni w ostatnią sobotę (28.04) zaginęła na mazurach w miejscowości Kamień, w połowie drogi między Mikołajkami a Rucianym Nidą. Opiekunka wróciła do Warszawy bez psa i nie można z niej było wyciągnąć żadnych szczegółów. Chcę jednak spróbować odszukać psa, choć zdaję sobie sprawę, że szanse są niewielkie. Proszę wszystkich, którzy wybierają się w tamte okolice, albo znają kogoś kto tam będzie, żeby zwrócili uwagę czy nie włóczy się tam suczka, wielkości kota, czarna podpalana z dłuższym włosem na ogonie. Może być nieufna do ludzi.
Coby tchnąć trochę optymizmu, z lekkim opóźnieniem donoszę, ze Fuks spędził dzien. majowego święta w Warszawie i świetnie się zachowywał. W mieszkaniu było OK pod każdym względem: tzn. ani nie penetrowali namolnie, ani się szczególnie nie bal. Do klatki (rozłożonej i otwartej zajrzał po smakołyki, ale nie "zamieszkał" w niej. Zulce się nie narzucał, ale tez jej powarkiwaniem specjalnie nie przejmował (tzn. nie musiałam ani jej ani jego bronić przed tym drugim). Spokojnie na spacerach spotykał inne psy, ludzi, rowerzystów, samochody i motocykliści etc. tez nie robili większego wrażenia. Na kilka chwil (podlanie kwiatów na klatce) został sam (tzn. z Zulka) w domu i zniósł to w miarę spokojnie, pogodził się tez z tym, ze wyszła Ania (w końcu najlepiej mu znana) i został z nami. Ze spaceru - już tego pierwszego - sam mnie do domu "zaprowadził". Z załatwianiem się w nieznanym miejscu nie miał kłopotów, chęć "wyjścia za dużą potrzeba" bardzo wyraźnie sygnalizował. W domu, acz spokojny i przytulasty, nie koniecznie się całkowicie zrelaksował - tzn. pokładał się i owszem (najlepiej przy kimś), ale zdrzemnął się raz i to nie na długo. Wyzwaniem były dla niego schody na klatce schodowej. Schody na zewnątrz pokonał z marszu i bez problemu, natomiast te "gresowe" wymagały dłuższego namysłu i początkowo mocno ugiętych łap. W sumie na moje 3 piętro weszliśmy i zeszliśmy 3 razy (przy okazji wyjść na spacer) i za każdym razem było coraz lepiej. Ostatnie zejście było wspólnie z Zulka - i tempo mieli podobne . Wydaje się, ze problemem są nie same schody, ale dotychczas mu nieznana śliska nawierzchnia - bo w domu tez preferował dywan i wykładzinę, niechętnie łaził po "gołej (lakierowanej) klepce". Jestem z niego bardzo dumna! Choć to oczywiście zasługa Ani (ale z niej tez jestem dumna).
^JoKot^ pisze:UWAGA!
Aktualnie walczymy o wygraną w sierpniowej ankiecie na Krakvecie.
BARDZO prosimy o głosy, w tej chwili nasza sytuacja finansowa jest rozpaczliwa i po prostu brakuje nam karmy dla kociąt i żwirku.
Prosimy też o pobieranie banerków linkujących do głosowania:
Wersja odsyłająca do aktualności na naszej stronie, gdzie znajduje się instrukcja do głosowania:
- Kod: Zaznacz cały
[url=http://tiny.pl/h465g][img]http://tiny.pl/h465r[/img][/url]
- Kod: Zaznacz cały
[url=http://tiny.pl/h465g][img]http://tiny.pl/h465w[/img][/url]
Wersja linkująca od razu do wątku z głosowaniem:
- Kod: Zaznacz cały
[url=http://tiny.pl/h4s4h][img]http://tiny.pl/h465r[/img][/url]
- Kod: Zaznacz cały
[url=http://tiny.pl/h4s4h][img]http://tiny.pl/h465w[/img][/url]
Rysio pisze:Witam Kochane Opiekunki !
To ja Rysio Wasz ulubieniec
Jestem już tydzień w nowm domu i zaczyna mi się podobać pobyt tutaj, nawet już zacznam się rozkręcać i rozrabiać,ale po kolei. W trakcie podróży miałem małą przygodę lecz nie będę się chwalił bo pewnie same się domyślicie jaką.W domu obwąchałem wszystkie zakamarki , dostałem jeść i pić no i zaczęło się.Dopadł mnie nieznośny kaszel, bo już w schronisku przeziębiłem się.Ponieważ ataki kaszlu były bardzo częste i dosyć uciążliwe,moja nowa pani w poniedziałek z rana zafundowała mi wizytę u lekarza. Pan doktor zmierzył mi temperaturę (ale obrzydlistwo fuj...), potem chciał koniecznie zobaczyć moje gardło, broniłem się jak mogłem,lecz za trzecim razem zostałem pokonany, a na koniec zrobił mi zastrzyk z antybiotyku (straszne). Potem moja pani zlitowała się nade mną i powiedziała,że będzie mi codziennie dawać tabletki w parówce zamiast zastrzyków. Zgodziłem się chętnie, głównie ze względu na te parówki,czasem to nawet ją oszukiwałem i wypluwałem tabletki,żeby dostać jeszcze raz kawałek parówki. W sobotę byłem na kontroli,jest już prawie dobrze (druga wizyta była znośna) ale jeszcze do środy będę dostawał ten antybiotyk oczywiście w parówce.To tyle na temat zdrowia,a teraz coś weselszego.Jak już sie chwaliłem zaczynam rozrabiać, udało mi się już obsikać szafkę w przedpokoju i ze dwa razy drzwi.Moi państwo bardzo sie złościli,ale nie dostałem ,tylko moja pani się na mnie obraziła i powiedziała ,że jestem niegrzeczny pies i jak się nie poprawię nie będzie mnie kochać. Musiałem ją przeprosić i obiecać poprawę. No i staram się ,nawet jak zostaję sam, to nie sikam,ale robie różne inne psikusy np.zjadłem kawał mięsa z bigosu bo bardzo pachniało,a dzisiaj zabrałem ciastka z ławy, ale tak naprawdę to ja tylko wszedłem na fotel, a one jakoś tak same spadły do mnie.Uczę się przchodzić do smyczy przed wyjściem na spacer i coraz lepiej mi idzie. Moja pani mówi do mnie:"Misiu pamiętaj 3 x S (smakołyk,smycz,spacer) " i dostaję takie dobre smakołyki, które jedzą Yorki .Acha zapomniałem dodać,że zmienili mi imię z Rysia na Misia, nie sprzciwiałem się bardzo bo to podobnie brzmi,więc skoro chcą to mogę być Misio (oczywiście z tych drobniejszych, bo ważę tylko 8,10 kg.).To narazie tyle,odezwę się jeszcze jeśli pozwolicie za jakiś czas.
Przesyłamy pozdrowienia
Rysio-Misio i moi nowi opiekunowie.
Apsa pisze:O domu Prezesa nic nie wiem - może ktoś się przejęzyczył.
Występ Fuksa wzbudził zainteresowanie, a nuż coś z tego wyniknie?
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości