Królik miniaturka - gdzie kupić zdrowego?

O wszystkich stworzeniach poza kotami

Moderator: Moderatorzy

Post » Pon mar 03, 2008 21:42

Dziewczyny, chyba schodzimy na OT...
Tak sobie myślę, czy by nie wyodrębnić ostatnich postów jako osobnego wątku i nie zacząć jakiej działalności w tym kierunku. Wiem, że w tej chwili to brzmi jak zupełna utopia, ale w którymś momencie trzeba zacząć. Kiedyś propagowanie szczepienie u kotów brzmiało jak utopia...
Swoją drogą, skąd się bierze ta popularność węży w domach???

Ps.: Co do dzieci - też uczę dzieci i na szczęście mam też pozytywne doświadczenia, co do ich stosunku do zwierząt.
Jedna z moich uczennic ma od kilku lat tego samego królika, królik kica po całym domu i jest ulubieńcem rodziny.
Inna dziewczynka, 12 latka, bardzo mi zaimponowała, bo przed kupnem myszek, wyczytała w internecie mnóstwo na ten temat, kupiła bardzo dużą klatkę, sama robi myszkom zabawki zgodnie z instrukcjami znalezionymi na mysich stronach i piecze im ciasta według zamieszczonych tam specjalnych przepisów dla myszy.
Inna dziewczynka i jej rodzice bardzo walczyli o zdrowie chomiczki, a gdy nic nie mogło jej już pomóc, zdecydowali się na eutanazję.
Dzieciaki mają fajny potencjał, głupiego myślenia uczą się najczęściej od dorosłych.
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Pon mar 03, 2008 23:11

Pomyślałam pomyślałam i postanowiłam przekuć czcze biadolenie na konkretne działanie.
Zapraszam do współpracy!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=73012&start=0
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Nie mar 09, 2008 22:53

kasia1 pisze:http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=72272.
Normalnie przeznaczenie :lol:


No, króliś nadal szuka dobrego domku. Taki piękny jest!
No i z tego co mi o nim mówiono lubi być brany na ręce i noszony. Ja się na króliczkach nie znam, może jest wyjątkiem?
Jeżeli jesteś zainteresowana, podam na PW telefon. Króliczek jest jak pisałam z Poznania.

Nelly

Avatar użytkownika
 
Posty: 19847
Od: Nie lut 10, 2002 9:36
Lokalizacja: Poznań

Post » Nie mar 09, 2008 23:32

Ja zupelnie z krolikami dogadac sie nie moge, swoja najchetniej bym oddala, momentami nawet na pasztet :twisted:
A powaznie- uszole maja swoj charakter, jak dla mnie specyficzny i nie taki, jakiego czesto ludzie sie spodziewaja po tych "slodziakach". Krolik to nie kot czy pies, kontakt z tymi zwierzakami jest jakosciowo inny, zeby byc z krolisiem szczesliwym trzeba duzo cierpliwosci, umiejetnosci i zamilowania do tych zwierzakow takich jakimi sa. Dziecko moze sie rozczarowac ze pupil potrafi ugryzc, nie chce sie nauczyc kuwetowac czy reagowac na imie, nie daje sie nosic na rekach.
Moze ja juz jakas zgorzkniala jestem, moja Laura ma tak naprawde kiepskie warunki, praktycznie nie opuszcza klatki. Mimo to a moze dlatego, chociaz nawet dzialam w SPK, marze o znalezieniu dobrego opiekuna dla Laury i nigdy wiecej krolika w moim domu.
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Sa dwie Mamy i jedno Slonce/chociaz kazda inaczej kocha/Marta ma podrapane od "zabawy" rece, Ania- mruczacego na kolanach kota.

nan

 
Posty: 3267
Od: Śro lis 12, 2003 19:54
Lokalizacja: Warszawa-Mokotow

Post » Pon mar 10, 2008 18:38

Nie wyobrażam sobie trzymania królika w klatce.To tortura.To zwierzątko jest bardzo szybkie,ma dużo energii i musi pobiegać.Trzeba oczywiście zabezpieczyć mieszkanie/głównie kable,bo tnie na makaron/.Na moim osiedlu jest dziewczynka,która swojego króliczka Bogusia wyprowadza w szeleczkach na trawnik przed dom.Trzeba tylko zwrócić uwagę,co je.Królik nie może jeść mokrej trawy.Mój królik biegał po całym mieszkaniu,wchodził do klatki jeść i załatwiać się.Ale najlepsza rada-nie brać,jeśli nie jest się na 100% pewnym,że się chce pomimo.....i tu należy przeczytać wątek uważnie.

ewar

 
Posty: 56133
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Pon mar 10, 2008 20:34

Króliczki są bardzo różne. Charakterne bywają bardzo. Jesli chodzi o klatkę, to zgadzam się z Ewar. Króliczek musi swoją klatkę lubić, a to niełatwo osiągnąć. Moja malutka traktuje klatkę jak azyl. Nie jest specjalnie ruchliwa. Gdy ją wypuszczam, pobiega troszkę z kotami, "pogada" jakoś tam z nimi po swojemu, obiegnie mieszkanie parę razy i kładzie się na kanapie, gdzie może godzinami obserwować otoczenie. Albo... po paru minutach wraca do klatki z powrotem. Żeby taki luksus osiągnąć, nie wolno za króliczkiem ganiać, nie wolno łapać go na siłę. Trzeba pamiętać, że gdy maluch poczuje przyjemną miękkość (np. kanapy czy fotela) natychmiast na nią nasika.
I jeszcze jedno - królik to zwierzątko o nocnym trybie życia, co oznacza, że jeszcze się taki nie urodził, któremu by królik w nocy spać chodził. Nie sposób wyspać się przy króliczku. Nie sposób spać w tym samym pokoju, bo dzikie skoki, tłuczenie miseczkami i gryzienie prętów klatki to ulubiona nocna rozrywka uszatków.
Aniada
 

Post » Pon mar 10, 2008 22:09

Dokladnie, nocne gryzienie pretow doprowadza mnie do obledu, nie bardzo potrafie wydobyc z siebie milosc do mojej krolicy,uchhhh.
Zdaje sobie sprawe ze nie jest szczesliwa prowadzac u mnie zycie wylacznie klatkowe, ale nic innego jej zaproponowac nie moge.
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Sa dwie Mamy i jedno Slonce/chociaz kazda inaczej kocha/Marta ma podrapane od "zabawy" rece, Ania- mruczacego na kolanach kota.

nan

 
Posty: 3267
Od: Śro lis 12, 2003 19:54
Lokalizacja: Warszawa-Mokotow

Post » Pon mar 10, 2008 22:30

I tutaj też się różnimy,bo jakoś spałam.Jeśli był zamknięty,to potrafił tłuc się w klatce,ale mój biegał swobodnie i nas nie budził w nocy.Nigdy nie nasiusiał na łóżko czy fotel.Nan, nie mogę tego czytać, postaraj się znaleźć jej dom.Męczycie się obie,to nie ma sensu.

ewar

 
Posty: 56133
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Pon mar 10, 2008 23:34

Wiesz Ewar, nie chciałabym, żebyś mnie źle zrozumiała - mimo wad, nie oddałabym króliczki. I smutno mi, gdy czytam posty Nan. Króliczka jest moją wielką przyjaciółką. Ona bardzo mnie kocha, i to się czuje. W moim domu króliki były i będą. Wady opisuję po to, by uświadomić niektórym, że króliczków nie nadaje się na prezent. To trudne zwierzątko i wymaga dojrzałych, przemyślanych decyzji.
Ale jest to również stworek, który przywiązuje się do człowieka całym serduszkiem i odczuwa brak miłości. Dlatego Nan aż zastanawiam się, czy nie zaproponować domu Twej królisi. Tylko moja ma już prawie 4 latka i nie sądzę, aby zaakceptowała rywalkę. To przykre, co piszesz. Znajdź jej dom, miejsce gdzie ludzie będą ją kochać, akceptować, wypuszczać z klatki.
Gdy mieszkałam w jednym pokoju z DWiEMA króliczkami, miałam dwie potężne klatki - rozmiar największy; wypuszczałam ucholki osobno (jedna była po sterylce), izolowałam od potężnego owczarka, zapewniałam im wymagany czas biegania, spałam ze stoperami w uszach. Króliczki zawsze siurkały mi na miękkie - zresztą nawet na stronie "uszatej" można poczytać o tym dość tajemniczym zjawisku, więc kombinowałam z folią, pokrowcami, aby tylko mogły się wybiegać. Króliczki to serdeczne, czułe zwierzątka, kochające, wierne i przywiązane. Ech, smutno mi się zrobiło...
Aniada
 

Post » Wto mar 11, 2008 8:26

Dlaczego miałabym cię źle zrozumieć? Trzeba pisać o wszystkich za i przeciw,każdy ma inne doświadczenia ze zwierzęciem.Ja też kocham królisie.Parę lat temu były bardzo popularne,rozmnażano je więc bardzo i były kupowane dla dzieci jako prezent,bo takie ładne.Kończyły różnie.Ideą tego forum jest m.in.edukacja, walka z bezdomnością.Im więcej wiesz,tym bardziej odpowiedzialne decyzje podejmujesz.Królik jest słodki,ale może być też kłopotliwy.Dobrze się zastanów zanim weźmiesz!

ewar

 
Posty: 56133
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Wto mar 11, 2008 9:45

Sądząc po kilku wpisach w różnych wątkach, nan się tak sytuacja pokomplikowała, że decyzja o niewypuszczaniu nie koniecznie musi być jej własną...

A, właśnie zapomniałam :twisted: Nie każdy ma na tyle silne nerwy, by przeżyć noc z królikiem pod jednym dachem. Saff piłuje pręty, tupie, rzuca kuwetą (dużą, kocią) i michą (porcelanową, która niby na to odporna). Aha, klatkę mam w sypialni - jestem twardziel :mrgreen:

Ale tak w ogóle to króliki fajne są :lol:

Rustie

 
Posty: 2395
Od: Wto paź 21, 2003 6:11
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto mar 11, 2008 11:13

Laura jest kastrowana kroliczka okolo 3 letnia, moja "zasiedziala'rezydentka. Osoba ktora miala ja adoptowac mi ja oddala, potem chorowala i tak juz zostalo, nie zdolalam znalezc odpowiedniego domu dla dzikawej, agresywnej dosc krolicy o dzikim umaszczeniu. Warunki u mnie ma kiepskie ale jest bezpieczna, nie moglabym sie zdecydowac na oddanie jej 'w Polske" wiedzac ze nie jest uroczym pluszakiem, wrecz przeciwnie. Za duza szansa ze kogos tez wkurzy i nie mowiac mi odda ja gdzies dalej albo zrobi cos jeszcze gorszego, krolica trafila do mnie juz po przejsciach i brutalnym traktowaniu. Wiec jest. W poprzednim mieszkaniu jeszcze czasem wychodzila, chociaz trudno o to, bo Lunek jej nie lubi i reaguje zle na jej bieganie luzem. A ze Lunek jest moim oczkiem w glowie i robie wszystko zeby go na stres i dyskomfort nie narazac, Laurze pozostawalo wlasnie wychodzenie na trawke na smyczy.
W tym mieszkaniu nie wychodzi i wychodzic nie bedzie, klatka 120 cm nigdzie mi sie nie miesci, jest punktem zapalnym bo przeszkadza wszystkim, czekamy az sie cieplej zrobi i spacerowo.
W ogole...no, ja po prostu nie lubie krolikow i chyba nie polubie :(
Gdyby znalazl sie dla Laury odpowiedzialny opiekun tzn.zaufany, doswiadczony, najlepiej majacy juz krolika ( w zyciu-obowiazkowo ale obecnie na plus) mysle ze nie bez bolu ale z przekonaniem bym ja oddala. Krolica jest zadbana, regularnie szczepiona, pilnuje diety (ma kamice).

EDIT. Aniana rozumiem Twoje emocje, dlatego tez pisze ze ja po prostu mocno rozgoryczona jestem, mialam i na tymczasie kroliki, i kilka wyadoptowalam. Natomiast do mnie te zwierzaki nie pasuja i po prostu nie chce, nie sprawia mi zadnej radosci kombinowanie jak z nia wspolnie zyc, pokrowce, ochraniacze na kable... ja jestem maksymalnie zaabsorbowana Lunkiem i wszystko jest podporzadkowane jego potrzebom wiec juz nie bardzo jest miejsce na krolicze, zwlaszcza sprzeczne z kocimi. Dlatego bardzo dobrze moge sobie wyobrazic ze robisz to wszystko i jestes z uszolami szczesliwa, ale my razem- po prostu nie jestesmy :(
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Sa dwie Mamy i jedno Slonce/chociaz kazda inaczej kocha/Marta ma podrapane od "zabawy" rece, Ania- mruczacego na kolanach kota.

nan

 
Posty: 3267
Od: Śro lis 12, 2003 19:54
Lokalizacja: Warszawa-Mokotow

Post » Wto mar 11, 2008 11:40

Nan,cieszę się,że jesteś szczera.Nie lubisz,wolno ci, rozumiem cię.Poszukaj jej domu,nie ma się co dręczyć.

ewar

 
Posty: 56133
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Wto mar 11, 2008 21:50

Wiesz, ja nawet jestem w SPK, trafilam tam na poczatku, bo bylo mi bardzo ciezko, Lauri byla przerazona i agresywna tak, ze w rekawiczkach ja trzeba bylo obslugiwac. Poza tym bylo mi po prostu smutno ze zupelnie nie mozemy nawiazac kontaktu, owszem, nie lubie krolikow, nie pasuje mi ich charakter i specyfika, ale to nie zmienia faktu ze Laure, ktora jest juz po prostu "moim zwierzakiem"- bardzo kocham. Z nia to troche tak jak czasem z dziecmi bywa- zyjemy troche obok siebie, ma najlepszy granulat, urozmaicona diete, pilnuje zeby warzywa z bazarku, ekologiczne, niskowaniowe, ma badania robione. Natomiast szczesliwa chyba nie jest, tylko i az-bezpieczna.
Zle mi z tym dlatego tyle w tym co pisze rozgoryczenia, zwlaszcza ze teraz bardzo mi sie zycie skomplikowalo, mieszkam w mieszkaniu (wlasciwie jednym pokoju ze wszystkimi zwierzetami) gdzie mieszkac nie moge, czekam na eksmisje wlasciwie liczac na to, ze bedzie sie ciagnac.
I Lauri, ktora jest trudna i dla mnie, jest tez poteznym punktem zapalnym, bo halasuje, rzuca kuweta, gryzie prety. No i klatka 120 ktora nigdzie sie nie miesci.
Gdyby ktos wiedzial o doswiadczonej osobie ktora chcialaby poswiecic troche czasu na oswojenie Laury mysle ze moglaby byc dobra przyjaciolka. Ma zaburzenia hormonalne, po zlamaniu patologicznym, ale juz wyleczona, nie ma zadnych trudnosci w poruszaniu, trzeba pilnowac diety i okresowo badac mocz, USG tez sie przydaje. Miala tez podwyzszone transaminazy w okresie gdy co rusz sie przytykala ale po Esselivie i utrzymywaniu diety jest wszystko dobrze. Takze zdrowotnie, odpukac, problemow nie sprawia.

Przepraszam za taki rozlegly OT ale naprawde jestem u skraju wytrzymalosci, ogolnie tak...
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Sa dwie Mamy i jedno Slonce/chociaz kazda inaczej kocha/Marta ma podrapane od "zabawy" rece, Ania- mruczacego na kolanach kota.

nan

 
Posty: 3267
Od: Śro lis 12, 2003 19:54
Lokalizacja: Warszawa-Mokotow

Post » Śro maja 07, 2008 12:49

Witam

Jestem tu nowa, na razie kotka nie mam ale psa owszem :D

Chciałam coś napisać a propos sprzedawania zwierząt w sklepach zoo. Latem zeszłego roku przeżyłam szok. Jestem z Trójmiasta i często odwiedzam sklepy zoo. Jest pewna sieć sklepów (nie wiem czy wolno podać nazwę), w której zeszłego lata (wiem o dwóch sklepach) sprzedawano kocięta perskie 8O

Rozmowa ze sprzedawczynią:
- Czy kocięta mają metryki?
- Tak, mają książeczki zdrowia.
- Pytałam o metryki :roll:
- Nie wiem, to szefowa będzie wiedziała, bo ona od hodowcy przywiozła.

Zapewne metryk nie miały, zaszczepione były, nie pamiętam jaka była cena, ale zbyt mieli, bo z 3ech kotków jakie widziałam w jednym sklepie dwa były już zarezerwowane :cry:

Jestem jak najbardziej przeciwko sprzedaży jakichkolwiek zwierząt w sklepach zoo.

bonusowa

 
Posty: 31
Od: Śro maja 07, 2008 11:07
Lokalizacja: Gdańsk/ Oxford

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Majestic-12 [Bot] i 123 gości