
Pani nie ma już klucza do posesji, ale furtka nie jest zamknięta, można wejść na posesję.
Na terenie jest 6-7 psów i prawdopodobnie 3 koty, biegają luzem. Codziennie przyjeżdża pan, który karmi. Całe towarzystwo jest trochę nieśmiałe/zdziczałe.
Czasu zostało bardzo niewiele, może kilka dni najwyżej. Obiecałam, że przyjedziemy dzisiaj, zrobimy zdjęcia i będziemy szukać na cito domów. Ludzie nie dadzą rady długo dojeżdżać z innej części Warszawy, będą chcieli znaleźć azyl lub schronisko dla zwierząt - jest obawa, że psy mogą biegając i szczekając kogoś nastraszyć na tyle, że sąsiedzi sami sprowadzą policję czy straż, która zabierze psy natychmiast. Podobno już kiedyś tak było, był jakiś groźny pies, ugryzł i kilka psów już zabrano.
Pojedziemy z Zosią, to zobaczymy to wszystko na własne oczy.
Ale bez domów nie ma co zrobić dalej...