Nieudane adopcje.

O wszystkich stworzeniach poza kotami

Moderator: Moderatorzy

Post » Sob lip 31, 2010 16:20 Re: Nieudane adopcje.

spinca pisze:Persiak1, z dobrego serca Ci radzę, odpuść czytanie dogo.
Najgorsze jest to, że umniejszają wady psów, nie mówią o kłopotach psychicznych czy chorobach.
A potem pretensja, kiedy nowy DS, dzwoni i każe zabierać psa skąd przyjechał. I te domy mają rację, bo jeśli słyszę hasło "Pikuś tak kocha człowieka, że nie opuszczałby go na krok" a w rzeczywistości pies ma mega lęk separacyjny, albo "Pikuś raczej nie lubi dzielić się jedzeniem" a w rzeczywistości nie można wejść do kuchni, kiedy pies jest przy misce....... no szkoda słów!
Informacja jest bardzo często nierzetelna, nieprawdziwa i niepełna.
Żale, pretensje, kłótnie..... to jest najważniejsze, a nie nasz przysłowiowy Pikuś.

Nie mam pojęcia o co tam chodzi w tych adopcjach, jak Boga kocham, sama adoptowałam dwa koty(dzisiaj mam drugiego adoptusia już w domu) i za nic nie pojmuję jak można wydać komuś psa, który niby szybko się przyzwyczaja do nowego otoczenia i właściciela po czym po dwóch tygodniach wraca do dt, bo szczekał i jęczał pod drzwiami dniami i nocami.
Sama byłam swiadkiem takiego zdarzenia-w tym roku jechałam do wawy po kota, zabrałam z k-c psa do wawy do adopcji i stamtad mialam wracac z kolejnym psem do k-c i moim kotem(wszystko nieodplatnie, zaraz wyjasnie po co to napisalam).po dojezdzie do wawy sie okazalo ze adoptujaca sie spoznia niemalze godzine(to byla zima), poszlam po kota, wzielismy drugiego psa, pojechalismy na slask, gdzie czekala juz druga osoba na odebranie psa, wlasnie wyjacego.my sie spoznilismy, przez warunki pogodowe, byla sniezyca, nie szlo szybciej jak 60 km/h jechac. co uslyszelismy jak dojechalam do domu (bylam wsciekla, nie ukrywam), ze psy poprzeziebialismy, ze czekala na nas babka w k-cach, ze sie spoznilismy.
jaki z tego moral ? nie warto pomagac nikomu za darmo, bo nikt tego nie doceni.to jest straszne.mowi sie ze darowanego koniowi sie w zeby nie zaglada, jednak ja juz z dogomaniakami nie chce miec nic wspolnego i na pewno nie weszlabym na ich forum w poszukiwaniu psa, bo mialabym swiadomosc, ze mnie oszukaja.

kiora-kociara

 
Posty: 909
Od: Nie paź 09, 2005 12:23
Lokalizacja: Mysłowice

Post » Sob lip 31, 2010 16:38 Re: Nieudane adopcje.

kiora-kociara pisze:
spinca pisze:Persiak1, z dobrego serca Ci radzę, odpuść czytanie dogo.
Najgorsze jest to, że umniejszają wady psów, nie mówią o kłopotach psychicznych czy chorobach.
A potem pretensja, kiedy nowy DS, dzwoni i każe zabierać psa skąd przyjechał. I te domy mają rację, bo jeśli słyszę hasło "Pikuś tak kocha człowieka, że nie opuszczałby go na krok" a w rzeczywistości pies ma mega lęk separacyjny, albo "Pikuś raczej nie lubi dzielić się jedzeniem" a w rzeczywistości nie można wejść do kuchni, kiedy pies jest przy misce....... no szkoda słów!
Informacja jest bardzo często nierzetelna, nieprawdziwa i niepełna.
Żale, pretensje, kłótnie..... to jest najważniejsze, a nie nasz przysłowiowy Pikuś.

Nie mam pojęcia o co tam chodzi w tych adopcjach, jak Boga kocham, sama adoptowałam dwa koty(dzisiaj mam drugiego adoptusia już w domu) i za nic nie pojmuję jak można wydać komuś psa, który niby szybko się przyzwyczaja do nowego otoczenia i właściciela po czym po dwóch tygodniach wraca do dt, bo szczekał i jęczał pod drzwiami dniami i nocami.
Sama byłam swiadkiem takiego zdarzenia-w tym roku jechałam do wawy po kota, zabrałam z k-c psa do wawy do adopcji i stamtad mialam wracac z kolejnym psem do k-c i moim kotem(wszystko nieodplatnie, zaraz wyjasnie po co to napisalam).po dojezdzie do wawy sie okazalo ze adoptujaca sie spoznia niemalze godzine(to byla zima), poszlam po kota, wzielismy drugiego psa, pojechalismy na slask, gdzie czekala juz druga osoba na odebranie psa, wlasnie wyjacego.my sie spoznilismy, przez warunki pogodowe, byla sniezyca, nie szlo szybciej jak 60 km/h jechac. co uslyszelismy jak dojechalam do domu (bylam wsciekla, nie ukrywam), ze psy poprzeziebialismy, ze czekala na nas babka w k-cach, ze sie spoznilismy.
jaki z tego moral ? nie warto pomagac nikomu za darmo, bo nikt tego nie doceni.to jest straszne.mowi sie ze darowanego koniowi sie w zeby nie zaglada, jednak ja juz z dogomaniakami nie chce miec nic wspolnego i na pewno nie weszlabym na ich forum w poszukiwaniu psa, bo mialabym swiadomosc, ze mnie oszukaja.


:? Jestem zalogowana i piszę także na dogomanii... To do mnie było? Na miau też zdarzają się niesolidne osoby. Jak wszędzie.
Obrazek
UWAGA - Angalia to IKA 6 (na FB Krystyna Kowalska) nie wysyłajcie kotów!!!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=117164

Zofia.Sasza

 
Posty: 15958
Od: Wto wrz 09, 2008 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob lip 31, 2010 16:46 Re: Nieudane adopcje.

Fajny, rzeczowy wątek.
Mój pierwszy kot był z działek - Natura mi go wyadoptowała nie pytając czy jestem "domkiem odpowiednim".
Mój drugi kot był od Jolka z Agapeanimali - przepytała mnie, kazała przyjechać jeszcze raz, dała mi umowę do podpisania. Powiedziałam, że znam miau ale byłam tu świeżynka, nikt mnie nie znał.
Gdyby miała byc wizyta przedadpcyjna i kontrolna po adopcji - zrezygnowałabym z Lolka, bo nie lubie być kontrolowana.
Pingwina mam z forum, zaadoptowałam go cichcem. Był moment, ze napisałam -"zastanawiam się" i natychmiast poczułam nacisk -- "adoptuj", "czemu się zastanawiasz", "chciała a nie bierze". Nie dla mnie fruwające :aniolek: :aniolek: oraz :1luvu: :1luvu: bo wzięłam kota.
No i mam tymczasa z forum - też wziętego cichcem, bo po co mi rozgłos i :1luvu: i :aniolek:
O adopcji trzeba rozmawiać rzeczowo, pokazać plusy i minusy kota. Tymczas okazał się strasznie wystraszonym kotem, który wolałby zdechnąć niż się najeść, o mały włos trafiłby ponownie do pierwszej opiekunki ale ja miałam spokój, bo nikt nic nie wiedział i nie musiałam nieść garbu forum w zmaganiach z jego lękiem.
Tu na forum jest za dużo emocji a one utrudniają ocenę domu, czasami mam wrażenie, że chwila 'zaistnienia" jako koci anioł też może dać pochopną decyzje w zabraniu kota do siebie.

Bolkowa

 
Posty: 6665
Od: Pon gru 03, 2007 20:29

Post » Sob lip 31, 2010 17:19 Re: Nieudane adopcje.

No właśnie te wizyty to jakieś nieporozumienie. Ja osobiście mam i miałam koty albo podarowane przez naturę albo z domów znajomych jeden tylko jest kupiony. Psy jeden siostry jest kupiony jeden od siostry ciotecznej , a jeden urodzony u nas bo to pudel. Wiecie co jak bym miała wybierać adoptusa z wizytą i szykanami i biednego kota z za płoty bo takiego teraz mam to wygrał ten z za płotu gdyż nikt nie patrzył by mi na ręce i nie domagał się relacji z naszego życia.
Nigdy nie znosiłam emocjonalnego szantażu .
Dogo czytałam bo ciekawiły mnie losy jednego psa i wiecie co przestałam wierzyć we wszelkie fundacje i tym podobne. Dziwiło mnie jeszcze to zadłużanie się w hotelach , a potem płacz ,że kasy brak.

persiak1

 
Posty: 1469
Od: Sob paź 17, 2009 17:04

Post » Sob lip 31, 2010 18:39 Re: Nieudane adopcje.

Persiak1 ja z kolei mogę podać takie przykłady. Miałam do adopcji pięknego, dużego, półdługowłosego kocura. Przyszli do mnie ludzie zainteresowani jego adopcją, bo zmarł im kocur chory na nerki. W domu mieli 3 kotki, ale chcieli koniecznie kocura. Diablo bardzo im się spodobał, widzieli w jakich warunkach mieszka. Cały czas twierdzili, że u nich kot będzie miał bardzo dobrze. Z reguły koty odwożę do domów osobiście i tak było tym razem. Te dobre warunki okazały się kawalerką, w której panował duży bałagan. W małej kuwecie odrobina najtańszego żwirku a dookoła brudna ściana. Najwięcej przestrzeni było na rozłożonym tapczanie, ale na nim leżały już 3 kotki. Oczywiście wróciłam z kotem do domu.

Kolejny przykład: młoda kobieta mieszkająca z bratem. Mieszkanie w wieżowcu, balkon "zabezpieczony" przesuwanymi szybami, które oczywiście miały być zawsze zamknięte. Adoptowała ta kobieta ode mnie młodą, piękną szylkretkę. Pożyła ona u niej kilka miesięcy do najbliższego lata. Zabiła się spadając z balkonu, bo brat zapomniał zamknąć drzwi balkonowe a szyby rozsunął żeby wysuszyć pranie.

Następny przykład: para kotów o oryginalnej urodzie i miłych charakterach adoptowana przez młodą rodzinę. Na forum w wątku kocura wpisy o wielkiej miłości do kotów. Potem kilka miesięcy przerwy w informacjach. W końcu przeprosiny i wyjaśnienie, że pewne sprawy odcięły ludzi od możliwości kontaktu ze mną, ale z kotami wszystko OK, są szczęśliwe. Tydzień czy dwa po ostatnim przychodzi mail z wiadomością, że niestety, ale z przyczyn niezależnych od ludzi koty muszą wrócić do mnie. Koty wracają strasznie chude i śmierdzące. Rzucają się na jedzenie.


I jak tu wierzyć ludziom?
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Sob lip 31, 2010 19:18 Re: Nieudane adopcje.

mirka_t pisze:I jak tu wierzyć ludziom?


Pierwszy nasz kot adoptowany ze schroniska , wydany jako zdrowy, przebadany przez weterynarza w schronisku. Zaraził cała rodzinę grzybem . Ja leczyłam się rok czasu . W tym czasie byłam chora na serce , wiec kot miałbyc zdrowy . Leki na grzyba powodowaly u mnie dodatkowy wrost tetna . Myslałam , ze sie wykoncze. Kota nie oddalismy , bo i tak nic by to nie dało , poza tym nie mieliśmy sumienia spowrotem pchac go w warunki schroniskowe. Mam taką traumę po tym co zobaczyłam w tym schronisku , ze nigdy osobiscie się do schroniska nie wybiorę.To nie na moje nerwy. I nigdy do schroniska zwierzecia nie oddam . Juz wolałabym wypuscic na wolnosc.
Kolejne 2 koty to rasowce , ale powiem Wam , ze hodowcy rowniez potrafia byc nieuczciwi , jak to ludzie , wiec tez trzeba patrzec na rece. Zwiedziłam tych hodowli troche , wiec tez jakiś tam obraz tego mam.

Teraz gdybym adoptowała kota/psa czy innego zwierza , nie miałabym nic przeciwko , zeby ktos sobie zobaczył w jakich warunkach będzie on mieszkał .
Jasno jednak bym określiła jakie mam oczekiwania od zwierzaka , uważam , ze mam prawo je miec , skoro pies/czy kot ma mieszkać ze mną lat naście.
Jednocześnie zaznaczyłabym uczciwie , ze nie daje 100% , ze kot czy pies będzie ze mną do konca zycia , nigdy nie wiadomo jak sie zycie potoczy .
Gdyby , ktoś nie chciał zgodzić się na moje warunki , trudno adopcji by nie bylo , wolałabym wtedy zwierza z ulicy .
Jeśli chodzi o koty rasowe to hodowca , zawsze ze mną ustalał , ze gdyby cos sie stało , przyjmie kota spowrotem . I to mi się właśnie podobało, ze nikt mnie z tego powodu jako potencjalnego opiekuna nie skreślił.

Agaaa

 
Posty: 1259
Od: Wto sty 18, 2005 17:04
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob lip 31, 2010 19:29 Re: Nieudane adopcje.

Agaaa pisze:...
Jasno jednak bym określiła jakie mam oczekiwania od zwierzaka , uważam , ze mam prawo je miec , skoro pies/czy kot ma mieszkać ze mną lat naście.
Jednocześnie zaznaczyłabym uczciwie , ze nie daje 100% , ze kot czy pies będzie ze mną do konca zycia , nigdy nie wiadomo jak sie zycie potoczy .
Gdyby , ktoś nie chciał zgodzić się na moje warunki , trudno adopcji by nie bylo , wolałabym wtedy zwierza z ulicy .
Jeśli chodzi o koty rasowe to hodowca , zawsze ze mną ustalał , ze gdyby cos sie stało , przyjmie kota spowrotem . I to mi się właśnie podobało, ze nikt mnie z tego powodu jako potencjalnego opiekuna nie skreślił.

To akurat jest dla mnie oczywiste. Pytam ludzi jakie mają oczekiwania wobec kota. Zaznaczam, że w razie problemów kot może natychmiast wrócić do mnie. Proszę jedynie o informacje o kocie i należytą nad nim opiekę.

Agaaa chcesz może adoptować kota. Chyba byśmy się dogadały. :wink:
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Sob lip 31, 2010 20:32 Re: Nieudane adopcje.

mirka_t pisze:
Agaaa pisze:...
Jasno jednak bym określiła jakie mam oczekiwania od zwierzaka , uważam , ze mam prawo je miec , skoro pies/czy kot ma mieszkać ze mną lat naście.
Jednocześnie zaznaczyłabym uczciwie , ze nie daje 100% , ze kot czy pies będzie ze mną do konca zycia , nigdy nie wiadomo jak sie zycie potoczy .
Gdyby , ktoś nie chciał zgodzić się na moje warunki , trudno adopcji by nie bylo , wolałabym wtedy zwierza z ulicy .
Jeśli chodzi o koty rasowe to hodowca , zawsze ze mną ustalał , ze gdyby cos sie stało , przyjmie kota spowrotem . I to mi się właśnie podobało, ze nikt mnie z tego powodu jako potencjalnego opiekuna nie skreślił.

To akurat jest dla mnie oczywiste. Pytam ludzi jakie mają oczekiwania wobec kota. Zaznaczam, że w razie problemów kot może natychmiast wrócić do mnie. Proszę jedynie o informacje o kocie i należytą nad nim opiekę.

Agaaa chcesz może adoptować kota. Chyba byśmy się dogadały. :wink:

Nie chcę , a kysz :wink:
3 kot narazie nie wchodzi w grę , oczywiście z rozsądku , bo serce podpowiada co innego .
Przez 4 lata mielismy sikającą kotkę do łózka , ponoć behawioralne( , zeby jej nie stresować , trzeci kot nie wchodzil w grę. )Dwa tyg. temu zaczeła nam spadac na wadze , poszłam zrobic kontrolne badania (ktores z kolei ) i tym razem wyszły źle mocz/krew (podwyzszone leukocyty). Dostała antybiotyk w zastrzyku i w tabletkach, dwa dni temu skonczyłam podawanie , zrobiłam kolejne badania ( jest juz idealnie) Od tej pory nie sika na łozko tfu tfu. Nie wiem w sumie czy to behawioralne, czy poprzednie badania były źle robione? , odcztywane?. Sama się teraz zastanawiam , jak sie teraz bedzie zachowywał kot.
Pomysły mieliśmy różne , doradców najrózniejszych. Proponowano nam psychotropy , oraz oddanie kota , zeby był jedynakiem , bo ponoć będzie szczęśliwszy.
Skonczyło sie na kupieniu drugiej kołdry i suszarki elektrycznej do ciuchów. Czy słuszną decyzje podjeliśmy to nie wiem, ale mogę powiedzieć , ze suszarka sprawdza się wyśmienicie :wink: .
Będę jednak o Tobie pamiętać. :D

Agaaa

 
Posty: 1259
Od: Wto sty 18, 2005 17:04
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob lip 31, 2010 20:47 Re: Nieudane adopcje.

To jeden z tej dwójki, która wróciła zagłodzona http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=97056&p=5841795#p5841795. Nadal szuka domu a przy większej ilości kotów znaczy teren, więc byś miała okazję używać suszarki. :wink:
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Nie sie 01, 2010 15:15 Re: Nieudane adopcje.

Ja staram się nigdy nie oddawać kota przy pierwszej wizycie.
Ludzie mają przyjść, zobaczyć kota, porozmawiać ze mną - i dopiero się zastanowić, podjąć wiążącą decyzję. Po wizycie przed-adopcyjnej i ja, i potencjalny DS możemy się rozmyślić. Zdarzało się, że ludzie przyjeżdżali do mnie dzień po dniu, zabierali kota następnego dnia po pierwszej wizycie :lol:

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Nie sie 01, 2010 18:09 Re: Nieudane adopcje.

persiak1 pisze:Psy jeden siostry jest kupiony jeden od siostry ciotecznej , a jeden urodzony u nas bo to pudel. Wiecie co jak bym miała wybierać adoptusa z wizytą i szykanami i biednego kota z za płoty bo takiego teraz mam to wygrał ten z za płotu gdyż nikt nie patrzył by mi na ręce i nie domagał się relacji z naszego życia.
Nigdy nie znosiłam emocjonalnego szantażu .
Dogo czytałam bo ciekawiły mnie losy jednego psa i wiecie co przestałam wierzyć we wszelkie fundacje i tym podobne. Dziwiło mnie jeszcze to zadłużanie się w hotelach , a potem płacz ,że kasy brak.


jakiego masz pudla? masz hodowle? - troche sie interesuję tą rasą, możesz mi podac info na PW, moi znajomi szukają szczeniaka pudla
**
co do "szykan"

adoptowałam kota za pośrednictwem miau /wparwdzie bez wizyty przedadopcyjnej - ale to nie było mozliwe ze względu na odleglość/ i uważałam, że osoba, która mi zaufała i kota wyadoptowała, ma prawo wiedzieć, co się z kotem dzieje

wysyłałam więc i zdjęcia, i obszerne relacje, co się z kotem dzieje /a potem zalozylam blog o kocie :wink: :wink: /

jakis czas temu niespodziewanie stałam się domem tymczasowym dla psa (nie mam ku temu warunków, bo mam swoje psy, niezbyt przychylne obcym psom - ale zostałam zaszantażowana: albo biorę psa natychmiast, albo pies idzie do schronu)

pies rasowy, rodowodowy, młodszy brat moich suk - od razu poinformowałam hodowczynię i to hodowczyni znalazła nowy dom dla psa

i chociaż pies był tylko kilka dni u mnie, to czułam za niego ogromną odpowiedzialność, mocno przeżyłam to, że pojechał do nowego domu
nowy dom jest ze mną w kontakcie, od czasu do czasu przysyłają mi zdjęcia
to dla mnie ważne

i dlatego rozumiem DT, które rygorystycznie sprawdzają potencjalne domy stałe, podpisują umowy, organizuja wizyty przedadopcyjne, domagają się potem informacji o swoich byłych podopiecznych
**
jedna rzecz w adopcjach mnie bulwersuje - ale to dotyczy psów
na dgm osoby wyadoptowujące psy posuwają się do kłamstw
i wyadoptowują psy agresywne (zdając sobie z tego sprawę) ludziom, którzy szukali psów spokojnych, zrównoważonych

potem są takie kwiatki, że adoptowany pies (zresztą w typie ast) zagryzł psa rezydenta....
albo pies, który już przejawiał agresję i pogryzł człowieka, został wyadoptowany jako pies spokojny, nieagresywny - pogryzł dziewczynę nowego właściciela (pogryzł ją w twarz, trzeba było szyć, dziewczyna jest oszpecona)

enigma

Avatar użytkownika
 
Posty: 47113
Od: Wto wrz 13, 2005 14:25

Post » Nie sie 01, 2010 19:19 Re: Nieudane adopcje.

Na dogo jest straszne wybielanie psów typu ast. i bulli. Nie wiem co chcą osiągnąć takim postępowaniem. Ja jak widzę asta idę w przeciwną stronę po prostu się ich boję. Inna sprawa wybielanie chorych i starych zwierząt. Jakie one cudowne i piękne rzecz gustu. Takie ach jaki biedny , ach uratujmy nie wiem o co chodzi z tym wyciąganiem psów przed wyjazdem do Mysłowic? Takie działanie na emocje czytających. Ech szkoda gadać.

persiak1

 
Posty: 1469
Od: Sob paź 17, 2009 17:04

Post » Nie sie 01, 2010 20:02 Re: Nieudane adopcje.

persiak1 pisze:Na dogo jest straszne wybielanie psów typu ast. i bulli. Nie wiem co chcą osiągnąć takim postępowaniem. Ja jak widzę asta idę w przeciwną stronę po prostu się ich boję. Inna sprawa wybielanie chorych i starych zwierząt. Jakie one cudowne i piękne rzecz gustu. Takie ach jaki biedny , ach uratujmy nie wiem o co chodzi z tym wyciąganiem psów przed wyjazdem do Mysłowic? Takie działanie na emocje czytających. Ech szkoda gadać.


A to jest właśnie demonizowanie rasy czy też psów w typie rasy bull :roll:
Ja znam sporo super psiaków, znam jednego zabranego z pseudo hodowli gdzie psy były hodowane do walk, który jest super łagodnym psem do ludzi i zwierząt, i co? Znam też walniętych właścicieli pitów itp. którzy swoje psy szczują na innych ( i dotyczy to sów wszystkich ras)
I co?
Nie wolno generalizować :?
Miau,miau,miau :)

sebriel

 
Posty: 2250
Od: Pt mar 13, 2009 11:21
Lokalizacja: Szczecin/NDG

Post » Pon sie 02, 2010 1:07 Re: Nieudane adopcje.

enigma pisze:

potem są takie kwiatki, że adoptowany pies (zresztą w typie ast) zagryzł psa rezydenta....

albo pies, który już przejawiał agresję i pogryzł człowieka, został wyadoptowany jako pies spokojny, nieagresywny - pogryzł dziewczynę nowego właściciela (pogryzł ją w twarz, trzeba było szyć, dziewczyna jest oszpecona)


jakiej rasy??

sebriel pisze:
persiak1 pisze:Na dogo jest straszne wybielanie psów typu ast. i bulli. Nie wiem co chcą osiągnąć takim postępowaniem. Ja jak widzę asta idę w przeciwną stronę po prostu się ich boję.

Nie wolno generalizować :?


Dokladnie. Policzmy ile wybielonych psow w typie ONka jest, na ktorych widok Ja ide na druga strone ulicy.
Duzo siedze w TTB i ich adopcjach. Na setki, tysiace ich na przestrzeni lat potrafie wyliczyc te kilka ktore zostaly uspione w DT/schronie czy w pozniejszym DS ze wzgledu na agresje. W zyciu codziennym nie spotkalam zbyt wiele, wrecz patrzac po wlascicielach dziwilam sie, ze te psaki jeszcze psychicznie stabilne sa. Natomiast przez rozne inne rasy nie raz bylam zaatakowana, a przez ONka pogryziona.

CO do adopcji i tematu watku. Rowniez uwazam, ze zarowno adoptujacy maja czasem zenujace podejscie do sprawy, ale takze wyadoptowujacy sa przewrazliwieni i utrudniaja adopcje.
Moja najlepsza adopcja byla do dziewczyny ktora kilka osob z miau skreslilo bez dalszej rozmowy jak dowiedzialo sie , ze w d domku jednorodzinnym mieszka. To nic, ze poprzedni kot rodzicow wychodzacy zle skonczyl i dziewczyna kategorycznie kota wypuszczac juz nie miala zamiaru. Do dnia dzisiejszego dostaje maile z opowiastkami o kociaku, zdjeciami i filmikami. Najlepszy dom jaki moglam sobie wymarzyc dla podopiecznego.

Angel_

Avatar użytkownika
 
Posty: 1807
Od: Wto wrz 22, 2009 21:33
Lokalizacja: Walia

Post » Pon sie 02, 2010 6:21 Re: Nieudane adopcje.

ciekawy wątek :wink:
ja mam jedna zasadę - do domu który nie ma doświadczenia z kotami bądź ma je niewielkie wyadoptowuje zawsze koty zdrowe, dając tym samym nowym opiekunom czas na nauczenie się opieki nad kotem.
dodatkowo służe pomocą ale to chyba oczywiste.

pomijając nieodopwiedzialnych opiekunów wazna jest też kwesia nierzetelnego informowania potencjalnego domu o fatycznym stanie zdrowia kota bądź jego zachowaniach.
spotkałam się z tym ze "kotek nie zawsze trafiający do kuwety" bądź taki któremu "czasami zadarzaja się wpadki" w rzeczywistosci z kuwety nie korzysta wcale.
Ostatnio edytowano Pon sie 02, 2010 21:01 przez dalia, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

dalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17361
Od: Nie maja 09, 2004 16:08
Lokalizacja: Poznań

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 7 gości