Tłuściutki, stuka sobie ile chce, ma ulubione własne łóżeczko, na które (tfu tfu! odpukać) koty jakoś mu nie szczają, sam szcza ile sobie życzy, pańcio co prawda woła na niego per głupek, ale całusków dostaje od pańcia i pańci ile wlezie.
I wiecznie wygląda jak sierota boża i ofiara katastrofy społecznej...

Natomiast Gabunia po tym wylewie, owszem, się trzyma, ale wygląda na wiecznie zdziwioną i nigdy nie dowierza swoim oczom.
