Moderator: Moderatorzy
Megana pisze:Trabant przecież nie wiedział, że w każdej chwili może umrzeć, więc pocieszam się tym, że się nie bał i że umarł nagle.
W sumie równie dobrze mogliśmy akurat być w pracy.
Jednakowoż, strasznie szybko odszedł.![]()
Co do mojej odporności psychicznej na śmierć - tak, na to jestem. Śmierć nikogo nie ominie, taka prawda. Ważne, by nadeszła bez cierpienia i strachu, dlatego staram się trzymać zwierzaka za łapę i potrafię podjąć decyzję o tym, by niepotrzebnie nie przedłużać agonii.
Natomiast kompletnie nie jestem odporna na zwierzaka ból, strach, tęsknotę, osamotnienie. Cierpienie ogólnie.
Dlatego nigdy nie zostanę wolontariuszką w schronisku, na przykład. Nie mogę tym zwierzakom tam spojrzeć w oczy, jest mi strasznie wstyd za nas, ludzi. I czuję się obezwładniająco bezsilna.
I jak tu się nie upić od czasu do czasu?![]()
Zalałam trzy kilo wiśni spirytusem...
mziel52 pisze:Ja bym tak od razu nie przestała szukać kota, tylko dlatego, że sąsiadka pochowała jakiegoś rudego. U mnie w dalszej rodzinie zaginęła wychodząca bura kotka, znaleziono rozjechane bure zwłoki, nikt nie miał wątpliwości, że to ona, pochowano, a po paru dniach rzekomo nieżyjąca kotka wróciła do domu.
Samira pisze:"Swoja drogą wypuszczanie świeżo adoptowanego kota, zwłaszcza że to był wiejski włóczęga, to lekkomyślność. Taki kot powinien najpierw uznać ten dom i ludzi za swój, a na pewno nie dzieje się to po paru dniach."
Trabant miał przed sobą niewiele życia i bardzo tęsknił za wychodzeniem. Ja bym tak nie potępiała Megany. Czasem nie ważna jest długość życia ale jego jakość. Trabant mogąc wychodzić czuł się szczęśliwy i to jest ważne.
LimLim pisze:Ja myślę,ze jak Trabant żyje to wróci.
Megana pisze:Wróciliśmy w niedzielę wieczorem, a poniedziałek miałam kolejny telefon. Zadzwoniła pani i powiedziała, że takiego kota jak na zdjęciu znalazła w swoim ogrodzie - martwego, i pochowała.
Adres, jaki podała trochę nas zaskoczył, bo to jest dosłownie przecznicę dalej, tylko, że dokładnie w odwrotnym kierunku, na północ. Jeśli obie dzwoniące panie faktycznie widziały Trabanta, kot musiał przechodzić obok naszego domu, a w każdym razie niedaleko. I teraz tak sobie myślę - może Trabant zajrzał, zobaczył sąsiada, człowieka mu obcego i postanowił ruszyć dalej, a serce wtedy odmówiło mu pomocy?
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość