Dziewczyny dziękuje ! Rzeczywiście to był ciężki dzień, ale udany. Wczoraj, na dodatek przyszły zamówione rośliny i się dodatkowo załamałam. Po co ja je zamawiałam, pomyślałam sobie... nie dam rady się nimi zająć, a nawet jeśli by mi się udało, nasz ryjec pospolity zniszczy wszystko
Ponieważ dziś musieliśmy się bardzo sprężać, żeby zdążyć ze wszystkim na czas - wstaliśmy bardzo wcześnie i popędziliśmy na spacer o innej niż zwykle godzinie. Spotkaliśmy Hapsa i Riko. Haps jest malutkim, kartoflo-podobnym psiakiem, który warczy na wszystkie psy. Z tego powodu Balciś uważa, że trzeba go resocjalizować. Przy ostatnim spotkaniu dość zdecydowanie próbował Hapsa resocjalizować i hapsowa pani trzymała burczącego Balcia za szelki

, krzycząc, że przeprasza ale musi go trzymać, bo jej pożre psinę

Oczywiście nikt nie miał nic przeciwko trzymaniu Balcia, a nasze głupie miny wynikały z tego, że wszyscy raczej boją się burczącego Balcia, a pani nic sobie z tego nie robiła. To znaczy, Balcio ani ludziu, ani psu krzywdy nie zrobi... ale wystraszyć może.
No, więc dziś, jak ich zobaczyliśmy, ręce nam opadły, że znów awanturka z samego rana

Ale nie .... Balcio, Hapsa minął (Haps chyba też nie warczał) i popędził przywitać i miziać się z panią.
Rikuś to średni piesek, trochę podobny do owcy. Ma skłonności do łazęgowania. Potrafi sobie rozsupłać siatkę ogrodzeniową ... i grasuje po wsiach. Co naprawią siatkę, to wyrąbuje dziurę w innym miejscu. A naprawdę nie wygląda na takiego. Trochę się obawiamy, że w razie spotkania, Fifi by do niego dołączył. Na szczęście Rikuś pod kontrolą wracał do domu, więc po spotkaniu puściliśmy psy, żeby sobie poganiały przed całym dniem w biurze. W pewnym momencie Fifi popędził gdzieś w las. Ja tam za nim nie biegam, bo uważam, że to on powinien się pilnować... ale M swoim zwyczajem polazł. I nagle słyszę histeryczne krzyki ... wołaj, go wołaj

No to wołam

Za jakiś czas przypędził i Fifi, a za nim M

Okazało się, że Fifi próbował się bawić z loszką

Czy loszka też jego awanse uznawała za zabawę nie wiadomo. Ale Fifi do niej podskakiwał, ona robiła parę kroków w jego stronę, robiąc przy tym "buuu" i Fifi skakał do tyłu... I tak co najmniej kilka razy. Wiecie co ... pewnie bym sobie pomyślała, że loszka była w stresie i bała się Fifcia. Jednak z drugiej strony - pewnie znają się od dawna przez płot, dlatego przyjęła to spokojnie i próbowała mu dać do zrozumienia, żeby jej nie przeszkadzał.
A pod koniec pracowitego dnia w biurze ... dotarł zaczątek nowej hodowli

Jak pewnie pamiętacie - hodowla Marysi została zarzucona, ponieważ Marysia zbiegła, czym bardzo się nie przejęłam... bo oszukana jakaś była i wyglądała raczej na dziką, niż udomowioną Marysię. Więc lepiej jej będzie w dziczy. I taka całkiem bez kontaktu była ... Dziś
"przybyły" chłopaki o zbiorczym imieniu Gucio. I fajne
som 
... i wdzięcznie... i kontaktowe. Plasterki ogórka znikają prawie z prędkością światła, marchewka nieco wolniej. Kocimi chrupami, też nie pogardzili

Jutro będziemy testować babkę i pokrzywę
Megana - nauczyciel z fifkowej szkoły powiedział, że nie powinniśmy się przejmować tym co pomyślą o nas ludzie. Często spotykamy się z nimi przez chwilę, mijają nas i odchodzą - ich zdanie nie jest ważne. Ważne jest to co aktualnie robimy, bo to zostaje z nami na zawsze. Myślę, że miał rację. Popełniamy błędy ... bo błędy nie przytrafiają się tylko tym co nic nie robią. A czasami jest tak, że to co robimy jest przez innych całkowicie błędnie interpretowane. Dlatego jak wrócę do pracy po dniach wolnych

rozpocznę od pisania wrogich maili
Uszy do góry, jak mawiała moja znajoma
