A w kwestii sąsiada - nie był ugadany, albowiem Ziemniak miał być kartoflem. Miał być maluśki, stareńki, z zaćmą...
Jasdor, to nie twój wet tak mówił, tylko ten od przechowalni i pan od opieki.
I jak ciotka jasdor doniosła, co porządny weterynarz o nim powiedział i co sama zaobserwowała to ten sąsiad mi wpadł do głowy.
Stanowczo odmawiam przyjęcia weta!!!! Ja gościnna jestem inaczej!!!!
Wracając do sąsiada, niestety, chitry plan nie wypalił.
Natomiast właśnie wypalił Mosiek.
Z grubej rury.
Pańcia przed chwila podawała obiad pańciowi - co nie jest łatwe, bowiem państwo stracili płynność finansową i pańcia ma jedynie kaszę i mąkę. Z mąki produkuje na poczekaniu kluski kładzione ze smażoną cebulką i serwuje pańciowi na bieżąco.
I ten moment sobie wybrał rudy bandyta! Palnął Ziemniaka w oko, Ziemniak wrzasnął, zalał się krwią, pańci wypadła miska z ciastem na kluski, zdążyła powstrzymać Fistasza, który leciał na pomoc, w zasadzie nie wiadomo komu, Leon, który akurat dokulał się do kuchni na wszelki wypadek zaatakował Ziemniaka, pańcio poderwał się od stołu i pospiesznie rozdzielił panów, przy okazji odprowadzając na posłanko zdezorientowanego Filozofa.
Pańcia ścierą zdzieliła Mośka i udzieliła Ziemniakowi pierwszej pomocy.
A to dopiero 21.30 była.
