Wiecie, ciekawe zjawisko... po każdym kolejnym kocie w łazience jakoś robi się więcej rzeczy.
No, ale wysprzątałam co się dało, resztę poupychałam po kątach. Tak, że tylko podłogę umyć, żwirku nasypać, wody nalać, chrup przyrzucić.
Chociaż, szczerze mówiąc, mam nadzieję, że do marca ta Pani wytrzyma, w sensie, że koty trzeba będzie odbierać dopiero jak Ją będą eksmitować.
A teraz z zupełnie innej beczki.
Nie pytam, który to kot, bo wszystkie ciotki na pewno doskonale rozpoznają. Tylko jeden tak potrafi zaplątać się w chiński paragraf.
