
Nie chcę mówić, jakie myśli mi przyszły do głowy, kiedy przeczytałam o zabijaniu kociaków i wrzucaniu ich karmicielce na balkon. Nie były to dobre myśli dla tego, kto to zrobił.
Nie dziwię się w ogóle, że się boisz o koty, i o siebie również.
Co do Straży Miejskiej, to jedyny sposób na nich to pismo z pokwitowaniem wpłynięcia. Na pismo muszą zareagować, a telefony będą dalej olewać.
A może napisać do jakiejś gazety? Zdarza się, że podejmują podobne tematy, np. GW Stołeczna albo ŻW.