Biedaczek.
Jak byłam dzieckiem, w listopadzie zobaczyłam ptaka zaczepionego na gałęzi, wyglądało jakby ktoś go przymocował sznurkiem. Ojciec zdejmował ją na drabinie, bo drzewo było wysokie.
To była dorosła kawka, ktoś jej zawiązał sznurek na nogę i chyba mu uciekła. Był mróz, śnieg i zimno. Kawka mieszkała u nas.
Na wiosnę zaczęliśmy ją wypuszczać. Nie oddalała się daleko i na noc wracała. Jak wołało się "Kawka, kawka" przylatywała na ramię i dziobała. Kiedyś odleciała i nie wróciła. W tym życiu pewnie nie dowiem się co się z nią stało.
Lubię myśleć, że znalazła partnera i zaczęła życie kawki

Czasami jedna z kawek "zawieszała się " słysząc "Kawka,kawka", ale na chwilę - jakby mówiła sorry, ale prowadzę inne życie.
Może Dudusiowi lepiej byłoby wśród ptaków.
Kruka na wolności widywałam jako dziecko, u dziadków. Podobno było ich więcej, potem dwa. Potem jeden. Długo był sam i chyba odszedł, bo przestał się pojawiać.