
Sarenka zostala znaleziona przy ulicy. Lezala w kaluzy, byla tak oslabiona, ze nie miala sily sie podniesc. Kolega zabral ja do domu. Pojechalismy do weta (o 22!), za co jestesmy wdzieczni, ze o tej porze nas przyjal i obejrzal mala. Dostala antybiotyk, miala przemyta rane na glowie i oko.
Moze miec ok, 2-3 tygodnie. Okazalo sie, ze rany na glowie nie sa od auta, ale od pogryzienia przez psa. Jedno oko stracila.. Kolega wyciagal larwy spod powieki, ktore sie tam zalegly. Jeszcze jeden dzien i byloby po niej.



Ta mala okazala sie prawdopodobnie porzucona przez matke, ktora poczula od niej psa. No i sarenka byla chora, a wiadomo, ze zwierzeta czesto zostawiaja takie..
Chcialabym jednak przestrzec przed zabieraniem zdrowego zwierzecia, jakkolwiek wygladaloby na porzucone. Sarny zostawiaja swoje mlode schowane w trawie a same kraza wokol i na pewno wroca do malucha (ktory zreszta baaardzo glosny krzyczy i przywoluje matke w chwili zagrozenia). Nie wolno tez absolutnie dotykac takich zwierzat, bo mozemy sie tym przyczynic wlasnie do porzucenia przez mame. Trzeba po prostu odejsc, bo matka jest gdzies w poblizu.
Ta niestety nie miala szczescia. Biedna lezala co najmniej 2 dni od pogryzienia, bo czesc ran zdazyla juz sie troche zagoic..
Jest karmiona mlekiem dla dzieci, ale mozna je mieszac z krowim mlekiem i dobrze jst dodawac siare (albo np. colostrum, ktore dajemy tez kotom).
Ciekawe jak kolega nauczy ja jesc trawe...
