Opiszę sprawę od początku. Dwa lata temu ktoś przygarnął milusińskiego szczeniaka. Mieszkał w domu i miał w miarę dobrze. W styczniu zmarła właścicielka, a jej mąż
wyrzucił go z domu i przywiązał ciężkim łańcuchem do szopki 
. Ten człowiek zmarł miesiąc temu. Pies został sam, chociaż trudno mówić, że stracił bliskiego człowieka. Zobaczyłam Micha i nie mogłam o nim zapomnieć. Sąsiadka powiedziała, że oddadzą go do schroniska. Ale w naszym mieście nie ma schroniska tylko jest krótkoterminowa przechowalnia, a potem wiadomo...

Zawiozłam karmę sąsiadce, żeby go dokarmiała. Chciałam mu zrobić zdjęcie, aby poszukać nowego domu i wtedy zobaczyłam ropiejącą ranę na szyi. Za dwa dni pojechałam po niego i oddałam do lecznicy. Tam go wyleczyli, wykąpali i razem szukaliśmy mu domu. Niestety mija już miesiąc i nic.
W tym tygodniu muszę Micha zabrać, ale nie mam gdzie z nim iść

. Sama mam psa i dwa koty. Proszę o pomoc, może ktoś mógłby go przyjąć choćby na jakiś czas?
MICHU ma dwa lata. Jest biały w brązowe łaty. Raczej niski. Ma bardzo przyjacielskie usposobienie, uwielbia dzieci.
MICHU -moje pierwsze z nim spotkanie