
Kochani! Proszę was roześlijcie to gdzie tylko możecie.
Pan Zagajewski był niezwykłym człowiekiem i wielkim artystą. Swoje psy kochał jak rodzinę. Teraz, kiedy umarł (2 tygodnie temu) wszyscy rzucili się wystawiać mu pomniki i rozdrapywać pozostałe po nim dzieła sztuki, ale do pomocy jego przyjaciołom nie kwapi się nikt. Artyści, marszandzi i inni "pomocni ludzie" spokojnie pozwolili oddać psy do schroniska. Dla tych zwierząt, które całe swoje życie spędziły u boku kochającego opiekuna, które biegały wolno, pobyt w schronisku to wyrok. Straciły wszystko - ukochanego opiekuna, dom, wolność, pewność jutra. Trzeba im pomóc. Nie można pozwolić żeby zdechły z rozpaczy w schronisku. Ratunku!
ten artykuł przybliży wam sprawę:
Podczas gdy Włocławek rozważa już formę upamiętnienia Stanisława Zagajewskiego, psy wielkiego rzeźbiarza nadal przebywają w schronisku.
Pracownik włocławskiego schroniska i psy Stanisława Zagajewskiego (Fot. Adam willma)
Psów Zagajewski miewał nawet po kilkanaście naraz. W ostatnich latach życia, mistrzowi towarzyszyły tylko dwa - ośmioletni rudawy Amor i czterolatek - czarno-biały Brysiek.
- Po śmierci pana Zagajewskiego nie było innego wyjścia, musieliśmy przenieść psy do schroniska. Mamy jednak nadzieję, że to tylko tymczasowe rozwiązanie - mówi Monika Budzeniusz, rzecznik prezydenta Włocławka.
Odwiedziliśmy psy w schronisku. Widok był przygnębiający - pozbawione właściciela, przyzwyczajone do swobodnej zabawy w ogródku zwierzaki straciły chęć do życia.
- To niezwykle łagodne, przyjazne psy - zapewniają pracownicy schroniska. - Jak do tej pory nie znalazł się nikt, kto chciałby je przygarnąć.
Żyjący w ubóstwie Stanisław Zagajewski był bardzo związany ze swoimi zwierzętami, dzielił się z nimi każdym posiłkiem. Apelujemy do chętnych, którzy w odpowiedzialny sposób podchodzą do zwierząt - przygarnijcie Amora i Brysia.
Tel. do schroniska we Włoclawku: (054) 233-20-21.