U mnie z agresją rzuca się czasami Dee Dee. Ale Dee Dee jedzie do nowego domku w poniedziałek i zostaje tu tylko ciapowaty Dexter, któremu - oj, dadzą teraz koty popalić, dadzą

Za te wszystkie gonitwy...
Dee Dee ma podrapany nos, a i owszem

I szczerze powiedziawszy, uważam, że się jej należało. Ustalanie hierarchii bywa bolesne. Dee Dee zrozumiała, że może i kiedyś była królową podwórek, ale wśród kulturalnych intelektualistów (że kotów, mam na myśli) takie wulgarne zaczepki typu rzucanie się na kotka czy szarpanie za kark to nie przejdą. Bo koty nie dadzą sobie dmuchać w kaszę.
Widzę postęp. Dee Dee skacze żałośnie wokół jakiejś dziwnej niewidzialnej strefy okołokociej i nie może się przez nią przedrzeć. Piszczy i dziamgoli, ale kota nie ruszy. No, czasem się zapomni, ale kocie pazurki szybko jej przypominają, że "fe"
Benek natomiast ma minę jakby się z psów najnormalniej w świecie nabijał

Zrzucił na Dextera komórkę ze stołu. Pech chciał, że komórka nagle w locie zaczęła dzwonić

Biedny Dexter omal zawału nie dostał... A Benek, mogę przysiąc!, śmiał się w duchu diabolicznie, to przynajmniej dało się dostrzec w jego zdrowym oku
