Pozwoliłem sobie napisać tą – uprzedzam z góry smutną historię - bo może właśnie na naszym forum znajdzie się osoba dzięki której odmieni się życie pokrzywdzonego przez los (a raczej człowieka) psiaka. Mój sąsiad wracając wczoraj autokarem z trasy, przejeżdżając przez las niedaleko Czempinia zauważył leżącego w przydrożnym rowie pieska. Przeczuwając co spotkało małego czworonoga zatrzymał się i podszedł do jak się wkrótce okazało potrąconego przez samochód psa. Maluch nie mógł się poruszać więc sąsiad zabrał go do najbliższej lecznicy weterynaryjnej gdzie stwierdzono otwarte złamanie tylnej łapki i zaaplikowano jakieś lekarstwo. Nie pamiętam juz dokładnie kolejnych wydarzeń, ale następnie skierowano sąsiada do jakiegoś schroniska (przytuliska) w innej miejscowości. Tam pieskiem miał się zająć weterynarz. Sąsiad wrócił do domu prosząc o poinformowanie go odnośnie dalszego losu zwierzaka. Dzisiaj otrzymał telefon, że lekarz weterynarii odmówił zoperowania psa tłumacząc się względami finansowymi. Mniej więcej chodziło chyba o to, że nikt nie pokryje kosztów związanych z leczeniem psa ze schroniska, a już w szczególności gmina w gestii której znajduje się opieka nad tym schroniskiem. Suma sumarum psiak z otwartym złamaniem ma czekać w schronisku do poniedziałku, kiedy to zostanie uśpiony…
Sąsiad po usłyszeniu tych słów wsiadł w auto i niezwłocznie pognał po psiaka. Notabene schronisko jak się okazało mieści się na terenie jakiejś firmy zajmującej się utylizacją czy też wywozem śmieci i składa się z kilku klatek postawionych na dworze. W jednej z nich chory pies spędził noc leżąc na gołej ziemi. Postanowiliśmy razem pomóc psiakowi i już w Poznaniu udaliśmy się do weterynarza u którego leczymy swoje czworonożne pociechy. Pan doktor bez chwili namysłu podjął się ratowania psiaka. W poniedziałek rano odbędzie się operacja. Na czym polega i jak wygląda otwarte złamanie kości chyba każdy może sobie wyobrazić szczególnie po jej bliższym kontakcie z asfaltem…. Od siebie mogę dodać tylko tyle, że zbladłem asystując przez chwilę weterynarzowi przy udzielaniu pieskowi pierwszej pomocy. Reszty opisu Wam oszczędzę. Po dokładniejszych oględzinach okazało się, że złamaniu uległa również druga tylna łapka. Pies nawet po udanej rehabilitacji nigdy nie odzyska w pełni sprawności ruchowej. Naszym kolejnym zmartwieniem nawiązującym do sedna tematu jest znalezienie pieskowi opiekuna/właściciela, który przygarnie go po zabiegu operacyjnym, zaakceptuje takiego, jakim będzie, zapewni kawałek dachu nad głową i pomoże w rekonwalescencji.
Piesek jest drobną około 1,5 roczną suczką ważącą 6kg, maści czarnej podpalanej. Jest baaardzo przyjazna wobec ludzi, niezwykle pogodna biorąc pod uwagę nieszczęście jakie ją doświadczyło, nie wspominając już o wręcz "nadludzkiej" sile i cierpliwości w znoszeniu bólu, który niewątpliwie musiał być straszny lecz skutecznie tłumiony w sobie… Z uwagi na młody wiek pieska i nieznaczną jego wagę rokowania związane z operacją można chyba uznać za pozytywne. Złamanie jest dosyć skomplikowane, zespolenie kości wymagać będzie zastosowania odpowiedniego usztywnienia kończyny za pomocą implantu (śruby, druty, itp.) Miejmy nadzieję, że uda się uniknąć amputacji kończyny… choć ta w razie konieczności przynajmniej nie pozbawi pieska życia. Szczęściem w nieszczęściu jest tutaj niewielka waga suczki – przy cięższych psach tego typu leczenie jest podobno bardzo utrudnione, czasami wręcz niemożliwe. Usztywnienie musi być noszone przez około 3 miesiące i nawet po jego ściągnięciu piesek z uwagi na charakter kalectwa nie będzie mógł zaliczać się do ruchliwych. Wierzę, że swoją obecnością nie będzie sprawiał kłopotu domownikom, jedyną niedogodnością z pewnością będzie wychodzenie na spacery – piesek po prostu może mieć problem z chodzeniem po schodach, lecz w tym przypadku znowu waga przemawia za nim in plus. Na dzień dzisiejszy mimo szczerych chęci nie mogę zabrać suczki do domu. Mam już psa i przygarniętego kota – do chwili przeprowadzki nie jestem w stanie przyjąć kolejnego domownika i zapewnić mu szczególnych warunków wymaganych przy tego typu rekonwalescencji. Sąsiad również ma pieska…
Jeżeli ktoś z Was będzie w stanie zaadoptować suczkę lub pomóc w znalezieniu jej nowego domu z wyrozumiałym i kochającym właścicielem będę niezmiernie wdzięczny. Nie chciałbym pisać tego, że prośbę moją kieruję głównie do mieszkańców wielkopolski, choć z racji konieczności kontrolowania stanu zdrowia i kontynuacji leczenia pieska przez lekarza opiekującego się nim, byłoby to najrozsądniejszym rozwiązaniem. Nie oznacza to oczywiście, że tym biedakiem nie może zaopiekować się ktoś mieszkający dalej – w końcu każdy miłośnik czworonogów ma swojego kompetentnego weterynarza. Koszty operacji pokryjemy, ze swojej strony mogę się zobowiązać do pomocy przy doprowadzeniu pieska do zdrowia i jego bieżącym utrzymaniu. Najważniejsze, żeby piesek miał dom…
Jeżeli nie będziesz miał możliwości pomóc w tym temacie nie wyzywaj proszę i nie przeklinaj na czym świat stoi na złych i bezdusznych kierowców, którzy w swoich pojazdach jakże często sieją śmierć wszelkim zwierzętom nieopatrznie wkraczającym na ich drogę lecz widząc podczas podróży znajdujące się w pobliżu szosy koty, psy, itp. ściągnij nogę z gazu. Staniesz się wówczas być może człowiekiem bardziej odpowiedzialnym i rozsądnym od ludzi, którzy skrzywdzili przedstawionego na poniższych zdjęciach ślicznego pieska – pieska, który teraz bardzo cierpi za to, że jak głosi mądre powiedzenie: "stał się jedynym zwierzęciem, które z miłości dla człowieka zdradziło swój własny gatunek… " Przepraszam, że się tak rozpisałem, ale sprawa tego psiaka bardzo mocno leży mi na sercu.
Post z dziś:
Na obecną chwilę sprawa wygląda tak, że piesek dochodzi do siebie po wczorajszej operacji. Gorsza łapka została zespolona, ustabilizowana, jednakże 100% sprawności nie odzyska nigdy, istnieje duże prawdopodobieństwo, że śruby pozostaną w niej na zawsze. Druga łapka będzie operowana w przyszłym tygodniu. W każdy z palców będzie musiał być wprowadzony drucik... Psina jest super spokojna i cierpliwa, pozwala robić ze sobą wszystko, słowem: wzorowy pacjent. Moja prośba nadal aktualna, w poszukiwanie domu zaangażowało się już wiele osób, weterynarz również pomaga poprzez zaprzyjaźnioną z nim fundację. Mamy nadzieję, że historia będzie miała pozytywny finał
Oczywiście sunia szuka dobrego i odpowiedzialnego domku - jeśli ktoś byłby w stanie pomóc to bardzo proszę o kontakt.
Wklejam jeszcze fotki:
http://img139.imageshack.us/my.php?image=20080223114bq0.jpg
http://img139.imageshack.us/my.php?image=20080223114bq0.jpg