
Franek miał od dawna obiecaną koleżankę na nowy dom.

Ale na nowy dom - bo tam będzie i większa działka i ktoś, kto w ciągu dnia może wypuścić psy do ogrodu.
I mnie będzie raźniej, jak dwa szczekacze zamiast jednego będą "pilnować domu".

A tu zobaczyłam Tuśkę. Która ma w sobie coś z mojego najpierwszego, najkochańszego psa. Kształt głowy, biały gorsecik, on też był bity i wygłodzony...
Więc zaproponowałam Madie to, co mogę zaproponować.
Oczywiście, gdyby tylko znalazł się lepszy dom, to nie będę oponować.
Nie mam teraz, niestety, czasu, żeby zająć się socjalizacją i szkoleniem Tusi. Dlatego cieszę się, że jest pod fachową opieką i ktoś zrobi za mnie tę najtrudniejszą robotę.

To Madie zdecyduje, kiedy Tusia będzie gotowa do adopcji.
