Broszka pisze:Odniosłam się głównie do tego:
BOZENAZWISNIEWA pisze:Znam powody i uważam ,ze za wcześnie sie tak ocenia jej postepowanie
Powody podawane dotąd przez Never są na poziomie przedszkola: brak dostępu do netu bo koty przegryzły kabel
Ile może trwać wymiana kabelka? A jeśli wymiana kabla jest niemożliwa - czy Never mieszka na pustyni lub na bezludnej wyspie? Nie może skorzystać z netu u kogoś lub w kafejce? Nie może poprosić kogoś o wytłumaczenie jej zniknięcia z forum? Nie może przekazać fantów i poprosić o rozliczenie bazarków? Możliwości jest pierdylion ale ona najwyraźniej woli olać sprawę
W moim przypadku minęło półtora miesiąca... Skoro twierdzisz że za wcześnie oceniam jej postępowanie, może odpowiesz mi więc na pytanie:
Broszka pisze:Ile Twoim zdaniem powinnam czekać na jakikolwiek kontakt z jej strony?
Witam, weszłam na forum po długiej nieobecności i chciałabym wrócić do sprawy bazarków, które zakładałam w 2012 roku. Wszystkie osoby, które wpłaciły pieniądze otrzymały wylicytowane fanty - niestety nie wszyscy o tym poinformowali na forum. Nie było osoby, która dokonała wpłaty i nie dostała rzeczy, za które zapłaciła. Rzeczywiście, w kilku przypadkach wysyłka trwała grubo ponad miesiąc, za co przepraszam. Bazarków było bardzo dużo, dużo też było kotów, które zostały wyciągnięte ze schroniska, praktycznie wszystkie chorowały - tylko 2 mioty nie miały panleukopenii. Trzeba to było ogarnąć, kupić karmę itp. W październiku właściwie z dnia na dzień podjęłam pracę poza Warszawą - niestety praktyka była zupełnie inna, niż teoria, (czyli to co mi przedstawiono w trakcie rozmowy nt warunków zatrudnienia). Dojazd do/z pracy to 1,5-2 godz., w samej pracy zamiast 8 godzin byłam często 10 albo więcej. Naprawdę mozna być bardzo zmęczonym. Przegryziony kabel musiał czekać, aż udało mi się znaleźć wolną chwilę w sobotę i dotrzeć przed godz. 14 do sklepu komputerowego. Zaraz potem (nie pamiętam - dzień-dwa później) siadły zawiasy -koty wskoczyły na otwartego laptopa. W sklepie szukali ich dla mnie ponad miesiąc (nowe byłyby za drogie, szukaliśmy używanych do starej Toshiby). Potem cięzko zachorowały tymczasy - jeden walczył o życie. NIe, nie mieszkam na pustyni, ale praktycznie przez cały dzień przybywałam w miejscu gdzie nie mozna było załatwić tak 'prostej sprawy' jak naprawa sprzętu. Dodatkowo, nie wszyscy ułatwiali mi zadanie - na niektóre wpłaty naprawdę bardzo długo czekałam, kiedy trzeba prosić kilka osób i dopytywać sie o wpłaty. Oczywiście, teoretycznie można było o 20 wieczorem zamiast jechać do domu szukac kafejki, ale ja nie miałam siły. W pracy na miau wchodzić nie mogłam. Tak czy inaczej, opóźnienia powstały z mojej winy i wszystkie osoby które długo czekały chciałam bardzo przeprosić. Jeśli ktoś z osób ktore kupowały rzeczy potrzebuje informacji nt wydatków (skany z lecznicy itp) proszę o info na pw - po 5 kwietnia będe miała stały dostep do netu. Generalnie środki z bazarków i z wpłat na fb starczyły na pokrycie tylko części wydatków - resztę zapłaciłam ja z własnych pieniedzy, moi znajomi, ktorzy zrobili zbiórkę i zawieźli pieniądze do lecznicy i organizacja (spoza miau), która też wspomogła koty. Rachunki za bieżące leczenie tymczasów, które były u mnie, zapłaciłam z własnych pieniedzy. Rzeczy, które nie zostały sprzedane przekazałam osobie, ktora będzie w stanie zająć się prowadzeniem bazarku - SaraK. Bazarek powinien się niebawem pojawić. Ja obecnie jestem w trakcie rehabilitacji (pamiątka po wpomnianej wyzej pracy), dlatego jeśli ktokolwiek chce sie ze mna skontaktowac prosze o pw - na watkach forumowych mnie nie będzie.