avild żyje i ma się już trochę lepiej
przepraszam za nieobecność, musiałam ostatnio dogadywać się sama ze sobą. właśnie pokonuję komputerowstręt

bardzo dziękuję wszystkim za pomoc! pozliczam, co i jak dostałam - i powklejam, żeby nie było, że nie doceniam!
a wieści są następujące:
Czarna matula, roboczo nazwana Kluską, była u nas na krótkim tymczasie, po tym, jak okazało się, że jest zbyt oswojona, by ją wypuścić. Coś mnie tknęło i postanowiłam raz jeszcze zadzwonić do jednej z dokarmiających pań z Bemowa. I miałam rację. Początkowo (w grudniu) zdenerwowana pani nakrzyczała na mnie, że chcę kotkę po sterylizacji wypuścić na - 20C, choć to nie była prawda, oraz, że stawiam ją w trudnej sytuacji - bo spytałam, czy zechciałaby kocię przygarnąć. Na szczęście gorączka przedświąteczna minęła, a pani postanowiła zastanowić się nad wzięciem kici.
Klucha była u nas ponad tydzień. Jakoś pod koniec stycznia pani dokarmiająca postanowiła przygarnąć kicię do siebie.
Rozmawiałam z nią kilka dni temu - Klucha dziś nazywa się Fibi vel Mrużka i jest szczęśliwa w nowym domku. Łazi za panią jak cień i ciągle gada. Dostałam zdjęcia na mail i wkrótce je wrzucę.
Natomiast chciałam bardzo ciepło podziękować MIAUCZYKOTKOWI, że tak niestrudzenie podrzucał mi numery do ludzi zgłaszających się po koty. Jeden z tych numerów okazał się szczęśliwy dla Jasia i Małgosi.
Ania i Darek szukali kotka dla rodziców, którzy jakiś czas temu pożegnali futrzastego przyjaciela. Zaproponowałam czarną Gapcię, pani powiedziała, że nie wie, czy czarna kocica to dobry pomysł. Bez większych nadziei wspomniałam o Pędzelkach, że bure i jeden kot, ale że chcę wydać w parce. Okazało się, że Ania wie, że koty w parach wychowują się znacznie lepiej niż w pojedynkę. No i stało się - kotki mają już nowy domek, WSPÓLNY.
Już się zadomowiły, są szczęśliwe, bo nareszcie nikt ich nie tłucze - nie mogły dogadać się z naszą Myszą.
Kilka dni cierpiałam na syndrom opuszczonego gniazda i wydzwaniałam do Ani kilka razy dziennie. Ale już jest dobrze, jesteśmy zaproszeni na wizytę poadopcyjną

Kotki mieszkają w domku, ale bez opcji wychodzenia. Przynajmniej do czasu sterylizacji - którą mają zapewnioną.
Oba miały zrobione testy na FIV i FELV przed wydaniem - przyznam, że umierałam ze strachu, białaczka wykluczała adopcję, bo poprzedni futrzak rodziców Darka zmarł właśnie na białaczkę i zbyt trudna byłaby dla nich powtórka z rozrywki.
W styczniu na USG nerki Jasia nie wyglądały najlepiej. Najprawdopodobniej w związku z jakimiś zapaleniami. Pod koniec lutego na kontroli okazało się, że nerki się zregenerowały

Podobno ważna jest w tym wypadku dobra karma.
Została nam do adopcji czarna Gapunia - istny koci cud. Muszę jak najszybciej znaleźć jej domek, bo Dziadkowie już się do niej bardzo przywiązali, a na trzeciego kota ich po prostu nie stać.
Co do reszty wyłapanych w grudniu kotów, to muszę podzwonić i popytać. Okazjonalnie wysyłałam coś na Pumkę w Łodzi. Ale teraz nawet nie wiem, czy już znalazła domek.
Aha, a ja i TŻ podjęliśmy decyzję o adopcji naszego tymczasika, Kręciołka.
Na razie to tyle, ale już będę częściej zaglądać

Dzięki za wsparcie i pamięć!