
Często są skargi na dokładanie kociaków spod klatki/z samochodu/donoszone pod kurtką by uzupełnić stan liczebny za te sprzedane. Na wystawach organizatorom trudno chodzić od klatki do klatki by liczyć, sprawdzać czipy, spisywać "stan początkowy" i "końcowy" każdego dnia.
Załóżmy, że hodowca ma 4 kociaki jako miot, przywiezione na wystawę. Miot liczy 7 kociaków. Trzy zostają w domu. Te na wystawie zeskanowane są pierwszego dnia. Hodowca sprzedaje jednego kociaka w sobotę i dokłada z domu kolejnego na niedzielę. Ma jego książeczkę z czipem.
Skanowanie czipa w niedzielę rano ujawnia podmianę.
Jeszcze jeden aspekt - dołożony kociak nie przechodzi przez kontrolę wet., bo u nas na wystawie kontrola jest tylko w jeden dzień, w sobotę, dla kotów zgłoszonych na 2 dni.
Może więc być w dowolnym stanie zdrowia.
Hodowca przecież ma wytłumaczenie - "wet widział i nic nie znalazł złego".
A Ty masz za sąsiada klatkę z kociakami, z których jeden może być chory/zapchlony/zasmarkany/zaropiały.
Skanowanie to wyeliminuje. (abstrahuję od jakości kontroli wet.)
Olivia - jeżeli Tobie to utrudnia, to tym bardziej utrudni "chodowcom", którzy będą musieli jeszcze wyłożyć kasę na czipy dla kociaków.
Może im się przestanie opłacać zamienianie klasy miotów w "sprzedażową" i zostaną sami hodowcy, którzy rzeczywiście chcą pochwalić się kociakami na wystawie?
Edit: nie biorąc na wystawę wszystkich kociaków, hodowca na zgłoszeniu musiałby zdecydować, które podaje jako miot.
I jeszcze jeden plus: kociak byłby już w bazie FPL. W razie jakiejś problematycznej sprawy (schronisko, odzysk z pseudo, znalezienie) łatwo byłoby dojść skąd jest kot, od którego hodowcy. Tworzyłaby się FPL-owska baza kotów rasowych z numerami czipów.