Mały niewidomy kociak! PILNE! Lublin

Napisane:
Czw lip 23, 2009 8:03
przez EeBe
Mały kociak znaleziony w Lublinie potrzebuje pilnie pomocy. Kotek jest całkowicie niewidomy z powodu kociego kataru bez szans na uratowanie wzroku. Nie może wrócić na ulicę, bo sobie nie poradzi. W tej chwili przebywa w jednej z klinik weterynaryjnych w Lublinie, ale jeśli nie znajdzie się ktoś chętny, kto go przygarnie, to mały zostanie uśpiony.
Proszę dobre dusze z Lublina lub okolicy - jeśli ktoś może, to niech pomoże i go weźmie! Mały jest uroczy. Nieufny i przerażony z powodu braku wzroku. Czasu coraz mniej, dlatego pilnie potrzebuję pomocy!
Proszę o kontakt na gadu 5415899, bo tu rzadziej zaglądam, ale postaram się jak najczęściej.

Napisane:
Czw lip 23, 2009 8:51
przez dorcia44

Napisane:
Czw lip 23, 2009 8:55
przez rudomi
może ktoś zainteresuje się... EeBe napiszesz coś więcej o Małym? Albo może masz zdjęcia? Zawsze jest szansa, że ktoś się zakocha...

Napisane:
Czw lip 23, 2009 9:20
przez EeBe
Nie mam niestety i niewiele więcej wiem
Nie jestem z Lublina, ale mam tam brata. Na Jego osiedlu jest mnóstwo bezdomnych kotów. Jakieś dwie Panie je dokarmiają, koty ogólnie mają tam naprawdę dobrze - zabawki na drzewach, budki, itp. Są karmione i wszystkie chore są już leczone.
Ten jedyny nie został uratowany od zgubnych konsekwencji kk. Dlatego pilnie potrzebna pomoc, bo on na dwór do rodzeństwa wrócić nie może.

Napisane:
Czw lip 23, 2009 11:34
przez Never
po co usypiać kotka?
nie masz żadnych informacji na temat jego stanu zdrowia? czy poza tym że nie widzi jest wyleczony, czy nie ma innych chorób?

Napisane:
Czw lip 23, 2009 12:32
przez EeBe
Ok, dodzwoniłam się do brata. Jeszcze wszystkiego nie wiem, ale sporo udało mi się dowiedzieć i niestety sprawa wydaje się fatalna.
Kociak cały czas uciekał. Mojemu bratu w końcu udało się go złapać. Ma koleżankę doktorantkę w Lublinie w klinice weterynaryjnej, więc tam się udali i tam mały był przez kilka dni. Tam też jest jakiś specjalista (albo u niego byli nie wiem dokładnie) okulista-weterynarz. Może ktoś go kojarzy, bo podobno robił nawet takie operacje jak przeszczepianie rogówki od martwego do żywego zwierzaka.
Niestety pan ten stwierdził z przykrością, że kociak ma tak zainfekowane oczy, że nadaje się jedynie do uśpienia. Stwierdził, że Maluch ma na oczach bardzo bolesne wrzody i żeby ten ból ustał trzeba by Mu wyciąć całkowicie rogówki oczy czy coś takiego (przepraszam, nie znam się dokładnie na tym) i że on się tego nie podejmie, bo to niehumanitarne.
Kobiety opiekujące się tymi kociakami udały się do jeszcze jednej tym razem lokalnej pani weterynarz, która stwierdziła, że jej zdaniem kociak widzi kontury, ale oczywiście wzrok jest nie do uratowania. Panie od kotów zupełnie nie wiedziały co robić, a nie mogąc zatrzymać malucha w domu tymczasowo wypuściły go z powrotem do rodzeństwa i mamy.
Nikt nie wie co robić. Mój brat się nie zna, mówi że jego lekarz przekonał, że dla małego życie jest teraz męką, ale nie chce oceniać, bo się nie zna. Pomaga na ile może - dokarmia, łapie i zanosi do weta, choć finanse Go ograniczają (student).
Mały jest maści srebrzystej pręgowany (takim zapamiętałam je wszystkie, bo byłam raz niedawno u brata), a jego oczy są naprawdę opłakane. Może ktoś ma doświadczenie w sprawie tak zaawansowanych kocich problemów z oczami i wie, co byłoby lepsze lub może się z nim udać do kogoś zaufanego?
Nie wiem co jeszcze mogę powiedzieć... Niestety ja w Lublinie nie jestem, wiem tyle co z relacji brata. Mały jest teraz z powrotem z rodzeństwem, ale co będzie jak pojawi się np. pies? Niby na najmniejszy szmer ucieka, ale co jeśli nie zdąży lub nie usłyszy?

Napisane:
Czw lip 23, 2009 12:55
przez dorcia44
przydało by się jeszcze dać mu chociaż szanse i skonsultować z dr.Garncarzem
wiek kociaka jest dla mnie istotny ze względu na moje stare pekiny zwłaszcza głuchą sunie która lezie nie słysząc ostrzeżenia ,ostatnio dostała pazurem tuż koło oka ...
nie mogę wziąśc starszego kociaka


Napisane:
Czw lip 23, 2009 13:03
przez EeBe
On jest maleńki. Nie wiem ile dokładnie, spróbuję się jeszcze później dowiedzieć, ale ma kilka miesięcy. Jest z tych, co mieszczą się na dłoni albo są niewiele od niej większe.

Napisane:
Czw lip 23, 2009 13:34
przez Bazyliszkowa
Zamieściłam informację o kotku na wątku kocich ślepaczków (banerek w moim podpisie). Zapraszam Cię na ten wątek - są tam osoby, które mają duże doświadczenie z kotami niewidzącymi i niedowidzącymi.

Napisane:
Czw lip 23, 2009 14:17
przez Emilka
Na pewno nie można go tak z tymi oczami zostawić bo to prowadzi tylko do śmierci. Takie wrzody mogą peknąć. Trzeba amputować całe gałki. To jedyne rozwiązanie żeby kot żył. Ślepe koty radzą sobie, ale muszą mieć dobry domek a o taki trudno

Zastanówcie się czy rzeczywiście warto walczyć skoro nie macie za bardzo na to warunków

Na pewno bardziej humanitarne jest uśpienie takiego kota niż wypuszczenie go z wrzodami na podwórko samopas! Ja trzymam mocno kciuki żebyście podjęli dobrą decyzję.

Napisane:
Czw lip 23, 2009 14:29
przez EeBe
Dla małego pojawiła się szansa. Teraz trzeba trzymać kciuki! Jest osoba, która być może weźmie go na razie do siebie, jak będzie chciała, to się sama ujawni
Kciuki potrzebne!

Napisane:
Czw lip 23, 2009 14:32
przez alessandra
Emilka pisze:Na pewno nie można go tak z tymi oczami zostawić bo to prowadzi tylko do śmierci. Takie wrzody mogą peknąć. Trzeba amputować całe gałki. To jedyne rozwiązanie żeby kot żył. Ślepe koty radzą sobie, ale muszą mieć dobry domek a o taki trudno

Zastanówcie się czy rzeczywiście warto walczyć skoro nie macie za bardzo na to warunków
Na pewno bardziej humanitarne jest uśpienie takiego kota niż wypuszczenie go z wrzodami na podwórko samopas! Ja trzymam mocno kciuki żebyście podjęli dobrą decyzję.
widziałam jak wielkie jest cierpienie, jaki musi byc potworny ból takich oczu, kazdy dzien to cierpienie, jesli nie ma żadnych szans,aby ktoś sie nim zainteresował i natychmiast pzreprowadził zabieg, podjął sie opieki i ma umierać w cierpieniu na podwórku, uśpienie jest aktem litości
koty niewidome to nie kaleki, to koty wyjatkowe i stwarzaja wyjatkowa więź z człowiekiem, ale
muszą miec dom
jesli znajdzie sie dt klub slepaczków z pewnościa zaoferuje pomoc, teraz najwazniejszy jest czas- nie pozwólcie mu cierpieć, decyzja musi być szybka