Frędzelek odszedł za TM [*]

Nie wiem od czego zacząć
... szukam domu dla mojego biszkoptowego kocura o imieniu Frędzel, albo sposobu na to, żeby mógł zostać ze mną.
Nie jestem dzieckiem, któremu znudził się kot, nie jestem w ciąży i ciotki, mamy, sąsiadki doradziły mi pozbyć się kota
niestety znalazłam się w takiej sytuacji w jakiej jestem i nie widzę już innego rozwiązania... próbowałam z całych sił, ale się nie udało.
Może niektórzy z Was będą kojarzyć mnie i mojego kota - dla którego już w zeszłym roku próbowałam znaleźć dom - zmieniłam nawet pracę, przeprowadziłam się 120 km od Krakowa - do mamy, tylko po to, żeby móc zatrzymać kota... ale nie udało się.
Chyba muszę jednak zacząć od początku.
Mój kocur- Frędzel ma kilka lat (ile dokładnie tego nie wiem) - przeszedł już wystarczająco dużo w swoim życiu, zabrany z pseudo-hodowli przez warszawski TOZ (wtedy został wykastrowany), przygarnięty na tymczas przez Miuti, a stamtąd zabrany przeze mnie w grudniu 2007.
I to był mój zasadniczy błąd - nie powinnam adoptować kota, mieszkając u teściów. Ale niestety nie sądziłam, że będzie z tym tyle problemów. A właściwie jeden problem - czyli sikanie
Frędzel raz na miesiąc, czasem dwa zapomina do czego ma kuwetę i sika namiętnie na łóżka, fotele i kanapy. Moi teściowie oczywiście już nie raz się ze mną z tego powodu kłócili, tym trudniej im to zrozumieć, bo mają także kota (kastrata) który nie sika.
Kłótni z tego powodu było wiele. Nie będę o tym pisać.
W zeszłym roku postanowiłam wyprowadzić się razem z kotem do mojej mamy do woj.śląskiego. Zmieniłam pracę i wyjechałam. Niestety Frędzel nie potrafił się dogadać z 3 kotkami mojej mamy. Wszystkie 3 to znajdy (7 lat, 2 lata i 1,5 roku). Wszystkie niesterylizowane - moja mama niestety nie chce ich wysterylizować. Weterynarz stwierdził, że to przez to mój Frędzel był dla nich agresywny, atakował i próbował je sobie podporządkować. Normalnie to potulny baranek - z kocurem teściów dogaduje się bez problemu.
Niestety po 3 miesiącach skapitulowałam, wróciłam z nim do Krakowa, do teściów - kolejny raz zmieniłam pracę.
Przez jakiś czas sikanie się uspokoiło. Na wiosnę się wzmogło. Myślałam, że to minie, że może czuje dzikie kotki spod bloków - które mają ruje... ale niestety sikanie jak było, tak jest.
Jakieś 3 miesiące temu Frędzel nasikał na głowę mojego teścia - w nocy, gdy teściu sobie spał. Wyprosiłam ostatnią szansę dla niego - terapię kroplami Bacha.
Terapia właśnie się skończyła - niestety pomogła tylko w tym, że Frędzel jest mniej bojaźliwy. Sikanie nie ustało. Wróciłam z pracy i mąż mi powiedział, że Frędzel kolejny raz zsikał kanapę w stołowym pokoju. Nie widziałam się jeszcze z teściową, ale podobno była wściekła.
Nie wiem, ile mam czasu na znalezienie nowego domu dla Frędzla, lub sposobu na jego nie-sikanie. Ale wiem, że moim teściom skończyła się już cierpliwość.
Zdaję sobie sprawę, że znalezienie domu dla kota, który lubi sobie siknąć na łóżko - graniczy z cudem. Nie chcę nawet o tym myśleć. Nie mam wyboru.
Dodatkowo Frędzel - na początku 2008 miał chore nerki i wątrobę, był to efekt wygłodzenia i zaniedbania w pseudo-hodowli - pół roku go leczyłam i stosowałam dietę dla nerkowców. Na szczęście do tej pory, jego problemy się nie powtórzyły. Frędzel je normalną karmę. Ale trzeba co jakiś czas kontrolować jego krew.
Bardzo proszę o pomoc w szukaniu nowego domu dla Frędzla lub tymczasu - mogę pokrywać koszty jego miesięcznego utrzymania. Jeżeli ktoś miał podobny przypadek z sikaniem swojego kota i znalazł na to jakiś sposób - to proszę o pomoc.
Wiem, że to trudny przypadek. Kot po przejściach, bojaźliwy, dla którego zmiana otoczenia będzie traumą. Miał chore nerki i wątrobę - co może kiedyś wrócić. Do tego nie wiadomo ile ma lat. A najgorsze, że czasem nasika nie tam, gdzie trzeba.
Pewnie znalezienie nowego domu będzie bardzo trudne, o ile nie- niemożliwe, ale wiem, że jeżeli komuś zmięknie serce i da mu szansę, to pokocha go całym sercem, tak jak ja.
Frędzel jest na prawdę niesamowitym kotem. Długo trwało zanim przekonał się do mnie, jeszcze dłużej jak do reszty domowników. Każdego dnia muszę go wycałować, pogłaskać, poprzytulać, ponosić - inaczej będzie chodzić za mną jak cień, plątać się pod nogami i drzeć się w niebogłosy.
Mieszkanie bez niego będzie takie puste
wrzucam link, do starego wątku Frędzla - są tam też jego zdjęcia.
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=76 ... sc&start=0

... szukam domu dla mojego biszkoptowego kocura o imieniu Frędzel, albo sposobu na to, żeby mógł zostać ze mną.
Nie jestem dzieckiem, któremu znudził się kot, nie jestem w ciąży i ciotki, mamy, sąsiadki doradziły mi pozbyć się kota

Może niektórzy z Was będą kojarzyć mnie i mojego kota - dla którego już w zeszłym roku próbowałam znaleźć dom - zmieniłam nawet pracę, przeprowadziłam się 120 km od Krakowa - do mamy, tylko po to, żeby móc zatrzymać kota... ale nie udało się.
Chyba muszę jednak zacząć od początku.
Mój kocur- Frędzel ma kilka lat (ile dokładnie tego nie wiem) - przeszedł już wystarczająco dużo w swoim życiu, zabrany z pseudo-hodowli przez warszawski TOZ (wtedy został wykastrowany), przygarnięty na tymczas przez Miuti, a stamtąd zabrany przeze mnie w grudniu 2007.
I to był mój zasadniczy błąd - nie powinnam adoptować kota, mieszkając u teściów. Ale niestety nie sądziłam, że będzie z tym tyle problemów. A właściwie jeden problem - czyli sikanie

Kłótni z tego powodu było wiele. Nie będę o tym pisać.
W zeszłym roku postanowiłam wyprowadzić się razem z kotem do mojej mamy do woj.śląskiego. Zmieniłam pracę i wyjechałam. Niestety Frędzel nie potrafił się dogadać z 3 kotkami mojej mamy. Wszystkie 3 to znajdy (7 lat, 2 lata i 1,5 roku). Wszystkie niesterylizowane - moja mama niestety nie chce ich wysterylizować. Weterynarz stwierdził, że to przez to mój Frędzel był dla nich agresywny, atakował i próbował je sobie podporządkować. Normalnie to potulny baranek - z kocurem teściów dogaduje się bez problemu.
Niestety po 3 miesiącach skapitulowałam, wróciłam z nim do Krakowa, do teściów - kolejny raz zmieniłam pracę.
Przez jakiś czas sikanie się uspokoiło. Na wiosnę się wzmogło. Myślałam, że to minie, że może czuje dzikie kotki spod bloków - które mają ruje... ale niestety sikanie jak było, tak jest.
Jakieś 3 miesiące temu Frędzel nasikał na głowę mojego teścia - w nocy, gdy teściu sobie spał. Wyprosiłam ostatnią szansę dla niego - terapię kroplami Bacha.
Terapia właśnie się skończyła - niestety pomogła tylko w tym, że Frędzel jest mniej bojaźliwy. Sikanie nie ustało. Wróciłam z pracy i mąż mi powiedział, że Frędzel kolejny raz zsikał kanapę w stołowym pokoju. Nie widziałam się jeszcze z teściową, ale podobno była wściekła.

Nie wiem, ile mam czasu na znalezienie nowego domu dla Frędzla, lub sposobu na jego nie-sikanie. Ale wiem, że moim teściom skończyła się już cierpliwość.
Zdaję sobie sprawę, że znalezienie domu dla kota, który lubi sobie siknąć na łóżko - graniczy z cudem. Nie chcę nawet o tym myśleć. Nie mam wyboru.
Dodatkowo Frędzel - na początku 2008 miał chore nerki i wątrobę, był to efekt wygłodzenia i zaniedbania w pseudo-hodowli - pół roku go leczyłam i stosowałam dietę dla nerkowców. Na szczęście do tej pory, jego problemy się nie powtórzyły. Frędzel je normalną karmę. Ale trzeba co jakiś czas kontrolować jego krew.
Bardzo proszę o pomoc w szukaniu nowego domu dla Frędzla lub tymczasu - mogę pokrywać koszty jego miesięcznego utrzymania. Jeżeli ktoś miał podobny przypadek z sikaniem swojego kota i znalazł na to jakiś sposób - to proszę o pomoc.
Wiem, że to trudny przypadek. Kot po przejściach, bojaźliwy, dla którego zmiana otoczenia będzie traumą. Miał chore nerki i wątrobę - co może kiedyś wrócić. Do tego nie wiadomo ile ma lat. A najgorsze, że czasem nasika nie tam, gdzie trzeba.
Pewnie znalezienie nowego domu będzie bardzo trudne, o ile nie- niemożliwe, ale wiem, że jeżeli komuś zmięknie serce i da mu szansę, to pokocha go całym sercem, tak jak ja.
Frędzel jest na prawdę niesamowitym kotem. Długo trwało zanim przekonał się do mnie, jeszcze dłużej jak do reszty domowników. Każdego dnia muszę go wycałować, pogłaskać, poprzytulać, ponosić - inaczej będzie chodzić za mną jak cień, plątać się pod nogami i drzeć się w niebogłosy.
Mieszkanie bez niego będzie takie puste

wrzucam link, do starego wątku Frędzla - są tam też jego zdjęcia.
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=76 ... sc&start=0