W sobotę znalazłam porzuconego przez matkę kociaka.
Leżał, biedny skulony w kłębuszek a nad nim stały dwie sroki.
Kto wie co zrobiłby temu maleństwu te wstrętne ptaszyska.
Kilka metrów dalej leżała jego matka wraz z czwórką kociąt.
Dałam małemu na imię Franek i zabrałam do lekarza.
Okazało się, że wirus kociego kataru zepsuł kotkowi oczy.
Franek miał wysoką temperaturę i był bardzo odwodniony.
Prawe oko jest martwe.
O lewe oko walczymy, choć rokowania są marne.
Gdy stan zapalny oczu minie, okaże się na ile lewe oko jest uszkodzone.
Po osiągnięciu przez kotka dojrzałości będzie trzeba usunąć mu martwe oko lub oczy

Franek to ledwie pięciotygodniowy kociak, a już walczy oto aby przetrwać na tym jakże ciężkim świecie.
Malec ma nadżerki na podniebieniu co utrudnia mu jedzenie.
Czasami trzeba masować mu brzuszek żeby się załatwił.
Wie co to kuwetka i apetycik mu dopisuje.
Apeluję do ludzi o dobrych serach, i już teraz szukam mu domu.
Może znajdzie się amator kocich "ciężkich przypadków" i przygarnie Franka.
Po mimo swojej niepełnosprawności Franek jest bardzo aktywny.
Zaczyna się już bawić i zapomina o prychaniu.
Jest ciekawy świata i wszystkiego co go otacza.
Franek dostał drugą szansę, na trzecią czeka...
Oto link do zdjęć malca :
http://img199.imageshack.us/gal.php?g=franekpi2.jpg