Strona 36 z 36

Re: Milusińskie słodziaki..

PostNapisane: Pt lis 03, 2017 14:37
przez Kaprys2004
Małgosia

Obrazek

Małgosia i Jasio

Obrazek

Małgosia - grzejemy poduszeczką w chorobie - 30.10.2017 r.

Obrazek

Małgosia grzana przez Lesia - 30.10.2017 r.

Obrazek

Re: Milusińskie słodziaki..

PostNapisane: Czw lis 15, 2018 13:00
przez Kaprys2004
Dzisiaj pierwszy raz po roku weszłam na Miau. Rok temu odeszła Małgonia. Tym razem odszedł Goferek. Był naszym pieszczoszkiem, ulubieńcem, najcudowniejszym rudym kotem jaki może być na tym świecie. To było pierwsze jokotowe kocie dziecko, które do mnie trafiło i dzięki któremu weszłam głębiej w koci świat, poznając przy okazji wspaniałych Ludzi.

Gofer, Goofi, Adaś, Rudy, Rudziutki, Słonko i milion innych imion..

Goferka zobaczyłam po raz pierwszy na forumowym zdjęciu. Miałam już dwuletnią kocią parkę, ale zglądałam po forum, chcąc przygarnąć jakąś biedkę. Miesiąc wcześniej przeszłam poważną operację, która mogła się skończyć moją śmiercią. Udało się jednak przeżyć, więc może mogłam komuś pomóc, komuś się przydać z tym swoim darowanym życiem?

Młodziutki rudasek, którego zobaczyłam w maju 2008 miał może 5 tygodni i akurat został wyłowiony z piwnicy na Bródnie. Na focie pił zapamiętale mleczko ze strzykawki, obejmując ją łapkami. Oszalałam na jego punkcie. Pomyślałam tekstem z reklamy: "Muuuuuuuuuszę go mieć". Kilka lat wcześniej nie pozowolono mi pozostawić sobie znalezionego w śmietniku w wigilię Wigilii rudego 3-miesięcznego malucha. Wyleczyłam go z przeziębienia i znalazł dom, ale nie u mnie. Sentyment do małych-rudych mi jednak pozostał i kiedy tylko mogłam sobie na niego "pozwolić" (bo nikt już mi nie mógł zabronić), od razu zaczęłam starania o Goferka.

Goferek urodził się w piwnicy na warszawskim Bródnie, najprawdopodobniej w kwietniu 2008 r. Jego i jego rodzeństwo uratował Jokot. Gofer z siostrzyczką Frużeliną (szalona, bezproblemowa szylkretka) oraz burym braciszkiem przebywali na Ochocie w DT u Joanny. Za towarzysza, opiekuna i niańkę mieli ogromnego doga. W czerwcu przybył do naszego domu i aż do teraz żył zdrowo i szczęśliwie. Od miesiąca jednak zaczął potwornie chudnąć. Poza tym wszystko nadal było z nim dobrze, jadł, był towarzyski i ciekawski jak zwykle, wskakiwał na szafy, miał w większości parametrów świetne wyniki badań krwi do ostatnich chwil życia. 28 września i 1 października miał robione badania krwi i USG. Badania wykazały, że ma coś na jelitach, co określono jako zapalenie wątroby, dróg żółciowych i trzustki. Biopsja wykluczyła chłoniaka, ale naciek nie cofał się pomimo leczenia. Kot chudł w oczach dosłownie z dnia na dzień. Kilka dni temu stracił apetyt, a później prawie w ogóle przestał jeść. Wczoraj dodatkowo okazało się, że ma w klatce piersiowej ropę. Leczenie nic nie dawało. Goferek chciał odejść.

Był pierwszym futerkiem, które nowo przybywające zwierzęta witało syknięciem, ale za moment był już dobrym wujkiem. Adaś był taki trochę z innej bajki, prześliczny biszkopt z lekkim rozbieżnym zezem, jakby mentalnie zagubiony (żeby nie powiedzieć że głupolek), najmilszy na świecie przytulak, uparty ponad miarę w dążeniu do wymyślonego celu (np. z niewiadomego powodu - do spania pod sufitem w kuchni na szafce), uwielbiający wszystkie krany świata, bo potencjalnie dostarczają wodę...

Kiedyś przez pół godziny nie zauważył, że jest nowy kot w domu.. Tylko on mógł tego dokonać. Wszystkie inne wiedziały.

Jeden tylko raz walczył z nowoprzybyłym kotem. Gdyby nie dzielące ich drzwi - pozabijaliby się. Półroczny młody samczyk był indywidualnością, która denerwowała potwornie wszystkie koty, wpatrywał się bezczelnie i nachalnie w oczy, aż mu ustępowały z drogi. Gofer musiał to odkryć wcześniej niż inne i stąd jego niesamowita agresja w stosunku do dzieciaka.

Innym razem koniecznie chciał wejść na stół, gdzie były zapalone świece i krzyż podczas kolędy. Kiedy ksiądz usiadł by porozmawiać, czarny Lesio łowił księdzu nad głową (nieistniejące) muchy, a Rudy w tym samym momencie wszedł mu pod sutannę. To już kompletnie wypłoszyło naszego gościa i szybko wyszedł z wizyty duszpasterskiej, nie przeprowadziwszy wywiadu. Ksiądz najwidoczniej nie lubił zwierząt, w przeciwieństwie moich kotów, które bardzo lubią ludzi.

Noc z 8 na 9 maja 2009 roczny Goofek spędził na dworzu. Wylazł jakimś cudem na klatkę schodową, a później jakiś debil wypuścił go na zewnątrz. Na szczęście młody przesiedział noc w ogromnych kwiatach tuż przy domu, delektując się ciepłym wieczorem. Kiedy zobaczył nas zrozpaczonych i szukających go z szaleństwem w oczach, wyszedł do nas na wołanie i po raz pierwszy w życiu mruczał, gadał i miział się szczęśliwy, że nas widzi.

Każdą wizytę w kuwecie kończył zasypywaniem "urobku" w sposób specjalny i nieskuteczny: uderzał łapką w drzwiczki kuwety. Zawsze więc wiedzieliśmy kto akurat "sprząta".

Mój syn nauczył małego Goferka wchodzić po ubraniu na ramię człowieka. Goofi wszedł mi kiedyś na ramię, ale to bolało, bo byłam akurat goła..

Byliśmy razem od 5 czerwca 2008 r.
Do dzisiaj, 15 listopada, do godz. 9.00.
Odchodził w spokoju, w lecznicy, ale przy głaskach kochających go ludzi.
Ponad 10 lat byliśmy razem z kotem, który nie umiał mruczeć i rzadko co gadał, był oazą spokoju. Wczoraj mruczał i przemówił.. Żegnał się.
Dzisiaj czeka nas tradycyjna wieczorna wycieczka do lasu.
Poprosiłam go, żeby na nas czekał biegając radośnie i zdrowo za TM, choć - za sugestią x. Jana Kaczkowskiego - spieszyć się nie bedziemy.

Do zobaczenia, Skarbie. Już za Tobą tęsknimy.

Re: Milusińskie słodziaki..

PostNapisane: Czw lis 15, 2018 14:58
przez Kaprys2004
Obrazek

Maj 2008. Uratowali mnie..

Obrazek

Z opiekunem w DT.

Obrazek

Z rodzeństwem w DT.

Obrazek

Jestem bezpieczny w DT.

Obrazek

5 czerwca 2008 - pierwsze chwile w domu.

Obrazek

Z przybranymi rodzicami.

Obrazek

Tak sobie żyjemy.

Obrazek

W ukochanej wannie.

Obrazek

Goferek i Lesio.

Obrazek

14.11.2018 - dzień przed śmiercią. Jeszcze próbowałem...

Re: Milusińskie słodziaki..

PostNapisane: Czw lis 15, 2018 23:02
przez Aleba
Przykro mi, Kasiu :(

Re: Milusińskie słodziaki..

PostNapisane: Czw lis 15, 2018 23:57
przez mimbla64
Smutno. :cry:

Re: Milusińskie słodziaki..

PostNapisane: Pt lis 16, 2018 0:52
przez Kaprys2004
Dzięki wielkie.

Młody już leży przy sosence, jednej z wielu dookoła.

Re: Milusińskie słodziaki..

PostNapisane: Pon lis 19, 2018 11:23
przez Kaprys2004
Dzisiaj miałam piękny sen. Śniły mi się moje koty, a wśród nich był mój rudy Synek, zdrowy i radosny. Mogłam go znowu przytulić, wymiętosić.. Musiałam gdzieś w tyle głowy pamiętać o tym, że nie żyje, bo sprawdziłam że to na pewno on: na lewym uszku na zewnątrz miał od zawsze maleńką brodaweczkę. Była. Może Synuś wie, że nie mogę sobie poradzić z jego brakiem, że Lesio pytająco patrzy mi w oczy, więc zameldował, że u niego wszystko w porządku, że czeka i żebyśmy starali się normalnie żyć..?

Re: Milusińskie słodziaki..

PostNapisane: Pon sie 17, 2020 9:07
przez Kaprys2004
Taki czas, że powoli żegnamy się z Bliskimi.
Tym bardziej, że moi Podopieczni nie są już najmłodsi..

26.07.2020 o 18.30 zasnęła Maja. W domu, po kroplówce, nakarmiona, spokojnie.
Urodziła się 16.04.2006 r.
Nie bylo milszego kota, lepszego do życia, spokojnego, dobrego do leczenia.. A trafiła na nią cukrzyca, oślepiła, później dołączył chłoniak i nowotwór trzustki albo wątroby. Nie zdążyliśmy zdiagnozować który. Miała pecha, bo u mnie kotów jest pod dostatkiem, a ona z charakteru i zamiłowania była jedynaczką. Znosiła jednak dzielnie te niedogodności.
Majeczka zasnęła w imieniny Anny. Wierzę, że moja ukochana Babcia Ania trzyma ją teraz na chmurce na swoich kolanach i głaszcze biało-czarnego pysia. I że Maja już nie cierpi.

Obrazek

Re: Milusińskie słodziaki..

PostNapisane: Pon sie 17, 2020 19:39
przez ASK@
Kasiu przytulam
Maju [*]

Re: Milusińskie słodziaki..

PostNapisane: Sob sie 22, 2020 0:55
przez Kaprys2004
Asiula, dziękuję

Re: Milusińskie słodziaki..

PostNapisane: Sob sie 22, 2020 10:11
przez ASK@
Kaprys2004 pisze:Asiula, dziękuję

Szkoda, że dopiero śmierć bliskich nas łączy.
Trzymaj sie Kasiu