Strona 1 z 4
Maciek przegrał walkę z FIP-em, odszedł dziś o 11.15.

Napisane:
Czw sty 22, 2009 12:10
przez Garfield48
W niedzielę okazało się , że jeden kot z naszego stada ma płyn w jamie brzusznej. Płyn został zabrany do badań i okazało się że Maciek jest chory, w poniedziałek płyn był cytrynowy i nieciągliwy , niestety próbka pozostawiona na dobę następnego dnia stała się stałą galaretą to tylko potwierdzało. Wczoraj po nakłuciu płyn który spuszczałem Maciejowi stał sie "ciągnący" co świadczy nienajlepiej .
Maciej ogólnie czuje się dobrze , podjada jeszcze i pije, łasi się choć nie jest już taki ADHD jaki był przed chorobą.
W tym stanie nie chcę go usypiać , naprawdę mam dylemat ....to pierwszy przypadek FIP-a w mojej gromadzie...

Napisane:
Czw sty 22, 2009 12:19
przez puss
nie wiem jak pomóc. mi jeden kot zmarł na FIP, ale zmarł nagle. poproś o przeniesienie wątku na Koty - tam więcej osób pomoże.

Napisane:
Czw sty 22, 2009 12:23
przez czia
dopóki kot ma wolę życia, trzeba walczyć. Jak zacznie się męczyć i poddawać, jestem za tym, zeby mu pomóc przejść.
To widać, kiedy czas.....


Napisane:
Czw sty 22, 2009 12:26
przez Garfield48
No właśnie stoję przed tym dylematem ... będę obserwował .

Napisane:
Czw sty 22, 2009 12:56
przez makrejsza
Moim zdaniem też należy walczyć tak długo, jak kot ma wolę życia. Potem można mu pomóc odejść, ale a nuż się uda i nie będzie to potrzebne? trzymam kciuki za Maćka


Napisane:
Czw sty 22, 2009 15:46
przez mumka27
ja tez trzymam kciuki, jeśli kotek jest silny to warto zawalczyć.wszystko tez zalezy od opini weta, jak ocenia stan kotka.

Napisane:
Czw sty 22, 2009 15:55
przez seniorita
Dopóki nie cierpi walczyć i nie usypiać.

Napisane:
Czw sty 22, 2009 17:18
przez Garfield48
I tak też czynię, jak przestanie jeść i pić to podejmę decyzję ...

Napisane:
Czw sty 22, 2009 17:32
przez Kasia D.
Z FIPem nie wygrasz
Tak jak napisały dziewczyny: dopóki kot sam funkcjonuje- trzymaj go przy życiu.
Jesli raptownie schudnie, żżółknie, przestanie jeść- skróć mu cierpienie.
Niestety, obawiam się, że skoro w jamie brzusznej jest już tyle płynu to dużo czasu mu nie zostało.
Miałam kilka przypadków FIPa. Zabierał mi najpiękniejsze, najbardziej ukochane koty.


Napisane:
Czw sty 22, 2009 21:04
przez Garfield48
Kasiu, wiem że nie wygram. Ale to trudna decyzja. Dziś już właściwie płyn na tyle zgęstniał, że igła się zapychała.....ale dalej normalnie funkcjonuje, je , pije , łasi się ..to jeszcze nie ten moment...

Napisane:
Czw sty 22, 2009 21:11
przez milenap
Garfield48, oby jak najpóźniej ten moment nastapił....
Czy robiliście kotkowi jeszcze jakieś inne badania, np krew, stosunek albumin do globulin?
płyn nie świadczy jednoznacznie o fipie i na odwrót, możliwy jest fip bez płynu, mój Gucio odszedł na fipa bezwysiekowego


Napisane:
Czw sty 22, 2009 21:13
przez mumka27
to bardzo, bardzo trudne.moja kicia nie umarła na FIP ale też nadszedł ten moment i było ciężko....to był rak, nie operacyjny ze względu na wiek....ludzie sa obarczeni odpowiedzialnością za to kiedy pożegnac swojego ukochanego zwierzaka, przyjaciela.....to smutniejsza strona relacji ludzko-kocich, trzeba być silnym i nie poddawać sie smutkowi.trzymam kciuki za kotka, i za Ciebie, bo wiem jak jest cięzko ....

Napisane:
Czw sty 22, 2009 21:44
przez Mi_mi
Moim zdaniem trzeba walczyć, nawet jak juz wszyscy mówią, że nie ma nadziei!
Jedna z moich kotek miała panleuko...Choroba przebiegała bardzo gwałtownie, lekarze nie dawali jej żadnych szans. Malutka była caly czas pod kroplówką, nie jadła, nie piła, trzeba jej było zakrapiać oczy, żeby nie wyschły....
Wszyscy mówili, żeby ją uśpić, bo po co ma się męczyć.....
Ale ja się uparłam- kazałam podawać lekarstwa i robić wszystko co tylko można... i Lena wyzdrowiała! Teraz jest piękną rozmruczaną kicią!
Naprawdę się cieszę, że nie posłuchałam wetów....

Napisane:
Pt sty 23, 2009 0:13
przez piotr568
Na wątku naszych futer (w moim podpisie) przeczytasz o naszej walce z FIPem - niestety przegranej - inna sprawa że nie słyszałem o wygranej z tym draństwem. Natka miała identyczne objawy, płyn w otrzewnej tak gęsty że nie dało się go pobrać, wyniki badań, zero apetytu - minęło kilkanaście dni, podjąłem decyzję aby pomóc Jej przejść za TM. Czułem się jakbym uśmiercił kawałek siebie, ale to było tylko dla Jej dobra, żeby nie cierpiała jeszcze bardziej


Napisane:
Pt sty 23, 2009 12:14
przez Garfield48
milenap: był badany płyn , krew nie była badana bo po badaniu płynu diagnoza była stuprocentowa, nie ma najmniejszych wątpliwości nie jest to nowotwór wątroby ....dziś jeszcze Maciej funkcjonuje tzn troszkę zjadł, napił się ale jest osowiały...oczywiście codziennie jeżdżę do veta, który robi co może , ostatnio podał mu elektrolity ale nie tylko, do tego veta mam 100% zaufanie , prowadzi już moje zwierzęta ponad 10 lat ....wiem , że to walka z góry przegrana ale jeszcze chyba nie czas na decyzję ...