Maja przesłała mi dzisiaj zdjęcia Soni i padłam z zachwytu !
ależ ona cudna, mordeczka wypisz wymaluj Kalipso, ale sierść o wiele dłuższa i puchata...
taki żal, że nie mogę mieć czwartego kota!
tak szybciutko co u sierściuchów:
Wanilka dostaje antydepresent, jest mała poprawa
Kalipso + Baltazar = WSM (Wielka Szalona Miłość)
potrafią się 1,5 godz. myć
razem się bawią, naśladują jedno drugiego, umieramy ze śmiechu
Kalipso jakiś czas temu zaczęła znowu bardzo, bardzo charczeć, w nocy miała problemy z oddychaniem
Baltuś się przestraszył i przestał ganiać Popierdółkę.
Mała dostała antybiotyk (zrobił się jej polip w gardle), TŻ zrobił jej ze swojej starej skarpety kombinezon do wygrzania ciałka (kiedy wróciłam do domu Kalipso przywitała mnie w takim wdzianku, prawie padłam
charczenie minęło, a Mała zaczęła miauczeć!!! Więc chyba powoli odzyskuje słuch!!!
Jest cudowna. Łazi przy nodze jak pies, jest czuła i tak przymilasta...Pracuję, ona leży obok, wpatruje się we mnie z powagą tymi wielkimi zielonymi oczętami, opiera mi o ramię łepek i dwie łapeczki...Ciągle szuka kontaktu, chociażby koniuszkiem ogona musi mnie muskać
Wprowadziła reżim czystości - ciągle się myje, napada na Wanilkę (ta robi oczy jak spodki, ale nie ucieka) i Baltka (ten czasem ma dosyć i ostentacyjnie się przenosi w inne miejsce) i zawzięcie szoruje oba koty swoim szorstkim języczykiem
Baltek ostatnio ciągle płacze (a to pomiziać się chce, a to by sobie do szafy wlazł, a to mu myszkę porzucać) i śpiewa tak rozpaczliwie, jakby był najbardziej prześladowanym kotem na świecie; jak to nie przynosi efektu i nie zrywam się z fotela, co by kotu przynieść ulgę i kres jego cierpieniom, łypie na mnie wkurzony i odwraca się dupalem. Najbardziej komiczne jest jak Kalipso próbuje go naśladować i jestem otoczona przez dwa jęczące koty
TŻ w Kalipso zakochany. Co wieczór rozsiada się na podłodze w salonie, bierze piórka na patyczku i rozpoczyna się szał uniesień. Baltek się czai, opracowuje strategię zanim się rzuci na piórka, drepcze, skrada się parę minut. A Kalipso jest bardziej prostolinijna - po prostu się rzuca jak wariatka jak się coś rusza. Baltuś robi zdegustowaną minę - naskrada się, naczai, a Pchła szachrajka w ostatniej chwili się rzuca i psuje mu zabawę. A najwięcej radochy ma chyba mój TŻ. Co jakiś czas słyszę jego donośny rechot i nici z pracy... Zostawiam kompa, zasuwam do salonu i podziwiam...
Dziękuję za Kalipso